Droga za milion straszy kierowców
Po remoncie, który kosztował podatników milion złotych, ulice Warszawska z Wileńską mają nową organizację ruchu. Kogo nie spytamy, ten ma do niej zastrzeżenia. Najbardziej brakuje tu pasa rozdzielającego kierunki jazdy. Auta mijają się niebezpiecznie blisko. Policja i ekspert od ruchu drogowego domagają się takiego oznakowania, a w magistracie radzą przyzwyczajać się do jego braku.
Materiał wideo:
Ulice Warszawska z Wileńską, wyremontowane w zeszłym roku, wzbudzają u kierowców liczne kontrowersje. Raz, że zabrano im miejsca postojowe, dwa, że niebezpiecznie się nimi poruszać. Bo na dobre zniknęła oś wyznaczająca kierunki jazdy.
Taką Warszawską czy Wielńską pamiętamy z przeszłości – z przerywaną linią pośrodku. Od zakończenia remontu oznakowania tego typu nie ma i jak wyjaśniają urzędnicy miejscy – nie będzie. Ich zdaniem nowa organizacja ruchu, wprowadzona tu po modernizacji szosy, uniemożliwia wymalowanie podziału jezdni na dwa kierunki. Przez umieszczenie na tej drodze ścieżki rowerowej zostało na niej za mało miejsca na, wydawałoby się niezbędne, oznakowanie.
Co na to kierowcy?
Jeżdżą – zwłaszcza po zmroku – z duszą na ramieniu. Za dnia jest łatwiej ale gdy wieczorem trafi tu gość spoza miasta to może pomyśleć, że droga jest jednokierunkowa i jedzie środkiem. – Zrobili bubel. To nie było potrzebne – mówi nam podirytowany mieszkaniec Ostroga. – Czasami nie wiem jak się zachować. Tędy jeżdżą tiry z dostawami do marketów, wtedy nie sposób się z nimi zmieścić nie wjeżdżając na ścieżkę rowerową – narzeka jedna z mieszkanek osiedla przy Warszawskiej. – Przerywana linia na środku jezdni bardzo by się tu przydała – uważa zawodowy kierowca z długoletnim stażem.
O tym jak niełatwo porusza się teraz nową Wileńską i Warszawską przekonaliśmy się zbierając materiały do tego artykułu. Kolega z redakcji, który pomagał przy zdjęciu z pierwszej strony, jechał odremontowaną drogą pierwszy raz po zmianach na niej i przyznał, że nie wiedział za bardzo jak się zachować na niejako „łysej” trasie. – Wiem, że powinieniem się trzymać prawej strony ale brak wyznaczonego środka skłania do jazdy niczym po drodze jednokierunkowej – zauważył dziennikarz.
Zabytkowa przeszkoda
Pytamy w magistracie dlaczego nie ma już podziału jezdni. – Bardzo byśmy chcieli aby się tam pojawiła, ale jest za wąsko na takie oznakowanie. Chcieliśmy szerszej ulicy, ale na przeszkodzie stanęły zabytki przyrody. Drogi nie można było przebudować kosztem pasów zieleni, bo znajdują się tam unikalne drzewa, chronione prawem – wyjaśnia Wojciech Krzyżek wiceprezydent Raciborza.
Z nowej organizacji ruchu w tym miejscu zadowoleni są za to rowerzyści. Jest ich tu znacznie więcej niż wcześniej. Pasjonat turystyki rowerowej Leszek Szczasny mówi, że życzy innym miastom tak dobrze wykonanej ścieżki rowerowej jak po Warszawskiej i Wileńskiej w Raciborzu. Ale brakiem wyznaczenia osi jezdni jest zdziwiony. – Byłem przekonany, że się pojawi, że to tylko tymczasowe rozwiązanie – komentuje gdy mówimy, że linii przerywanej tam nie będzie.
Przyszłość w szykanach
Są za to na nowej drodze unikalne, nie tylko w skali kraju, szykany oddzielające ścieżkę od drogi dla samochodów. Kierowca z Ostroga nie zostawia na nich suchej nitki. – Jak zrobi się ślisko i ktoś najedzie na tę przeszkodę to zobaczymy opłakane skutki nowatorskiego rozwiązania – przestrzega raciborzanin. Jego zdaniem wąska droga nierzadko zmusza kierujących do zahaczania o szykany, zwłaszacza przy wyjazdach z podporządkowanych ulic. W magistracie bronią swego pomysłu. – Na linię oddzielającą scieżkę rowerową od drogi nie wolno najeżdżać, to wbrew przepisom. Tras dla rowerów wyposażonych w takie szykany będzie w Raciborzu więcej. Obecnie kładziemy je na ul. Wschodniej w Studziennej – dodaje zastępca prezydenta. Wojciech Krzyżek zapewnia, że kierowcy przywykną do nowych rozwiązań choć przyznaje, że wymaga to czasu.
Wąsko ale z poboczem
Wileńska – Warszawska bez środka jezdni to niejedyna droga pozbawiona tego oznakowania. Ostatnio są one modne w powiecie, gdzie remonty przeprowadzało starostwo. Takie są np. trasy między Pawłowem i Modzurowem oraz Kornicami czy drogi dojazdowe do Wojnowic. Ale jak zaznacza starosta raciborski Adam Hajduk, szosy te mają stosowne pobocza, na które kierowca może „uciec” przed nadjeżdżającym pojazdem o dużych rozmiarach. W centrum kierujący musi złamać prawo i zająć część trasy dla rowerzystów. Dodajmy przy tym, że przy tych ulicach znajdują się trasy dojazdowe do trzech dużych supermarketów, regularnie zaopatrywanych przez tiry.
ma.w
Pechowa droga
Wpierw wykonawca remontu raził mieszkańców swą opieszałością w podejściu do roboty. Postawił pachołki, zamknął ruch, a drogowców nie było widać tygodniami. Zapewniał, że zmieści się w terminie, a potem przekroczył go na tyle, że poniósł dotkliwą karę pieniężną. Gdy drogę oddano do użytku burzyli się mieszkańcy pobliskich osiedli bo z Wielńskiej i Warszawskiej zniknęło kilkadziesiąt miejsc parkingowych (pod szkołami i blokami). Na pocieszenie obiecano im parking przy Pałacu Ślubów, ma być gotowy najpóźniej jesienią. Teraz pojawiło się niezadowolenie z braku oznakowania poziomego, którego brakuje miejscowym i wprowadza w błąd przyjezdnych. Czy jest coś jeszcze co może nas zaskoczyć na tej ulicy?
Policja: drogę można podzielić, nawet niesymetrycznie
Aspirant sztabowy Grzegorz Mederski, który w raciborskiej komendzie zajmuje się ruchem drogowym nadzorował z ramienia policji przebudowę drogi. Przekazał do magistratu uwagi na temat nieprawidłowości w organizacji ruchu na Wileńskiej i Warszawskiej. Miał zastrzeżenia co do oznakowania skrzyżowań z ulicami Matejki oraz Ogrodową, gdzie kierowcy mogą mieć problem z przepisową jazdą. W rozmowie z nami Mederski był zdziwiony, że obecna postać rozwiązań zastosowanych na wyremontowanych ulicach ma charakter ostateczny. – Brak linii wyznaczającej oś jezdni bardzo przeszkadza w bezpiecznej jeździe. W warunkach ograniczonej widoczności czyli po zmroku, w deszczu czy podczas mgły brak takiego oznakowania znacznie utrudnia poruszanie się po drodze – zaznacza funkcjonariusz. Mederski dodaje, że jest to również problem dla pracy policjantów ustalających okoliczności zdarzeń drogowych. Ponadto polemizuje ze stanowiskiem urzędników, którzy tłumaczą brak podziału szosy jej obecną szerokością. – Podział jezdni nie musi być symetryczny. Prawo o ruchu drogowym określa czym jest pas jezdni. W tym przypadku nierówny podział drogi na dwie części uzsasadniony jest poprawą warunków bezpiecznego poruszania się po niej – tłumaczy specjalista w wydziale ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu.
Dr inż Niedziela z Politechniki Śląskiej: oś jezdni należy wyznaczyć
Naukowiec specjalizujący się w zagadnieniach organizacji ruchu drogowego Zdzisław Niedziela z Politechniki Śląskiej uważa za niedopuszczalne wprowadzenie tak istotnej zmiany na Wileńskiej i Warszawskiej jak rezygnacja z wyznaczenia osi jezdni. – Skoro wcześniej takie oznakowanie tam było i droga nadal jest dwukierunkowa to należy tę linię narysować albo zmienić drogę w jednokierunkową skoro nie spełnia norm – podkreśla pan doktor. Jego zdaniem każde inne rozwiązanie obniża poziom bezpieczeństwa na tej drodze. – Nie powinno się dopuszczać już w fazie projektowania do takich rozwiązań. Potraktowałbym to nawet jako błąd w projekcie – zauważa. Niedziela podziela opinię z komendy policji, że oś może dzielić jezdnię na dwie, nawet nierówne części. – Jeżeli potok ruchu jest tam intensywny, to dla bezpieczeństwa jeżdżących pas wyznaczający oś jezdni należy nanieść. Strumienie jazdy należy oddzielać – podkreśla naukowiec. Niedziela zauważa podobny problem w wielu miastach, gdzie próbuje się nierzadko na siłę tworzyć trasy rowerowe w warunkach, które nie sprzyjają powstaniu ścieżki. – Władze ulegają modzie i lobby rowerowemu, robią ścieżki na siłę, zapominając, że zmiany mogą utrudnić życie kierowcom – podsumowuje pracownik naukowy Politechniki Śląskiej.
Projektant: jezdni nie można dzielić
Na etapie prac koncepcyjnych analizowane były różne warianty remontu drogi i lokalizacji ścieżki rowerowej, z których za najkorzystniejszy uznany został wariant który zakładał jezdnię o szerokości 6,0 m, z miejscowymi zwężeniem do 5,5 m. Wariant ten pozwala na komfortowe poruszanie się pojazdów po ulicy Warszawskiej i Wileńskiej z dopuszczalną prędkością. Wydzielenie z jezdni ścieżki rowerowej o szerokości 2,0 m pozwoliło oddzielić od siebie ruch samochodowy, rowerowy oraz pieszy (z wyjątkiem skrzyżowania typu rondo ulic Wileńskiej i Ogrodowej gdzie zaprojektowano odcinek ciągu pieszo – rowerowego).
Szerokość jezdni po wydzieleniu ścieżki rowerowej wynosi 6 m z miejscowym przewężeniem do 5,5 m. Przed remontem jezdnia miała szerokość 7,5 – 8 m, jednakże parkujące na jezdni samochody osobowe zmniejszały jej szerokość do istniejącego obecnie wymiaru.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami linie segregacyjne oddzielające od siebie pasy ruchu prowadzące w przeciwnych kierunkach można stosować w przypadku szerokości jezdni minimum 6,5 m. Obecna szerokość jezdni nie kwalifikuje się do zastosowania linii segregacyjnych oddzielające od siebie pasy ruchu.
Piotr Lilla, ML Design Biuro Inżynieryjne, Kończyce Małe
Sonda nowin: Co sądzą panowie o nowej organizacji ruchu na Warszawskiej i Wileńskiej?
Henryk Śmieja z Raciborza
Środek jezdni to podstawa, a tutaj go brakuje. Powinien być. Bez środka ciężko się jeździ we mgle albo wieczorami. Wydaje mi się, że ta droga jest za wąska by wydzielać z niej pas dla rowerów. Ścieżka po chodniku byłaby lepsza.
Mateusz Thomas z Raciborza
Jeżdżę tędy do szkoły, codziennie. Teraz dzięki ścieżce jest dużo bezpieczniej. Wcześniej samochody zbliżały się do rowerzystów, trzeba było bardzo uważać. Na ścieżce jedzie się spokojniej. Jest dobrze wykonana, cieszę się, że powstała.
Bernard z Raciborza
Życie pokaże czy to rozwiązanie się sprawdzi. Ja wiem jak tędy ludzie jeżdżą. Szybko, wyprzedzają. Jak któryś na prędkości wpadnie na te czerwone klocki i odbije w chodnik to będzie tragedia. Przydałaby się obecność policji z radarem.
raciborz jest chorym miastem!!
Najważniejsze jest bezpieczeństwo uczestników ruchu. Okazuje się jednak, że w Raciborzu ważniejsze są chore ambicje kilku urzędników. Podobnie jak z aquaparkiem, gdzie chore ambicje i urojenia odnośnie oczekiwanej liczby uczestników wygrały z prostym rachunkiem ekonomicznym.