Młody rolnik przyszłością dla tradycyjnego rolnictwa
Rolniczy powiat głubczycki to nie lada wyzwanie dla Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, mocno skoncentrowanej w ostatnim czasie na przyjmowaniu wniosków o przyznanie płatności obszarowych. Dobre gleby, intensywne uprawy oraz rolnicze tradycje sprawiają, że rolnicy stanowią dużą i liczącą się grupę społeczną, która świadomie sięga po europejską pomoc na rozwój swoich gospodarstw. Nad sprawnym przebiegiem przyjmowania rolniczych wniosków czuwała kierownik Biura Powiatowego ARiMR w Głubczycach Dorota Bartoszewska.
– Czy wydłużony terminy składania wniosków sprawił, że zostały lepiej i w mniej nerwowej atmosferze przygotowane?
– Przede wszystkim pozwolił unikać kolejek, a pracownikom wprowadzać wnioski na bieżąco. W poprzednich latach biuro było bardziej oblegane. Duże kolejki, ludzie wypełniali wnioski na miejscu, a my doradzaliśmy i korygowaliśmy zawarte w nich informacje. Od zeszłego roku działa nowa aplikacja do rejestracji i przyjmowania wniosków. Usprawniło to pracę. Obecnie nie wykonuje się żadnych adnotacji odręcznych, wszystko zapisywane jest w komputerze. W ubiegłym roku już nie mieliśmy kolejek. Podobnie było w tym roku. Rolnicy jeśli się ustawiali, to do stanowisk ODR, bo wypełnienie wniosku zajmuje trochę czasu. Nowy termin był korzystny również dla nas, ponieważ wnioski są trudniejsze, wymagają więcej niż poprzednie wyliczeń, dlatego doradcy potrzebowali też więcej czasu na ich przygotowanie.
– Czy liczba złożonych wniosków jest podobna do tej z lat poprzednich i czy trudniejsze kryteria dostępu do środków w nowej perspektywie nie zniechęciły rolników do starań o wsparcie finansowe znajdujące się w dyspozycji ARiMR?
– W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, przyjęliśmy ok. 1860 wniosków. Spodziewamy się, że mogą jeszcze nadejść te przesłane pocztą. Rolnicy spóźnialscy mają możliwość złożenia wniosków po terminie, w ciągu kolejnych 25 dni kalendarzowych, a więc do 10 lipca, ale pomoc jest pomniejszana o 1 proc. za każdy dzień zwłoki. Zainteresowanie wzbudziły wchodzące w życie nowe programy, np. młody rolnik w płatnościach bezpośrednich, wiele osób skusiła taka możliwość wsparcia. Potwierdza to bardzo dużo liczba numerów gospodarstw, którą nadaliśmy młodym ludziom.
– Pomimo bliskiego sąsiedztwa Agencji i ODR, doradcy także bezpośrednio u państwa pomagali rolnikom w przygotowywaniu wniosków o płatności obszarowe.
– Początkowo pomysł wspólnych stanowisk nie wszystkim się podobał, szczególnie, że siedziba ODR znajduje się piętro wyżej. W naszych biurach natomiast praca nie była dla doradców komfortowa, gdyż nie posiadamy na tyle pomieszczeń, żeby mogli pracować oddzielnie. W rezultacie siedzieliśmy obok siebie, jednak w przypadkach kontrowersyjnych mogliśmy porozmawiać i konsultować się.
– Co przysparzało rolnikom najwięcej kłopotu?
– Trudność sprawiały im we wnioskach obszary proekologiczne, pomyślane dla klimatu i środowiska. Zastanawiali się jak mierzyć np. pojedyncze drzewa, ich korony o określonych wymiarach. Wyjaśnialiśmy im to działanie. Razem z spersonalizowanym wnioskiem otrzymali w tabelarycznym zestawieniu wyliczone powierzchnie, a na mapkach zaznaczone naturalne elementy krajobrazu: drzewa, rowy, żywopłoty, co ułatwiało obliczenia przy wypełnianiu wniosków.
Rolników mogły też przerazić użyte w programie nazwy: zazielenienie czy dywersyfikacja. Pomimo, że program wydaje się trudniejszy, to w zasadzie rolnicy spełniają warunki zazielenienia, gdyż zwykle na ich polach są wymagane dwie lub trzy uprawy. Program był nowością również dla nas w agencji, musieliśmy się z jego nowymi zasadami zaznajomić i nauczyć się ich. Zwłaszcza, że od tego roku nie pracujemy na starych programach, a nową aplikację sukcesywnie poznajemy i korygujemy, to co jeszcze nie do końca działa dobrze.
– Większość rolników wolało składać wnioski osobiście niż przez internet.
– Z mojej rozmowy z nimi wynika, że aplikacja nie funkcjonuje tak, jak obiecywaliśmy, że będzie działała. Okazuje się, że ludzie natykali się na problemy, np. z wyrysowaniem działek na załączniku graficznym. Dlatego jedynie mniejsze gospodarstwa, które nie posiadają dużo działek, mogły z niej bez większych utrudnień korzystać. Gdyby nie ten problem wnioski przez internet byłyby dla nas ułatwieniem. Złożone elektronicznie uzyskiwały inny status, gdyż zostały wstępnie przekontrolowane. Te oddawane bezpośrednio pracownicy muszą sami wprowadzić i dwukrotnie sprawdzać. W tym roku wydaliśmy ok. 60 loginów, a wniosków przez internet jest nieporównywalnie mniej. W zeszłym roku platforma była jeszcze mniej funkcjonalna i pomimo, że wnioski były bardzo proste internetowo złożone zostały tylko cztery.
– Rolnicy chętnie korzystają z pomocy unijnej i coraz lepiej wiedzą w co inwestować otrzymane środki.
– Dziś rolnictwo prowadzone jest coraz bardziej świadomie i oczywistych rzeczy nie trzeba już tłumaczyć. Mamy 50 ponad 100-hektarowych gospodarstw, mamy też duże kombinaty: TOP FARMS, który posiada ponad 15 tys. ha i Kombinat Kietrz – 9,5 tys. ha. Trudno ocenić jaką politykę gospodarowania rolnicy obiorą w tym roku, ponieważ gospodarstwa dzielą się ze względu na nowe możliwości dopłat. Tendencją powszechną jest jednak, że przejmują lub dzierżawią ziemie gospodarstw mniejszych, dla których uprawa staje się nieopłacalna. Dobre urodzajne gleby, które stanowią 88 proc. całego areału ziemi głubczyckiej przeznaczane są przede wszystkim pod zboża – pszenicę, jęczmień, ale też kukurydzę i buraki. Mniejsze zainteresowanie wzbudza hodowla, skoncentrowana głównie w kombinatach. W 2004 r. było na naszych terenach 26 tys. sztuk bydła głównie mlecznego, a obecnie jest prawie o połowę mniej, bo 14 tys. sztuk w 250 siedzibach stad, ok. 40 tys. świń w 760 siedzibach stad oraz 54 owce w pięciu siedzibach stad. W głubczyckim mamy też 53 kozy, ale zainteresowanie tymi zwierzętami rośnie ze względu na modne dziś przetwory z koziego mleka.
Ewa Osiecka