Zabójstwo księdza to nadal tajemnica
Mimo upływu 25 lat i pojawienia się nowych technologii w kryminalistyce, śledczym do dziś nie udało się zatrzymać mordercy księdza Henryka Kusia z Rybnika. Jego ujęcie utrudnili wierni, którzy zadeptali ślady.
Mieszkańcy Ligockiej Kuźni nadal pamiętają o zabójstwie ich długoletniego proboszcza. Ksiądz Henryk Kuś parafią św. Wawrzyńca zarządzał długo, bo od początku jej powstania, czyli od 1977 roku. Wcześniej był wikariuszem w NSPJ w Boguszowicach. Wówczas biskup powierzył mu organizowanie nowej parafii w Ligockiej Kuźni. Henryk Kuś postarał się o przeniesienie zabytkowego, drewnianego kościoła św. Wawrzyńca z Boguszowic do Ligockiej Kuźni. Doceniając jego zalety proponowano mu kilkakrotne objęcie większej placówki duszpasterskiej. Za każdym razem prosił o odroczenie przeniesienia z uwagi na inwestycje w kościele, które w końcowym efekcie sprawiły, że kościół stał się jednym z piękniejszych zabytków drewnianego budownictwa sakralnego w diecezji katowickiej. Jak twierdząparafianie, był dobrym kapłanem i gospodarzem parafii. Mieszkał na niewielkiej plebanii z gosposią.
W środę, 2 października 1991 roku ksiądz Henryk Kuś odprawił jak zwykle wieczorne nabożeństwo. Po tym zasiadł przed telewizorem. Telewizję oglądał od godziny 20.00. O godzinie 22.00 zarówno ksiądz, jak i gosposia już spali. Sprawca lub sprawcy dostali się na pogrążone w mroku probostwo około godziny 22.30 – 22.40. Najprawdopodobniej ksiądz został zaatakowany podczas snu. Napastnik zadał mu trzynaście ciosów nożem. Pierwsze trafiły kapłana w klatkę piersiową. Potem, gdy ksiądz próbował się bronić, morderca uderzał nożem w brzuch i w plecy. Sprawcaprawdopodobnie dostał się na plebanię przez otwarte okno w spiżarni. Wskazywała na to zerwana siatka w oknie oraz porzucony drąg, po którym mógł się wspiąć do okna. Są jednak poszlaki, które wskazują inną drogę.
Odgłosy walki zbudziły gospodynię. Niewiele myśląc włączyła kościelne dzwony, które spłoszyły napastnika. Na pomoc było za późno – ksiądz zmarł. Bijące w nocy dzwony postawiły na nogi parafian. Kilkadziesiąt osób zjawiło się na parafii zadeptując ślady mordercy. Do dziś w sprawie jest wiele niewiadomych. Policjantom na przykład nie udało się ustalić czy z plebani podczas mordu cokolwiek zginęło. Sprawą zajmują się policjanci z tzw. Archiwum X działającego w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Śledczy cały czas liczą na to, że być może po latach ktoś zechce im przekazać wskazówkę, która doprowadzi ich do zabójstwa proboszcza z Rybnika.
(acz)
nie leżały bezczynnie, ale sprawca mógł wiedzieć kiedy ksiądz uzbierał na tyle, żeby zapłacić za wykonaną usługę, nawet jeśli to było w ratach....na pewno sprawca wiedział o terminach spłat.
Możliwe, tylko pamiętaj, że to był moment nazwijmy to "remontowy". Ksiądz wszystko ładował w remont tego kościoła, wątpie, aby jakeś pieniądze leżały bezczynnie.
sprawca znał codzienny rytuał księdza, na pewno nie był katolikiem, to rok 1991 także mogł to być zwykły komuch. Wszystko wskazuje na to, że motywem morderstwa były pieniądze, których na farze nie brakuje. Być może morderca wiedział, gdzie ksiądz przetrzymuje pieniądze z ofiar, dlatego zdecydował od razu zabić księdza a potem w spokoju szukać. Nie założył pewnie że pierwszy cios będzie nieudany i że zbudzi to gosposię. Podejrzewam, że nic w tym dniu nie zgineło, bo sprawca nie zdąrzył znaleźć pieniędzy. Spłoszony uciekł i może w strachu nie dokonał już nigdy podobnego przestępstwa ze względu na niefart tego. Możliwe, że sprawca był dość młody i niedoświadczony w "tych sprawach".