Pszczoły, kaplica zamkowa z wosku pszczelego i powrót do natury – to co lubi Łukasz Kuschnik
Dają przykład pracowitości i oddania rodzinie, ich produkty stanowią dobrodziejstwo dla zdrowia, a organizacja życia w ulu jest wzorem dla szczycącej się wyższą inteligencją społeczności ludzi. Pszczoły – to im poświęcają cały swój wolny czas pszczelarze. Z nimi też swoją przyszłość związał Łukasz Kuschnik, pszczelarz z Krzyżanowic.
Zamiłowanie do miododajnych owadów łączy z szacunkiem dla natury i promowaniem piękna swojego małego miejsca na Ziemi, którym jest Raciborszczyzna. Dlatego nie przez przypadek pan Łukasz został laureatem Nagrody „Mieszko” 2018, przyznawanej osobom i organizacjom za wyjątkowe osiągnięcia dla powiatu raciborskiego.
Opierał się, by w końcu ulec pszczołom
Co najmniej trzy pokolenia Kuschników „pracowały” nad rozwinięciem pasji do pszczół krzyżanowiczanina, który długo opierał się, zanim sam zaopiekował się niewielką pasieką. Pan Łukasz z urodzenia jest raciborzaninem. Po ukończeniu studiów ekonomicznych w Opolu, poświęcił się… rolnictwu. Pracując w branży mlecznej, nieustannie w trasie, nie miał czasu dla pszczół, pomimo że ojciec „pszczelarzący” na ok. 70 ulach, chętnie dzielił się z nim swoją wie
dzą i ponad 40-letnim doświadczeniem w prowadzeniu pasieki. – Pomimo że w domu ciągle słyszałem o pszczołach, przez długi czas nie garnąłem się do pszczelarstwa. Tato, zaangażowany zawodowo zootechnik, początkowo miał niewiele uli, w porównaniu np. ze swoim kuzynem w Berlinie, który był w posiadaniu ok. 200 rodzin pszczelich. W wędrownym wozie po dziadku, pasieka taty urosła jednak z 20 do 40 uli – wspomina pan Łukasz. Dziedzicząc po dziadku talent do stolarstwa, chętnie pomagał przy stawianiu uli, ale też miodobraniu. Do dziś pamięta specyficzny zapach ula w wozach dziadka, stosowany zresztą w apiterapii, wykorzystującej „powietrze ulowe”.
Kilkuletnie starania ojca, aby zainteresować syna pszczołami w końcu skończyło się sukcesem. – Wymawiałem się ofiarowując mu pomoc przy jego ulach. Tato jednak był pewny, że rozbudzi we mnie pasję tylko wtedy, gdy będę miał własną pasiekę. Nie pomylił się – opowiada krzyżanowicki pszczelarz. Pan Łukasz zaczynał od pięciu uli. Wymieniali się wiadomościami, ojciec czytając prasę dla pszczelarzy, a syn – wynajdując nowinki w Internecie.
Obecnie pan Łukasz ma 60 rodzin pszczelich, rozwija pasiekę planując rozbudować ją nawet do 100 uli. Nieustannie inwestuje m.in. w remont budynku, w którym znajduje się pracownia miodu. – Wiosenne miodobranie z obu pasiek trwa prawie tydzień po osiem godzin dziennie, to ciężka fizyczna praca, po której trzeba jeszcze posprzątać – tłumaczy potrzebę poczynienia usprawnień.
Pszczoły to dla niego nie tylko sposób na życie, ale też powrót do natury. Pasieka pana Łukasza znajduje się w pobliżu Odry, gdzie jest dużo nieużytków. Ta bioróżnorodność jest bardzo ważna. Pszczoły potrzebują pokarmu węglowodanowego, czyli cukrów, ale też pyłku pszczelego. Dla ich zdrowotności musi być urozmaicony, gdyż karmią nim kolejne pokolenie (larwy). – Widzę swoją rolę w promowaniu łąk kwietnych i roślin kwitnących w ogrodach. Sam zasadziłem ok. 100 lip, a także wiele akacji i innych roślin przyjaznych zapylaczom. Niektórzy pszczelarze narzekają na ich brak, ale sami nie sadzą miododajnych drzew w obawie, że opadające liście zaśmiecą otoczenie ich domów – zauważa. Wspomina, jak kiedyś wszystkie drogi do majątków obsadzone były lipami. Nie przeszkadzały one rolnikom, którym dziś zacieniają pola i „podbierają” wodę z upraw. – Nie wolno jednak zapominać, że co trzeci kęs jedzenia zawdzięczamy owadom zapylającym. W szczególności pszczołom, które mają największą siłę, ponieważ utrzymują je pszczelarze. I kiedy np. kwitną jabłonie, jest ich na tyle dużo, że są w stanie je zapylić – przypomina. Owady zapylające oprócz swej roli dla owocujących roślin, stanowią ważny element łańcucha pokarmowego ptaków i drobnych gryzoni. Dlatego tak ważne są porośnięte roślinnością łączki, miedze i rowy.
W pszczelim biznesie pana Łukasza wspierają dzieci: kończący gimnazjum Adam i piątoklasistka Alicja. Dorabiają u ojca m.in. naciągając drut na ramki do uli, a także pomagają przy miodobraniu i drobnych pracach pasiecznych. – Muszą wiedzieć, że pieniądze nie biorą się z portfela rodziców – śmieje się edukujący swe pociechy pan Łukasz. Dzięki tej pomocy ma jednak dla nich więcej czasu.
Najważniejsze, żeby pszczołom nie przeszkadzać
Dlatego do pasieki zagląda raz w tygodniu, częściej gdy trzeba dołożyć ramki. Potem nadchodzi okres miodobrania: w maju – z wielokwiatu, następnie z akacji i lipy. Wiosną w ulu jest ok. 20 – 40 tys. pszczół, a w sezonie – w zależności od tego, jak silna jest rodzina – nawet 90 – 100 tys. owadów. – Nie chcemy utrzymywać zbyt dużej liczby, gdyż potrzebują więcej miodu na swoje potrzeby i częściej się roją – tłumaczy.
Pan Łukasz pszczelarzy na ulach korpusowych, typu wielkopolskiego – sam je buduje, składa ramki, a także skonstruował poidła, aby pszczoły mogły rozcieńczać nektar i miód wykorzystywany do karmienia larw. – Wiosną, kiedy jest jeszcze zimno, to najbardziej niebezpieczne zajęcie dla tych owadów. Im dalej pszczoła odleci po wodę, tym większa obawa, że nie wróci. Dlatego prace te wykonują najstarsze pszczoły, minimalizując w ten sposób straty dla pszczelej społeczności – mówi o panujących zwyczajach. Nieustannie zbiera też doświadczenia: – Każdy pszczelarz robi dobrze, ale musi po swojemu. Ja też ciągle jeszcze wypracowuję swoją metodę – przyznaje.
Oprócz miodu, pan Łukasz pozyskuje pyłek, propolis (kit pszczeli) i wosk. To z niego – rozwijając swój rzeźbiarski talent – wykonuje piękne ozdoby. Pierwsze świece zrobił wprawdzie z gotowych form, ale zawsze starał się, aby były nietuzinkowe. Pojawił się pomysł wykonania dla starostwa raciborskiego woskowej kaplicy zamkowej. Pan Łukasz nad jej odlewem pracował wiele godzin, zajęło mu to półtora miesiąca. Do rzeźbienia maleńkich elementów, dłuta z czasów młodzieńczej twórczości, okazały się za duże. Sam więc zrobił nowe z prętów parasola.
Zafascynowany włoską dbałością o wyroby i tradycje regionalne, chce promować Raciborszczyznę, która jest piękna i bogata historycznie. Uważa, że rozsławiać można ją również lokalnymi produktami. – Najłatwiej narzekać, trudniej gdy samemu trzeba coś zrobić dla promocji swojego regionu. A przecież to od nas zależy czy będziemy mogli być dumni z miejsca, w którym mieszkamy – przekonuje krzyżanowicki pszczelarz.
Ciekawostki
• Pszczoły porozumiewają się feromonami i tańcem. W ten sposób określają odległość, którą muszą przelecieć inne robotnice, dają posmakować im nektaru i wskazują kierunek, określając go pod kątem do słońca.
• Zdolne architektki, pszczoły rozpoczynają budowę plastrów w trzech miejscach, które zawsze schodzą się, tworząc jedną całość.
• Ciężko pracujące pszczoły żyją zwykle miesiąc. W tym czasie produkują łyżeczkę miodu. Karmiona mleczkiem pszczelim matka natomiast żyje rekordowo długo, bo nawet pięć lat.
• Pszczoły przynoszą do ula ok. 80 – 90 kg miodu, a pszczelarze zabierają im – w zależności od tego, jak silna jest rodzina pszczela – do 50 kg.