Pożegnanie doktora Rogoszewskiego
Ten rok powinien przyzwyczaić nas do pożegnań. W mediach co dzień można trafić na nowy nekrolog. Jednak gdy odchodzi ktoś z naszego otoczenia okazuje się to zawsze zaskakujące i bolesne. Dziś żegnamy doktora Macieja Rogoszewskiego, wybitnego lekarza ginekologa – położnika i wielkiego człowieka. Dla kogoś kto go nie znał, informacja, że zmarł w wieku 82 lat zapewne zostanie skwitowana skinieniem głowy, akceptacją faktu, może lekką zadumą. Dla osób, które z nim pracowały oczywiste jest, że mimo wszystko śmierć zabrała Go zbyt szybko i niespodziewanie. Doktor aż do ostatnich dni wypełniał lekarskie przyrzeczenie niesienia pomocy potrzebującym i jego odejście stanowi ogromną stratę dla szpitala w Raciborzu.
Maciej Rogoszewski urodził się we Lwowie, skąd burzliwe wichry historii przeniosły Go na Śląsk. Tutaj zdobył wykształcenie i rozpoczął działalność naukową. Był adiunktem Kliniki Ginekologii i Położnictwa Śląskiej Akademii Medycznej w Zabrzu, a następnie w Katowicach. W latach 1979 – 2003 pełnił funkcję ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Rybniku, gdzie stał się żywą legendą, człowiekiem – instytucją. W ciągu tych lat wykształcił kilka pokoleń ginekologów, a wielu jego wychowanków zostawało później kierownikami oddziałów. Po przejściu na emeryturę Doktor nadal chętnie wspierał swoich dawnych podopiecznych wiedzą i umiejętnościami, i tak trafił do Raciborza.
Pracownicy naszego szpitala zapamiętają Go jako dżentelmena o manierach rodem z przedwojennego salonu. Dysponował olbrzymią wiedzą, którą chętnie dzielił się z młodszymi kolegami. Każdą wolną chwilę poświęcał na czytanie, z reguły najnowszych doniesień medycznych, ale także innych książek, przede wszystkim historycznych. Imponował wszystkim zapałem i chęcią do dalszej nauki, między innymi języków obcych. Jego wiedza i umiejętności położnicze uratowały zdrowie i życie wielu dzieci, a cenne rady przy stole operacyjnym pozwalały zakończyć sukcesem nawet bardzo poważny zabieg.
Gdy okoliczności zmusiły Go do rezygnacji z pracy w oddziale stał się filarem poradni ginekologiczno-położniczej, gdzie wszystkich, zarówno personel jaki i pacjentki, ujmował swoją klasą i profesjonalizmem.
Doktor zawsze z miłością wypowiadał się o żonie i córce, był bardzo dumny ze swoich wnucząt.
Mówi się, że lekarze odchodzą na wieczny dyżur, ale mam nadzieję, że Doktor będzie teraz mógł sobie po prostu odpocząć. Zasłużył na to jak mało kto. Będzie nam go bardzo brakowało.
Michał Kłosiński
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Niezwykły człowiek i niezwykły lekarz!
Najlepsi zawsze odchodzą zbyt wcześnie....
Szkoda, że tak rzadko żegnamy wartościowych ludzi także w ten sposób, jak to zrobił autor tego swoistego epitafium. Dziękuję autorowi i składam wyrazy współczucia rodzinie.
To był wspaniały człowiek, lekarz...