Ludzi dobrej woli coraz mniej
Chętnych do pomocy nie brakowało. Kilkunastu młodych wolontariuszy z Gimnazjum nr 4 zmieniało się co dwie godziny podczas zbiórki przed dwoma raciborskimi supermarketami. W sobotę, już przed godz. 10 rano, pod Mini Malem pojawili się gimnazjaliści z wiklinowymi koszyczkami na produktu żywnościowe o przedłużonym okresie ważności. Następnego dnia podobna akcja odbyła się pod Albertem. Niestety, zapał wolontariuszy ochładzała obojętność raciborzan, którzy w tym roku mniej chętniej niż roku temu, ofiarowali produkty żywnościowe. Jeszcze rok temu było dużo większe zainteresowanie akcją. W tym roku jest zdecydowanie gorzej. Społeczność naszego miasta ubożeje i nie jest zainteresowana dawaniem, bo przecież ludzie sami nie mają dla siebie - oznajmia Zenon Stube, kierownik ośrodka Arka. N. Jak twierdzą wolontariusze, największymi ofiarodawcami były osoby starsze. Ludzie w średnim wieku przechodziły najczęściej obojętnie. Niektórzy pytali nawet, co rozdajemy? - dodaje Zenon S.
Najczęściej w koszyczkach raciborskich wolontariuszy można było znaleźć cukier, mąkę, makaron, margarynę, masło, czekolady, konserwy i mandarynki. W ubiegłym roku zebrano ponad kilkaset kilogramów tych produktów. Ludzie ofiarowali też prawie dwieście tabliczek czekolady dla najmłodszych mieszkańców domu w Miedoni. Wszystko to było aż po sam dach upchnięte w żuku. W tym roku nie zebraliśmy już tak obficie darów - oznajmia Zenon S.
Akcję zorganizowali wespół: Zenon Stube i Stanisław Cur - członkowie Fundacji S.O.S. Dzieciom w Katowicach. Do pomocy przyłączyli się również, obok raciborskich gimnazjalistów, pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej, Raciborskiego Centrum Kultury oraz Urzędu Miasta. Wzruszył mnie los dzieci z Domu Samotnej Matki. Niedawno tam pojechałam z klasą. Ofiarowaliśmy maluchom prezenty. Były to używane zabawki w dobrym stanie, które zebraliśmy w szkole. Chętnie pomagam tej placówce. Robię to z własnej woli i całkowicie popieram tę akcję, choć po raz pierwszy uczestniczę w zbiórce tego typu. Chciałabym też w przyszłości wziąć udział w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy - tłumaczy Dominika Staroń, wolontariuszka i uczennica kl. I b Gimnazjum nr 4. Ja też sama zgłosiłam się do pomocy w zbiórce żywności. Szkoda tylko, że jest tak mroźno. Nie wstydzę i nie boję się zbierać na ten szczytny cel. Zdarzają się jeszcze ludzie dobrej woli, choć jest ich coraz mniej. Coraz częściej zdarza się, że zaczepieni ludzie odpowiadają, że sami nie mają z czego dać - dodaje Sandra Reszuta, gimnazjalistka.
wego