Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: halloweenowe szaleństwo zaczyna się... w sierpniu
Szał na Halloween w Nowym Jorku zaczyna się już na początku sierpnia. Zupełnie jak w Polsce znicze i wieńce na święto zmarłych, można kupić już dwa miesiące wcześniej, tak w Stanach z początkiem sierpnia można dostać dynie, kostiumy, ozdoby halloweenowe, świeczki i słodycze.
W supermarketach o nadchodzącym Halloween przypomina nam każdy produkt na jaki tylko spojrzymy. Na opakowaniach płatków śniadaniowych pojawiają się duchy i wampiry. Limitowane edycje napojów i jogurtów z wiedźmami i gnomami zajmują całe regały. Posypka na pączkach zmienia kolor z tęczowego na pomarańczowy. Nawet opakowania artykułów higienicznych zmieniają kolor na pomarańczowy, przyozdobiony czarnymi nietoperzami albo kocurami.
Domy i ogrody przystrojone są już zwykle parę tygodni przed samym Halloween. Okna skąpane w ciemnopomarańczowej poświacie bijącej z wymyślnych lampionów, wydrążonych dyni i świec przyciągają swoim ciepłym blaskiem. Drzewa spowite są białymi pajęczynami, równiutko przycięte trawniki przystrojone rożnego rodzaju trumnami, dyniami i gnomami. Domy przyozdobione są kolorowymi lampkami lub lampionami. Na drzwiach wiszą szkielety, momentami popychane przez delikatne powiewy jesiennego wiatru. Wszystko przygotowywane jest z ogromnym namaszczeniem.
Czytaj również: Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: słów kilka o wygodnictwie Amerykanów
Nie tylko dzieci podekscytowane są wizją listopadowej nocy pełnej zjaw, upiorów i słodyczy, ale także dorośli czekają na ten dzień z niecierpliwością. Nic dziwnego. Teatralny, kolorowy i radosny sposób obchodzenia tego święta pozwala zapomnieć na moment o pracy, problemach i monotonii codziennego życia. Tego dnia, późnym popołudniem, dzieciaki przebrane za duchy, wiedźmy lub superbohaterów zaczynają wędrować od domu do domu, wykrzykując słynne „Trick or treat” czyli „Cukierek albo psikus”.
Ale to nie wszystko. Swoją chwilę szaleństwa mają także dorośli. W noc poprzedzającą Halloween, wszelkie bary i restauracje pękają w szwach od ilości przebierańców w szampańskim nastroju. Organizowane są bale czarownic, wampirów i innych strachów. Oczywiście zamiast prawdziwej krwi, w barach leje się jedynie Bloody Mary...
W miasteczkach i większych miastach organizowane są parady, w których uczestniczą tysiące przebranych za różne stwory i postacie osób.
Czytaj również: Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Droga do szczęścia
Pamiętam, że dokładnie 26 września, moje host dzieciaki wparowały do mojego pokoju trzymając w rączkach po dwie reklamówki i poprosiły, żebym poszła z nimi i pomogła przyozdobić im dom. Na początku nie miałam pojęcia co się szykuje, ale kiedy zajrzałam do siatek i moim oczom ukazały się dynie, lampiony i strachy na wróble... nadal nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Zszokowana jak nigdy dotąd poszłam do pokoju, w którym siedziała moja host mama i zapytałam, czy naprawdę mamy teraz przystrajać dom na Halloween. Ja byłam zdziwiona, ale ona była jeszcze bardziej zdziwiona ode mnie, że w ogóle pytam i że się dziwię. Powiedziała mi, że już przecież najwyższy czas.
Po dłuższym zastanowieniu doszłam jednak do wniosku, że nie ma w tym za bardzo nic dziwnego. W wielu polskich domach choinki na święta przystrojone są już pod koniec listopada. Tutaj jest dokładnie tak samo. Z resztą w Nowym Jorku na 133 Mulberry Street, sklep z ozdobami świątecznymi „One Year Round Shop” otwarty jest przez cały rok! Ahhh ta Ameryka...
W październiku otwieranych jest wiele nawiedzonych domów. Są to domy, w których przebrani za upiory aktorzy mają za zadanie wystraszyć gości najbardziej jak tylko się da.
Czytaj również: Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Greenpoint zwany Małą Polską
Na początku października 2013 roku udałam się z czterema koleżankami do Bloody Manor na 136 Varick St na dolnym Manhattanie. Była to jedna z najstraszniejszych rzeczy jakie w życiu widziałam. Długie ciemne korytarze, trójwymiarowe ściany i wyskakujące zza rogu maszkary mogą z łatwością przyprawić człowieka o mini atak serca. Po wyjściu z Blood Manor serce tak mi waliło, że musiałam usiąść na moment na ławce i przywołać obrazy ślicznych małych, mięciusieńkich kotków, aby mój mózg mógł wrócić do normalności.
Na szczęście w większości nawiedzonych domów zasada jest taka, że aktorzy przebrani za potwory i strachy nie mogą dotykać gości. Można więc odetchnąć z ulgą i nie martwic się o to, że jakieś monstrum zaciągnie nas do ciemnego pomieszczenia i będzie straszyć swoją wymalowaną zezowatą gębą.
Będąc w Nowym Jorku w okresie jesiennym (nawiedzone domy otwarte są tylko w październiku i na początku listopada) warto odwiedzić parę halloweenowych atrakcji takich jak Blood Manor, Nightmare Killers 2, Horseman’s Hollow, Pure Terror Screampark, Trapped in Purgatory, The Haunt at Rocky Ledge i wiele innych.
Czytaj rónież: Daria na tropie, czyli jak się żyje w USA: Rybniczanka na Dzikim Wschodzie Ameryki
Również wszelkiego rodzaju ogrody chcą popisać się kreatywnością. New York Botanical Garden na Bronxie także nie pozostaje w tyle z atrakcjami. Przez kilka ostatnich dni października w ogrodzie można podziwiać wystawę wydrążonych z dyni różnych przedziwnych istot, rzeźb i przedmiotów. Najlepiej udać się tam późnym wieczorem, kiedy wszystko jest podświetlone. Niezwykła gra kolorów oraz przepiękne dekoracje robią ogromne wrażenie na każdej przybyłej na wystawę osobie.
Zdecydowanie największą atrakcją w Nowym Jorku jest parada halloweenowa. Czyste szaleństwo. Oczywiście w jak najbardziej pozytywnym tych słów znaczeniu. Ludzie poprzebierani za wszystko... zombie, wiedźmy, superbohaterów... w 2013 roku wiele osób przebrało się także za Miley Cyrus parodiując jej wygląd z teledysku „Wrecking Ball”.
Sama parada trwała od godziny siódmej do godziny jedenastej. Tłumy zebrały się już jednak dużo wcześniej. Pochód straszydeł miał miejsce na 6th Avenue, startując z okolic SoHo (jednej z dzielnic Manhattanu). Ludzi było tak wiele, że ciężko było przecisnąć się do barierek i cokolwiek zobaczyć. Ale nie tylko ja miałam ten problem. Inni, aby zrobić jakiekolwiek zdjęcia, wdrapywali się na różne słupy, parapety i inne tego typu obiekty, które umożliwiały im zrobienie zdjęć. Niektórzy przynosili nawet własne drabiny...
Pogoda 31 października była wręcz niesamowita. Ponad 22 stopnie, zero wiatru, jedynie lekka mżawka. Kto by pomyślał, że to początek listopada.
Daria Muszyńska