Zimowa wojna
Kierowcy w naszym regionie prowadzą swoją prywatną wojnę z zimą. Nagły atak arktycznych mrozów - z temperaturą grubo poniżej -5 stopni Celsjusza - sprawił im niemało kłopotów. Wielu kierowców, szczególnie rankiem, nieprzyjemnie się zdziwiło, nie mogąc się dostać do wnętrza swych pojazdów. Lód skuł bowiem drzwi na amen. Kto nie miał przy sobie przezornie rozmrażacza, musiał biedzić się z zamkami za pomocą zapalniczki albo biec gdzieś do sklepu. W ciągu ostatnich dni poszły wszystkie rozmrażacze do zamków i do szyb - mówią w jednym z raciborskich sklepów z artykułami motoryzacyjnymi. Ludzie chyba zapomnieli, że jest zima i teraz na gwałt szukają wszystkiego, co im się przyda w aucie. Mieliśmy nawet przypadek, że przybiegł zadyszany kierowca i pytał, czy jest lina holownicza. Auto mu odmówiło posłuszeństwa na drodze, zadzwonił po kolegę, ale obaj nie mieli holu. Również u mechaników pracy nie brakuje. Sporo samochodów jest, niestety, nie pierwszej młodości. Nie dziwota, że przy tak nagłym spadku temperatury padają im akumulatory. Dużo problemów mają zużyte maluchy, ale generalnie im starsze auto, tym może być gorzej - wyjaśniają w jednym z serwisów. Nowe auta są drogie - bardziej opłaca się kupić używany pojazd. Nawet sprowadzony zza Odry. Zima skutecznie obnaża ich wady i pokazuje, ile są naprawdę warte. Nie powinien więc dziwić widok leciwych autek, ciągniętych później do warsztatów. A kto nie ma opon zimowych albo zapomniał, że na asfalcie leży gruba warstwa lodu, może skończyć na poboczu albo w zaspach. Większość wypadków i kraks, jakie mieliśmy w ostatnim czasie, to efekt nieostrożnej jazdy. Czasami wystarczy moment nieuwagi. Przy tak oblodzonej nawierzchni jazda samochodem jest bardzo ryzykowna - stwierdzono w drogówce Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu.
(sem)