Kto wyleczy szpital?
Komisja Rewizyjna Rady Powiatu działała na podstawie uchwały radnych z października ubiegłego roku. Uznali oni wówczas, że trzeba przeciąć wszelkie spekulacje na temat działalności dyrekcji i zadłużenia szpitala. Przypomnijmy, że największym oponentem dyrektora Bogdana Łaby i jego zastępcy, radnego powiatowego Romana Gnota jest radny Franciszek Waniek. Jego zdaniem szefostwo postępuje niewłaściwe, a egzystencji lecznicy zagraża stale rosnące zadłużenie, które na dodatek jest przedmiotem handlu (czytaj szerzej na str. 4). Dyrekcja już wtedy mówiła, że dług rzeczywiście istnieje, ale wszelkie zarzuty dotyczące jej działań uznała za nieprawdziwe.
Kontrola się odbyła i nie potwierdziła zarzutów dotyczących dyrektora i jego zastępcy. We wnioskach czytamy jednak: „Komisja wyraża swoje zaniepokojenie znacznym wzrostem zadłużenia zakładu z powodu wzrostu zobowiązań z tytułu dostaw i usług”. Po wnikliwej analizie tekstu okazuje się, że stale rosnące zadłużenie, to dziś najważniejszy problem. Dyrekcja przyznaje, że bez restrukturyzacji Szpitala Rejonowego nie ma szans na jego spłacenie, nawet wówczas, gdy zamawiane będą jedynie leki ratujące życie, a gros kosztów leczenia weźmie na siebie pacjent.
O co więc chodzi? Generalnie o brak jasnej polityki powiatu, który dla szpitala jest organem założycielskim a także o przepisy nakazujące podwyższanie wynagrodzeń w sytuacji, gdy nie ma na to (i to nie tylko w Raciborzu) pieniędzy. Swojej polityki Starostwo mieć nie mogło, bo dotychczas sprawdzało dane dotyczące finansowania szpitala pod względem formalnym, czyli z punktu widzenia księgowego. Zabrakło prognozy ekonomicznej, która wyznaczałaby kierunki działań i dała odpowiedź na pytanie, na co szpital stać, a na co nie. To tak jakby policzyć wszystkie długi i pieniądze w portfelu, ale nie myśleć, jakie będą nasze dochody. Taka kontrola ekonomiczna, jak powiedział nam starosta Marek Bugdol, zostanie dopiero zlecona.
Z raportu wynika, że: wykorzystanie łóżek wynosi średnio 66 proc., z 18 przychodni specjalistycznych przy ul. Gamowskiej tylko 4 przynoszą zysk, straty przynosi działająca przy szpitalu praktyka lekarza rodzinnego, zobowiązania z tytułu dostaw i usług wynosiły 1 stycznia 2000 r. 453,2 tys. zł, a rok później już 2,4 mln zł, długi szpitala są rzeczywiście przedmiotem handlu (nabył je m.in. Bank Komunalny, który rozłożył ich spłatę na raty, do których nalicza odsetki), w 2001 r. straty na działalności gospodarczej spowodowane były m.in. z wyższymi kosztami ubezpieczenia od OC, składkami na PFRON, odszkodowaniami z tytułu zwolnień, amortyzacją i wywozem odpadów oraz transportem.
Dyrekcja Szpitala Rejonowego nie chciała w rozmowie z nami komentować danych z raportu, jak i wniosku Komisji o „niepokojącym wzroście zobowiązań”, bo okazało się, że... dysponuje inną wersją dokumentu, w którym wniosek ten nie został zapisany. Przyznaje jednak, że problem długu jest istotny.
Generalnie ma on dwa źródła: pierwsze to dostawy materiałów i usług (obecnie około 3 mln zł), drugie, to niewypłacone roszczenia pracownicze (ok. 2 mln zł). Część z nich nie jest co prawda wymagalna, ale w sumie wierzyciele szpitala mogą już lub będą wkrótce żądać od niego około 5 mln zł. Jeśli wziąć pod uwagę, że w trzech kwartałach 2001 r. przychody wyniosły 16,3 mln zł, to widać, że nie ma szans na pokrycie tych zobowiązań z bieżącej działalności.
Dlaczego jednak dopiero teraz pojawia się niepokój? Wcześniej dyrekcja zapewniała, że szpital nie wygeneruje dodatkowego zadłużenia, roszczenia pracownicze będą pokryte w ratach (wprowadzono podwyżkę, która miała skompensować wcześniejsze zaległości w wypłacie pensji, w tym tzw. 13-tek oraz za godziny ponadliczbowe i dyżury), a sukcesywne zwiększanie kontraktu pozwoli pozyskać dodatkowe środki na działalność i pokrycie części już istniejącego długu. Podjęto program restrukturyzacji. Szpital pozbył się budynków, które przysparzały dużych strat (m.in. w Wojnowicach i Krzanowicach). Utworzono praktykę lekarza rodzinnego i nowe oddziały (m.in. stację dializ, nefrologię), bo obiekt przy ul. Gamowskiej i tak generował tzw. stałe koszty, które mogły znaleźć pokrycie w kontraktach na dodatkowe usługi. Nie dało się jednak przewidzieć wzrostu wynagrodzeń. Te ustawowe (słynne 203 zł dla pielęgniarek) wprowadził Sejm poprzedniej kadencji, w sytuacji, kiedy było wiadomo, że i tak szpitale nie znajdą na to pieniędzy. Zobowiązania pracownicze, to dziś w pozycji kosztów raciborskiej lecznicy około 2 mln zł. Nikt w Raciborzu nie miał wpływu na ich wysokość.
W opinii dyrekcji, duży wzrost zobowiązań w 2000 r. spowodowany jest fatalnym kontraktem, który wynegocjowało jeszcze poprzednie szefostwo. To ciągnie się za nami jeszcze dziś, bo w wielu obszarach działalność dopiero się bilansuje. Obecny kontrakt udało nam się znacząco zwiększyć, przez co liczymy, że np. działalność przychodni specjalistycznych nie będzie już w tym roku przynosić strat - mówi Roman Gnot, zastępca dyrektora ds. medycznych. Dodaje, że poprzednia dyrekcja pozostawiła także w schedzie niezapłacone 13-tki i dodatkowe dyżury. Częściową winą za rosnący dług z tytułu dostaw i usług obarcza władze powiatu. Rada podjęła swego czasu uchwałę, na mocy której dochody ze sprzedaży nieruchomości opuszczanych przez służbę zdrowia miały trafić do szpitala (sprzedano np. przychodnie przy Wojska Polskiego, Klasztornej, Zborowej, Słonecznej i Warszawskiej). Sprzęt nie musiałby być wówczas kupowany ze środków na działalność bieżącą finansowaną z kontraktu. Wierząc w to kupowaliśmy sprzęt, ale z powiatu nie otrzymaliśmy ani grosza - dodaje R. Gnot.
Co będzie dalej? Czy chorzy sami będą musieli płacić za leki, a sam szpital przejmą wierzyciele? W opinii dyrekcji jednym z wyjść jest prywatyzacja przychodni specjalistycznych przy ul. Gamowskiej. Długi pracownicze mogłyby być wykupione udziałami w spółce - uważa R. Gnot. Szpitalowi pozostałoby wówczas lecznictwo zamknięte i długi z tytułu dostaw i usług. Z nimi byłby w stanie sobie poradzić, zakładając jednak, że otrzyma pieniądze z powiatu, który sprzedaje m.in. były szpital w Wojnowicach. Inaczej niewykluczone, że standard leczenia będzie się pogarszał. Można kupować tylko leki ratujące życie, a resztę kosztów przerzucić na pacjentów, ale nie tędy droga - słyszymy w dyrekcji.
Pod koniec lutego, po zamknięciu tego numeru NR, zebrała się Rada Społeczna Szpitala Rejonowego. Jej nowy przewodniczący Tadeusz Wojnar (wybrany pod koniec roku) przyznał w rozmowie z nami, że sytuacja finansowa jest poważna. Wcześniej nie zabierał głosu, uznając, że najpierw trzeba rozeznać sytuację. Dziś mogę powiedzieć, że trzeba poważnie dyskutować nad wariantem prywatyzacji przychodni - przyznał. Zapytany przez nas o opinię na temat raportu, Franciszek Waniek stwierdził, że wymaga on dokładnej analizy, ale już dziś, po wstępnej lekturze, można powiedzieć, że jego wcześniejsze obawy co do przyszłości szpitala w aspekcie jego finansów zostały potwierdzone. Trzeba też wyjaśnić dokładnie, dlaczego dyrekcja podejmowała decyzje bez jakiegokolwiek rozeznania potrzeb, co dziś skutkuje dużymi długami - dodał. Radny R. Gnot ripostuje, że z raportu wyraźnie wynika, iż wszystkie zarzuty radnego Wańka dotyczące dyrekcji nie znalazły potwierdzenia w faktach, co nie przeczy temu, że sytuacja jest trudna i trzeba na to znaleźć panaceum.
Grzegorz Wawoczny