Daleko w Nigerii
Pochodzi ze śląskiej rodziny Haronsków z Miedoni. Ukończył Technikum Budowlane przy dawnej ul. Fornalskiej, a potem zachęcony przez jedną z sióstr szensztackich postanowił pojechać do Warszawy na rekolekcje do męskiego zgromadzenia. Wtedy pojawiły się pierwsze pytania o kapłaństwo. Odpowiedź była pozytywna.
Ruch Szensztacki założony przez ojca Józefa Kenetenicha, istnieje już w 42 krajach. Jego centrum stanowi kult Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej, obecnej w sanktuariach w Świdrze, Józefowie pod Warszawą oraz Winowie koło Opola. Instytut Ojców Szensztackich istnieje od 1965 r. i liczy 260 członków. Jednym z nich jest o. Roman Haronska. Jego droga formacji i studiów filozoficzno-teologicznych trwała 10 lat, gdyż jednym z wymogów zgromadzenia jest minimalny wiek do święceń 29 lat. Wyjątkowa była dyspensa, którą otrzymał, gdyż czas pomiędzy jego święceniami diakonatu, a prezbiteratu wyniósł tylko 3 miesiące.
Jako świeżo upieczony ksiądz został skierowany na dwa lata praktyki duszpasterskiej, która polegała na katechizowaniu, udzielaniu sakramentów, przygotowaniu do bierzmowania, Komunii św., na pracy w kancelarii parafialnej. Co ciekawe, o. Roman przebywał także na zastępstwie w Szwajcarii, USA i w Manchesterze. W tym czasie pojawiła się propozycja przełożonego generalnego o wyjeździe o. Romana do Nigerii. Spędziłem najpierw dwa próbne tygodnie, aby rozeznać, ocenić sytuację i możliwości. Potem zdecydowałem się - wspomina.
Nigeria jest krajem kontrastów, gdzie bieda zderza się z wielkim nieraz bogactwem. Złoża ropy dają wielu rodzinom bogactwo, natomiast tereny wiejskie naznaczone są biedą. Trudno jednak mówić o masowym zacofaniu czy analfabetyzmie. Dla Europejczyka dużym szokiem może być klimat tropikalny z dwiema porami roku: deszczową i suchą. Zwykle temperatura w ciągu roku nie spada poniżej 35 stopni. Elementem zachęcającym stały się dla młodego misjonarza życzliwość, otwartość i prostota tamtejszej ludności. Trafił do południowej części kraju, która zamieszkuje grupa etniczna IGBO. Są to w większości chrześcijanie należący do Kościoła katolickiego, protestanci czy anglikanie. Pół-noc zamieszkują raczej muzułmanie, dlatego niedawno doszło w mieście Jos do zamieszek w kontekście wydarzeń z 11 września, w których zginęło 300 osób. Prawdziwa religijność południowców opiera się na fascynacji osobą Jezusa Chrystusa oraz Pismem Św. Na biurku oficera, na ladzie w sklepie komputerowym leży egzemplarz Biblii. Z tym wiąże się także hierarchia wartości, w której na pierwszym miejscu jest wiara, potem rodzina i związany z nią szacunek dla osób starszych. Praca o. Romana w Umuahia nie jest typowo misyjna.
Pełni on bowiem funkcję mistrza nowicjatu, a więc przygotowuje młodych alumnów w domu formacyjnym do kapłaństwa. Okres ten trwa rok. Porozumiewają się w języku angielskim, który jest urzędowym w Nigerii. Warto jednak poznać dialekty poszczególnych grup, gdyż nawet liturgię lepiej odprawiać właśnie w języku etnicznym. Pozycja księdza jest bardzo wysoka. W ogóle ktoś, kto ma wyższe wykształcenie jest tam kimś. Dlatego Episkopat Nigeryjski wybiera 7 kandydatów do pójścia drogą kapłańską w zgromadzeniu. Powołań spośród tubylców jest rocznie około stu. Nauka przeplata się w życiu kleryka z pracą w szpitalach i ośrodkach.
Pomimo tego, że rodzina i potomstwo jest ogromną wartością i to właśnie na pierworodnym spoczywa obowiązek troski o nią, kapłański celibat jest rozumiany i zachowywany. Niemożność poczęcia zaś jest dla kobiety ogromną tragedią. Zwykle rodzina liczy w Nigerii 7-12 dzieci. Problemem moralnym jest mentalność poligamiczna wśród mężczyzn potwierdzająca ich patriarchalną władzę, korupcja, u której podstaw stoi bieda. Dają znać o sobie ruchy agitujące kobiety do walki o swoje prawa. Istotna jest kwestia choroby AIDS oraz wysokiego przyrostu naturalnego.
W liturgii żyje wciąż zasada, wedle której „taniec i śpiew są oddechem duszy”. Silna wiara w Bożą Opatrzność pomaga w balansowaniu pomiędzy życiem, a przetrwaniem.
A. Zimoń