Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: 10 rzeczy, które turyści uwielbiają w USA
Bekon na śniadanie, lunch i... deser, tanie sprzęty, multi-kulti, darmowe dolewki w restauracjach... Ludzie przyjeżdżają do Stanów, wyjeżdżają... po takim pobycie zostają im głównie pamiątki, filmy i zdjęcia, ale także wspomnienia. Jest kilka takich rzeczy, które każdy na pewno będzie wspominał pozytywnie jeszcze przez długi czas po powrocie do domu.
1. Bekon. Na śniadanie, lunch, czasem (jak widać na zamieszczonym poniżej obrazku) także i na deser. Bekon bekon bekon. Maczany w czekoladzie, w syropie klonowym, czasem w formie przyprawy do popcornu. Zdecydowanym numerem jeden wśród stanów, jeśli chodzi o serwowanie bekonu w różnych formach, jest Filadelfia. Produkuje się tam specjalne nadzienia o smaku bekonowym do ciast i ciasteczek, kolorystyka restauracji stworzona jest w oparciu o kawałek bekonu, a samo miejsce nosi wyjątkową nazwę „Stany Zjednoczone Bekonu”. Na drugim miejscu znajduje się Chicago w Illinois, które prowadzi imprezy typu „Baconfest Chicago” czy „Beer & Bacon Fest” i jest drugim największym w Ameryce producentem wieprzowiny. Ale z tymi miętówkami bekonowymi to takie błędne koło... najpierw faktycznie czuć świeżość w ustach, ale potem nadzienie bekonowe odwraca cały efekt „świeżości” i znowu czujemy dziwny posmak. Ale jak tam kto lubi.
2. Suszarki do ubrań. Kto raz użyje tego cuda, nie będzie chciał się z nim rozstać. Zamiast standardowego rozwieszania ubrań na sznurach, Amerykanie poszli o krok dalej i kierując się oczywiście wygodą już od 1938 roku posługują się suszarkami do ubrań produkcji amerykańskiego wynalazcy z Dakoty Północnej. Co jednak może zadziwiać w takich suszarkach, to opcja „dewrinkle”, czyli tak jakby „prasowania”. Opcja ta sprawia, że po wyciągnięciu prania z takiej suszarki, ubrania nie są pogniecione. Dlatego też wiele domostw amerykańskich nie posiada w ogóle żelazek.
3.Tanie sprzęty na e-bayu i Amazonie. Co jak co, ale w szaleństwo zakupów wpada się tu z dnia na dzień. Sprzęty elektroniczne z reguły są tanie, jednak na e-bayu czy Amazonie można nabyć je o wiele taniej niż w sklepach. Kartę pamięci o pojemności 64GB kupiłam za jedyne... $14. Często można zakupić też najnowsze telefony czy komputery po bardzo okazyjnych cenach. Do tego darmowa przesyłka jest czymś normalnym, a sam produkt dociera do nas w bardzo krótkim czasie.
4. Gotówka jest zbędna. Na topie są karty kredytowe, którymi można zapłacić nawet za gumę do żucia. Co więcej, właśnie taka opcja płatności jest preferowana, niezależnie od kwoty. Niektóre sklepy mają wymaganą minimalną sumę, aby móc zapłacić kartą, jednak kiedy zrobimy maślane oczy i udamy, że nie mamy gotówki, kasjerzy bez problemu przyjmą kartę. Inna sprawa jest taka, że przy ciągłym płaceniu kartą, ciężko kontroluje się nasze wydatki. „Kupię tylko waciki, nowy portfel, kubek do kawy i te fajne futrzane skarpetki”. Trach! I pięćdziesiąt dolarów znika z naszego konta, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
5. Różnorodność kulturowa. Azjaci, Hindusi, Arabowie... i gdzieś na końcu ta mała garstka Amerykanów. Wiele kultur, religii i tradycji, a jednak każdy potrafi się z każdym dogadać. Katolicy szanują muzułmanów, Republikanie Demokratów, czarni białych... Nowy Jork jest zaś istną kolebką kultur. Obcokrajowców i turystów od Amerykanów można rozróżnić jedynie po tym, że ci pierwsi i drudzy rozglądają się wokół siebie z zafascynowaniem i swoim powolnym tempem denerwują ludzi, którzy w pośpiechu próbują się przecisnąć przez mur turystów robiących zdjęcia aby popędzić dalej w swoją stronę. Ci ostatni to właśnie Amerykanie, a dokładniej, nowojorczycy. Na zachodnim wybrzeżu i w Kolorado, Montanie czy Teksasie życie wygląda zupełnie inaczej. Czas płynie wolniej, a ludzie nigdzie się nie spieszą. W Nowym Jorku odwrotnie – nieustanny pośpiech, stres i wrzawa. To miasto karierowiczów, którzy umierają zanim zdążą nacieszyć się zarobionymi pieniędzmi.
6. Różnorodność kuchni i smaków. Kombinacje żywieniowe są niedorzeczne i... zachwycające jednocześnie! No bo kto by pomyślał, że połączenie słodkiego ze słonym może smakować wyśmienicie? Hamburgery z bekonem (no bo jakże by inaczej), słodkie ziemniaki z topionymi piankami (Marshmallows), słone precle w czekoladzie... innowacja jest tutaj na pierwszym miejscu. Do tego różnorodność kuchni, od chińskich, przez polskie, po meksykańskie i nepalskie, a to wszystko w bardzo przystępnych cenach! Za ogromną porcję, prawie jak dla dwóch osób, płaci się około $10. Osobom ciekawym nowych smaków, polecam udanie się do miejscowego sklepu ze słodyczami (szczególnie polecam Rocket Fizz – znajduje się w szesnastu stanach). Niemal każdy ma do zaoferowania coś wyjątkowego i unikalnego, jak na przykład larwy i świerszcze w czekoladzie, czy też skorpiony i mrówki zatopione w lizakach. Same łakocie!
7. Ludzie mają ogromny dystans do siebie. W Nowym Jorku często organizowane są imprezy typu „Jazda w metrze bez spodni”, albo „Wielka bitwa na poduszki”, na którą należy przyjść do parku Washington Square ubranym w piżamę i z poduszką. Kto by pomyślał, że takie wydarzenia ściągają największe tłumy! I to nie tylko osób młodych. W dniu „No pants subway ride” widziałam całą masę osób starszych, paradujących po mieście bez spodni.
8. Na ulicach miasta Nowy Jork panuje istne szaleństwo, jeśli o zasady poruszania się po drodze i chodniku chodzi. Nie, żebym pochwalała taką samowolkę... aczkolwiek, to zależy. Jeśli prowadzę samochód, irytują mnie wszyscy piesi, niezależnie od tego, czy przestrzegają zasad i przechodzą tylko na białym świetle, czy przebiegają mi przed maską na moim zielonym, a ich czerwonym. Z drugiej zaś strony, kiedy jestem pieszym, mam ochotę pozabijać wszystkich kierowców, bo ten jedzie za szybko, tamten za wolno i potem sama już nie wiem, czy zdążę przebiec na tym czerwonym czy nie... Dużym plusem całego tego harmidru jest jednak fakt, że nikt nikomu nie wlepi mandatu. Ruch w Nowym Jorku jest ogromny, a policjanci nawet nie zwracają uwagi na przechodniów przemykających na drugą stronę ulicy w niedozwolonych miejscach, czy też przez sam środek skrzyżowania. Ba, sama tak robiłam! Po przeprowadzce do Kolorado, musiałam jednak wrócić do przestrzegania prawa, ponieważ w Kolorado policjanci bardzo poważnie traktują takie wybryki. A w Polsce? Przejście w niedozwolonym miejscu skutkuje mandatem nawet do pięciuset złotych.
9. Darmowe dolewki w restauracjach. Obcokrajowcy mogą twierdzić, że Amerykanie to grubasy, ale gdzieś tam w głębi duszy, też pragną drugiej i trzeciej dolewki dietetycznej Coca-Coli za darmo. Nie wspominając już o restauracjach, które oferują darmowe przystawki i dokładki zupy. Co więcej w Stanach w każdej restauracji można dostać wodę za darmo. Jest to dobra rzecz w upalne dni, kiedy nie chcemy wydawać pieniędzy na wodę. Wystarczy wejść do baru czy restauracji i poprosić o szklankę wody. Ja nazywam to „wodą kiblową”, ponieważ pachnie jak woda z kranu. No ale nadal za darmo...
10. Roadtripy. Drogi w USA są przeznaczone do podróżowania samochodem. Przepiękne malownicze krajobrazy, prędkości nawet do 85 mil na godzinę (czyli około 136 kilometrów na godzinę - w Teksasie, w innych stanach jest zwykle ograniczenie do 75 mil na godzinę) i automatyczna skrzynia biegów... czego chcieć więcej? Zróżnicowany krajobraz jest zdecydowanie jednym z atutów takich podróży samochodem. Przejeżdżając zachodnie wybrzeże, zaliczymy góry, piaszczyste plaże i gęste lasy oraz skrajne temperatury. To samo na wschodnim wybrzeżu, od Maine po samą Florydę. Kiedy ktoś postanowi wybrać się w podróż samochodem ze wschodu na zachód, lub odwrotnie, doświadczy bardzo ciekawego zjawiska. Otóż każdy stan to inna kultura, inni ludzie i inne obyczaje. Można mieć wrażenie, że przejeżdża się przez różne kraje. Warto również przejechać się szlakiem nieczynnej już Route 66. Można napotkać ciekawe knajpy i restauracje ze starych westernów, czy na przykład Cadillac Ranch w Amarillo w Teksasie.
/Daria Muszyńska/
Pochodząca z Rybnika Daria Muszyńska od dwóch lat mieszka w USA. W tym czasie zwiedziła prawie 20 stanów. Zdobyte w czasie podróży doświadczenia zebrała w ebooku własnego autorstwa pt. "Ameryka oczami Au Pair".
Polecamy również:
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: wszędzie dobrze, ale w Kolorado najlepiej,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: 9 rzeczy, których zazdroszczą nam Amerykanie,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: benzyna tania jak barszcz [CENY w USA],
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: 15 ciekawostek z życia wziętych,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Rybniczanka na Dzikim Wschodzie Ameryki,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Greenpoint zwany Małą Polską,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: słów kilka o wygodnictwie Amerykanów,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Droga do szczęścia,
- Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: halloweenowe szaleństwo zaczyna się... w sierpniu.