Wodzisław: Podstawówki i gimnazja bezpieczne na pięć lat, potem się zobaczy
Miasto przygotowuje strategię oświaty na lata 2015 - 2020. Dokument wkrótce trafi do konsultacji z mieszkańcami.
Trwają prace nad nową strategią dla miejskiej oświaty, czyli określeniem, ile ma być szkół podstawowych i gimnazjów, ilu nauczycieli, na co powinien być położony nacisk, co trzeba poprawić, żeby jakość kształcenia była jak najwyższa, a koszty dla miasta do przyjęcia. Nad dokumentem pracuje zespół 11 osób złożony m.in. z dyrektorów szkół, pracowników wydziału oświaty pod przewodnictwem pełnomocnika prezydenta Eugeniusza Ogrodnika. - Nie korzystamy z pomocy zewnętrznej firmy, robimy to własnymi siłami - mówi Ogrodnik.
Pomysły z warsztatów
Prace nad strategią podzielono na cztery etapy. Pierwszym było określenie stanu aktualnego oświaty, w tym mocnych i słabych stron, szans, zagrożeń. Wypowiadali się dyrektorzy, nauczyciele, przedstawiciele stowarzyszeń, instytucji, klubów sportowych, związków zawodowych, związków wyznaniowych, w sumie około 150 osób. Teraz trwa wyznaczanie kierunków, zadań, celów strategicznych. Bardzo ważny będzie etap trzeci - konsultacje społeczne. Projekt dokumentu będzie opublikowany na stronie miejskiej, czy wyłożony w formie papierowej w urzędzie. Konsultacje zaplanowane są na lipiec. W sierpniu strategia ma trafić pod obrady rady miejskiej i prawdopodobnie zostanie uchwalona.
Co proponują autorzy strategii?
Uważają, że należy zostawić obecną sieć szkół podstawowych i gimnazjów bez zmian do 2020 roku. - Sześciolatki wypełniły klasy pierwsze, a potem wypełnią gimnazja - tłumaczy Ogrodnik. Zapowiedzi o pozostawieniu sieci bez zmian może dziwić zważywszy na fakt, że sami dyrektorzy szkół wśród słabych stron oświaty wykazali, iż liczba placówek przekracza zapotrzebowanie na miejsca. - Dyrektorzy patrzą dalej w przód, na prognozy co do liczby urodzeń. Prognozy wskazują, że dzieci będzie ubywać, dlatego kwestia sieci szkół po roku 2020 jest otwarta. My szykujemy strategię na najbliższe pięć lat - mówi Ogrodnik. Jest przeciwnikiem zmniejszania sieci wyprzedzająco, z myślą o tym, co będzie za kilka lat. - Uważam, że zamykając teraz jakąś placówkę tak zagęścilibyśmy sieć, że obyłoby się to ze szkodą dla komfortu i jakości nauczania. Szkoły w dzielnicach działać muszą, co więcej działają dobrze. A w centrum wszystkie są wypełnione i wypełnione będą przez sześć lat. Później trzeba będzie się tym zastanowić - mówi Ogrodnik. Zatem sieć szkół nie zmieni się na razie.
Część nauczycieli do zwolnienia
Co innego z nauczycielami. Pewna grupa straci pracę. Jaka? Tego Eugeniusz Ogrodnik precyzyjnie nie podaje. W każdym razie rzecz dotyczy nauczycieli nauczania początkowego. Obecnie są potrzebni do objęcia klas sześciolatków. Jednak kiedy ci uczniowie skończą trzecią klasę, a w ich miejsce nie będzie tylu nowych dzieci, część nauczycieli zostanie zwolniona. - Dyrektorzy powinni więc przyjmować do pracy nauczycieli tylko na okres funkcjonowania tych oddziałów, na umowy na czas określony. Wiadomo bowiem, że nauczyciel jest chroniony kartą nauczyciela i normalnie nie da się go zwolnić - wyjaśnia Ogrodnik.
Szachy rozwiną uczniów?
Władze zamierzają w szkołach postawić mocno na przedsiębiorczość, kreatywność. Stąd jest pomysł, by wprowadzić obowiązkową naukę gry w szachy. Na razie będzie to realizowane pilotażowo w trzech placówkach - SP 1, SP 3 i SP 8, począwszy od klas drugich, po dwie godziny tygodniowo. Nauką zajmą się szkoleniowcy z klubu szachowego Baszta. Te trzy szkoły zostały wytypowane przez klub z uwagi na najlepsze wyniki uzyskane w tegorocznej lidze szachowej. - Chcielibyśmy, aby były to zajęcia obowiązkowe, ale bez ocen - mówi Ogrodnik.
Inne, bardziej kreatywne ma być uczenie np. j. polskiego, matematyki czy angielskiego. Autorzy strategii przekonują, że nauczyciele mają się bardziej bawić wiedzą z uczniami. Są to wzorce wzięte z Zachodu i tam się ponoć sprawdzają. Zajęcia są ciekawsze i dzieci więcej się dowiadują. Na razie wynajęte firma szkoli pojedyncze osoby ze szkół, ci z kolei przekażą swoją wiedzę o kreatywnej pracy z uczniem pozostałym nauczycielom. Zadaniem dyrektorów będzie egzekwowanie od nauczycieli kreatywności, ocenianie ich oraz motywowanie, np. finansowe. Zarządzający szkołami mają dostać na to fundusze. Ocenianie z zasady jest jednak subiektywne i może budzić sprzeciwy nauczycieli. Wiadomo już, że miasto nie będzie wyznaczało schematów oceny nauczycieli, ani ingerowało w decyzje dyrektorów. Ocena ma być wyłączną kompetencją dyrekcji. - Uważam, że sama rada pedagogiczna powinna się nawzajem mobilizować, będzie wiadomo, kto jest chwalony, kto nie - mówi Eugeniusz Ogrodnik.
Koniec z przechowalniami
Duży nacisk ma być położony na świetlice. Miejsca te powinny przestać być tzw. przechowalniami uczniów do momentu odbioru ich przez rodziców. Mają się tam odbywać zajęcia kulturalne, sportowe, czy profilaktyczne. Każda szkoła ma opracować własną strategię dla świetlicy. Wiąże się to z tego faktu, że do szkół chodzą dzieci z różnych środowisk, z różnymi zainteresowaniami, problemami. Stąd szkoły mają im dobrać adekwatne zajęcia świetlicowe. Kolejnym pomysłem są Edukacyjne Klastry Dzielnicowe. Ma ich być dziewięć, tyle, ile dzielnic miasta. Skupią szkoły, przedszkola, radnych miejskich, dzielnicowych, przedsiębiorców dla wzbogacenia edukacji.
(tora)
Komentarz
Pełnomocnik prezydenta podkreślił, że konsultacje społeczne są bardzo istotnym elementem tworzenia strategii oświatowej. Zastanawiam się więc, czy lipiec jest właściwym momentem na przeprowadzenie tych konsultacji. Ludzie wyjeżdżają na wakacje, wypoczywają i raczej starają się myśleć o wszystkim, tylko nie o szkole. Choć z drugiej strony może jest w tym jakaś myśl. Otóż dorośli nie mając na głowie codziennego pilnowania swoich pociech w nauce czy odrabianiu lekcji mogą poświęcić trochę czasu by sprawdzić jaki jest pomysł urzędników na gimnazja, lub czy podstawówka, do której za kilka lat pójdzie malec będzie jeszcze istnieć.
Nawiasem mówiąc dość wygodne jest podejście: zostawmy teraz wszystkie szkoły, a potem się zobaczy. Czytaj - potem, po wyborach samorządowych. Najwyżej martwić się będą następcy. Obecna władza widocznie ma dość burz związanych z SP 28, żeby wywoływać następne.
Tomasz Raudner