Sonda: znani o prawie jazdy
Sonda: znani o prawie jazdy.
Gabriela Wistuba – prezes klubu KK ROW Rybnik
Prawo jazdy posiadam od 1986 roku. Muszę przyznać, że jazda samochodem to dla mnie wielka przyjemność. Podczas prowadzenia samochodu staram się zachowywać spokojnie. Zdaję sobie sprawę, że każdy może mieć gorszy dzień i dlatego na drodze zachowuję się tak, a nie inaczej. Uważam siebie za spokojnego kierowcę. Może również świadczyć o tym fakt, że przez te wszystkie lata otrzymałam tylko sześć mandatów. Czasami zastanawiam się czy 50 km/h w mieście to dobry pomysł. Uważam, że szybkość powinna wynikać z jakości dróg i być dostosowana do płynności jazdy na danym odcinku. Z motoryzacja kojarzy mi się jeszcze jedna historia. Kiedyś wygrałam mercedesa w programie „Koło fortuny”. I ten piękny samochód zepsuł się po 200 km.
dr Bogdan Kloch dyrektor rybnickiego muzeum
Prawo jazdy zdałem w grudnu 2005 roku w Jastrzębiu–Zdroju. Kilka miesięcy wcześniej, za pierwszym podejściem, udało mi się oblać część testową. Tak naprawdę nigdy nie potrzebowałem samochodu, dlatego tak późno zabrałem się za zdawanie prawa jazdy. Niemniej, teraz, kiedy już jeżdżę, sprawia mi to ogromną frajdę i satysfakcję. Nie zdarzyło mi się, na szczęście, przeżyć przygody za kółkiem. Choć, pierwszy mandat mam już za sobą – w okolicy „Kotwicy” w Rybniku musiałem zapłacić 200 zł. Sam egzamin wspominam bardzo dobrze, mimo fatalnej aury. Egzaminator był bardzo fajnym człowiekiem, rozmawiał ze mną i był bardzo uprzejmy, niemniej cały czas sprawdzał moją czujność. Przyznam szczerze, że ze zdanego egzaminu na prawo jazdy cieszyłem się chyba bardziej niż z uzyskania tytułu doktora. Satysfakcja jest nieopisana.
Adam Giza – prezenter telewizyjny
Udało mi się zdać egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem – 26 listopada 2006 roku. Minęło więc nieco ponad 4 lata.Jazda samochodem to dla mnie... obowiązek. Z uwagi na wykonywany zawód przemieszczam się bardzo, bardzo często. Ostatnio jak spojrzałem na licznik kilometrów w moim aucie to się lekko przeraziłem... w ciągu roku przejechałem 40 tysięcy kilometrów. Jestem kierowcą zdecydowanie klnącym, ale podobno dziennikarze to najbardziej klnąca profesja. Tym sobie tłumacze przeklinanie podczas podróżowania. Wstyd się przyznać ale bardzo często łapię mandaty. Większą część 2010 roku jeździłem z duszą na ramieniu ponieważ 13 września miałem na koncie równe 24 punkty! Każde kolejne oczko byłoby równoznaczne z koniecznością udania się na powtórny egzamin. Cóż, dużo jeżdżę, wiecznie nie mam czasu i to odbija się na szybkości. „Na ekranie taki mądry, a na drodze taki głupi” takimi słowami przywitał mnie jeden z rybnickim funkcjonariuszy podczas kontroli prędkości. Na szczęście wtedy sprawa zakończyła się pouczeniem! Słowa pana policjanta jednak na długo zapadły mi w pamięć. Co do wypadków to mam jeden poważniejszy na sumieniu. Będąc młodym, brawurowym kierowcom próbowałem udowodnić, że można wyprzedzić na rybnickiej obwodnicy 5 samochodów za jednym zamachem. Wtedy na drodze stanął mi miejski autobus. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wyciągnąłem wnioski i dziś jestem już grzecznym kierowcą. Ciekawą przygodą była dla mnie także podróż samochodem do Bułgarii w 2010 roku. Niesamowite uczucie jak wsiadasz za kółko, odpalasz nawigację, a tam głęboki głos Krzysia Hołowczyca mówi... 1750 km do celu, 29 godzin, 50 km prosto. Uwierzcie mi, że jak po 10 godzinach ten sam Hołowczyc mówi: 1000 km do celu, 19 godzin prosto to … jest się, mówiąc delikatnie, wkurzonym! Sama podróż była bardzo miła. Po przejechaniu całej Rumunii Polak zaczyna wierzyć, że nasze, polskie drogi są … SUPER NOWOCZESNE.
Michał Szepelawy – rektor PWSZ
Prawo jazdy zdobyłem na początku lat 80–tych. Egzamin zdawałem na maluchu. Później jeździłem fiatem 126p, później przesiadłem się do opla i zostałem już wierny tej marce. Teraz jeżdżę vectrą z silnikiem 1.9 TDi, to bezpieczne i mocne auto. Preferuję jazdę rozważną i denerwują mnie kierowcy wyprzedzający na trzeciego i nonszalanccy tirowcy. Rocznie jeżdżę średnio po 20 tys. km. Najwięcej problemów sprawia mi cofanie.
Marzena Korzonek – piosenkarka
Prawo jazdy mam od 15 lat, zdałam je w 17. roku życia. Kurs zrobiłam w Raciborzu – szkole jazdy Marka Czyża, egzamin zdawałam w Wodzisławiu Śląskim. Zdałam za drugim razem. Pierwszy oblałam, bo przejechałam na czerwonym świetle, które włączają piesi. Ktoś wcisnął przycisk i odszedł, więc nikogo nie było przed przejściem. Z samego kursu pamiętam, że na pierwszej jeździe jechałam od parkingu przy Matce Bożej do centrum z zawrotną prędkością 20–30 km na godzinę! Pierwszy kontakt z samochodem był trudny, miałam problemy ze skrzynią biegów, która szarpała. Preferuję jazdę zrównoważoną, bezpieczną, szczególnie odkąd jeźdżę z dziećmi. Zdarza mi się jechać szybko, kiedy gdzieś się śpieszę, ale to są wyjątkowe sytuacje. Mandaty w ciągu tych 15 lat mojego jeżdżenia się zdarzały, zawsze za prędkość. Na pewno nie zgadzam się z opinią, że kobiety jeżdżą gorzej niż mężczyźni. Denerwuje mnie określenie „baba za kierownicą”. Moim zdaniem taką przysłowiową „babą” może być zarówno kobieta jak i mężczyzna. Dużo jeżdżę, a moi bliscy – tata i mąż – czują się bezpieczni kiedy prowadzę i nawet nie obawiają się wtedy zasnąć.
Ryszard Wolny – mistrz olimpijski
Prawo jazdy mam od 22 lat. Egzamin miałem w 1989 roku w Mysłowicach. Zdałem go za pierwszym razem. Na początku jeździłem maluchami, potem przyszedł czas na opla, audi, volkswagen itd. Zdarzało mi się łapać mandaty, głównie za przekroczoną prędkość. Byłem ostatnio z synem na egzaminie i muszę przyznać, że kiedyś zdawało się lepiej. Od razu można było zdawać teoretyczny egzamin i przechodziło się do praktycznego. Obecnie jest to utrudnione, bo przyszli kierowcy muszą zdać najpierw teoretyczny, a później przyjechać raz jeszcze, aby zdać praktyczny. Jest to marnowanie czasu i pieniędzy na dojazdy.