Przyłbice nie chronią przed wirusem. Naukowcy zalecają maseczki
Przyłbice to bardzo słaba ochrona przed koronawirusem wynika z najnowszych badań. Również coraz więcej naukowców namawia, aby zamiast przyłbic zakładać maseczki.
- Nie podlega dyskusji, że noszenie maseczek jest bezwzględnie konieczne, jeśli chcemy zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii koronawirusa – powiedział PAP prof. Bolesław Samoliński, specjalista zdrowia publicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Niektóre osoby zamiast maseczek, wybierają osłonę twarzy z pleksi (przyłbicę). Tymczasem "nie są one żadną ochroną dróg oddechowych, ponieważ nie posiadają filtra powietrza wydychanego i wdychanego" - podkreśla prof. Samoliński. Zdaniem ekspertów, można je porównać raczej do okularów. Profesor Samoliński, powołując się na dane opublikowane w czasopiśmie medycznym "Lancet", zwraca uwagę, że najlepszą ochronę dają maseczki typu FP2 i FP3 z wymiennymi wkładami, które przepuszczają tylko 3 proc. aerozolu.
Polityka.pl opisuje również głosny ekeperyment przeprowadzony niedawno z w Japonii. Japońscy badacze wykazali to przy pomocy symulacji z zastosowaniem superkomputera Fugaku, który pozwala na przeprowadzenie ponad 415 kwadrylionów obliczeń w sekundę i jest najszybszym komputerem na świecie. Częściowo uruchomiono go niedawno, w czerwcu 2020 r., a pełnię funkcjonalności ma uzyskać w przyszłym roku.
Co wynika z najnowszej symulacji Fugaku? Otóż, jeżeli nosimy przyłbicę, to niemal wszystkie wydychane z ust krople o średnicy nie większej niż 5 mikrometrów ostatecznie przedostaną się poza obszar przegradzany przez plastikową osłonę. Podobnie w przypadku prawie połowy dziesięciokrotnie większych kropel. A przecież wszyscy wiemy, że SARS-CoV-2 rozprzestrzenia się głównie drogą kropelkową. Wniosek z tego taki, że jeżeli jesteśmy zakażeni, a w słabo wentylowanym pomieszczeniu przebywamy dłużej, to możemy przyczynić się do rozproszenia w powietrzu kropli zawierających patogen.
Podobne konkluzje płyną z badań przeprowadzonych przez amerykańskich badaczy i opublikowanych na początku września w czasopiśmie „Physics of Fluids”. Przy pomocy światła laserowego udało się im zwizualizować kropelki, złożone z wody i gliceryny, a wyrzucane z ust manekina, u którego symulowano kaszel i kichanie. W ten sposób wykazano, że choć założenie przyłbicy hamuje pierwotny strumień kropel, to następnie z dużą łatwością przemieszczają się one po osłonie i rozprzestrzeniają poza jej obszar. Nosząc przyłbicę i chodząc, możemy ostatecznie je roznieść po dość dużej przestrzeni - podaje serwis polityka.pl
Czytaj także:
Szmatą na twarzy POSIADA FILTYR !??!
tak? A jak ciągle słyszę od antycovidowców, że to maseczki nie chronią i ich noszenie jest bez sensu. Ludzie puknijcie się w łeb. Każdy wybiera taką ochronę w jakiej mu wygodniej. I przyłbice i maseczki mają swoje zalety i wady - i niech każdy sobie zdecyduje w czym mu lepiej funkcjonować. A są tacy co w ogóle nic nie chronią a mają najwięcej do powiedzenia. Tyle w temacie....
A jak się ma ten artykuł do reklamy powyżej
"MINI przyłbice dla firm i osób prywatnych już dostępne w naszym regionie!".
Hipokryzja wali po oczach!
Te przyłbice od początku były bez sensu, przecież to wszystko wylatuje spod maski bokami.
Naukowcy zalecają, ludzie przestańcie oddychać, to was uratuje.