Skargi na sesji. Co za dużo to niezdrowo
Nie każda sprawa wymaga nadania jej rozgłosu w formie interpelacji na sesji - uważa Paweł Newerla. Przeczytaj komentarz raciborskiego historyka do poczynań radnych miejskich i powiatowych.
Szanowny Panie Redaktorze,
w ostatnim numerze Nowin Raciborskich ukazał się artykuł dotyczący wystąpień pewnego radnego powiatowego w związku z lekceważącym rzekomo podejściem przez dyrektora pewnego urzędu w stosunku do obywatela. Obok tego artykułu pan Arkadiusz Gruchot zamieścił swój KOMENTARZ. I ten właśnie komentarz skłonił mnie do napisania kilku zdań.
Uważam za słuszny pogląd A. Gruchota, zarzucający powiatowym samorządowcom długiego, zbyt długiego debatowania nad błahą sprawą i marnowania w ten sposób naszych podatków.
Chciałbym w związku z tym przypomnieć inną sprawę, kiedy radni powiatowi rozpatrywali skargę pewnego obywatela, nawiasem mówiąc od dość dawna bardzo luźno związanego z Raciborzem. Ów obywatel skarżył się na niesłuszne – jego zdaniem – uhonorowanie szefa pewnej jednostki podporządkowanej Starostwu. Jakże liczne były obrady różnych komisji i na ilu posiedzeniach plenarnych rozpatrywano tę skargę, która okazała się zresztą nietrafna. Oczywiście opozycja wykorzystała sytuację, aby „przyłożyć” koalicji i władzom – w końcu takie jest prawo opozycji. Czy jednak koszt odbywanych posiedzeń nie przekroczył z górą wartości wspomnianego uhonorowania?
Należałoby może zadać pytanie, czy rozpatrywanie na posiedzeniach Rady Powiatu skarg nie doprowadzi kiedyś do paraliżu tego gremium – przypominam słowa A. Gruchota „obywatel może się skarżyć na wszystko”. Przecież piszących skargi na byle głupstwo znaleźć można mnóstwo – wystarczy zajrzeć do Internetu.
Podobna sytuacja jest w magistracie. Tam także bardzo wielu radnych uważa nie tylko swoje prawo, ale za swój obowiązek składania interpelacji do prezydenta miasta. I to składania tych interpelacji na sesji Rady. Jest chwalebne, że radni dostrzegają nieprawidłowości w naszym mieście. Ale czy w sprawie źle zawieszonych koszy na śmieci trzeba interpelować u prezydenta? Czy krzywo powieszona tabliczka informacyjne na Przedszkolu im. Joanny d’Arc wymaga wygłoszenia tyrady na sesji? Czy takich spraw nie można załatwić interwencją, czy rozmową z odpowiednim pracownikiem Urzędu Miasta, ewentualnie z naczelnikiem wydziału?
Jednak takie interwencje na niższym szczeblu spowodowałyby jedynie naprawienie samej nieprawidłowości, zapewne znacznie szybsze – ale niewielu by wiedziało, że radny Kaczmarkowski w jakiejś sprawie interweniował. Trzeba zresztą powiedzieć, że te liczne interpelacje na sesjach są w dużej mierze „zasługą” mediów – w tym Nowin Raciborskich. Przecież to NR ogłaszają co jakiś czas „ranking aktywności” radnych. Każda „interpelacja” o niewłaściwym oznakowaniu drogowym, czy zarzut o nie dość zielonej trawie przysparza punkt w rankingu. I jakoby podnosi to „image” radnego.
Nie chcę być źle zrozumiany. Chwała radnym za to, że dostrzegają w mieście także drobne nieprawidłowości i je sygnalizują. Jestem jednak zdania, że nie każda sprawa wymaga nadania jej rozgłosu w formie interpelacji na sesji Rady. Radni mogliby być usatysfakcjonowani samym usunięciem nieprawidłowości – bez potrzeby nagłaśniania sprawy w prasie.
Jako rozwiązanie zastępcze można by rozważyć zamieszczenie w odpowiednim miejscu tabliczki informacyjnej, że poprawienie koloru trawy na skwerku dokonało się dzięki interwencji radnego Kowalskiego.
Paweł Newerla
* tytuł pochodzi od redakcji
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.