Gramy dalej...
Siatkówka zdaje się cieszyć popularnością nie tylko w całym kraju, ale i w Raciborzu. A zaświadczyć o tym mogą pełne trybuny hali OSiR na Łąkowej, podczas spotkań turnieju pół-finałowego. Oprawa meczów, gorąca atmosfera na trybunach, głośny doping kibiców, śmiałe ataki siatkarzy, długie wymiany piłek, kontrowersyjne sytuacje i decyzje sędziów - wszystko to żywo przypominało obrazki z transmisji telewizyjnych kadry narodowej czy drużyn z najwyższej krajowej półki - aż szkoda, że nieczęsto takie siatkarskie uczty odbywają się w naszym mieście.
Meczem otwierającym turniej barażowy był pojedynek gospodarzy imprezy z TKKF Razem Wołów. Goście byli groźni, większość zawodników grała kiedyś w drugiej lidze. Kapitan zespołu z województwa dolnośląskiego Dominik Frister zapowiadał: Wychodzimy na boisko żeby wygrać. Wołów wystawił jednak najmniej liczną ekipę i w ich zmęczeniu można było upatrywać szansę na sukces. Pierwsze piłki wygrywało Rafako, ale pierwszego seta przegrało - i to wyraźnie 17:25. W drugiej partii siatkarze Daszkiewicza byli już dużo lepsi, mniej popełniali błędów i wygrali 25:22. To nie był koniec emocji, bo trzecią odsłonę znów wygrało Razem 25:20. Karta się odwróciła w kolejnej partii - z dużą przewagą gospodarze kończyli czwartego seta 25:16. Trener Daszkiewicz cały czas zdenerwowany chodził wzdłuż linii i pokrzykiwał na swych siatkarzy. W tie-breaku brylował Andrzej Śmiatek. Dzięki jego atakom Rafako wygrało 15:10, a cały mecz 3:2. Ostatecznie dramatyczny tie-break i meczbol dla miejscowych zakończył ponad dwugodzinny bój. Rafako miało dzięki temu bardzo dobrą pozycję wyjściowa przed kolejnymi pojedynkami.
Sobotnie starcie z Sobieskim Żagań było nieco krótsze i jakby łatwiejsze dla gospodarzy turnieju. Zaczęło się jednak - podobnie jak z Wołowem - od przegranego seta. Miejscowi zaspali pierwsze minuty, popełniali dużo błędów i zbyt późno wpadli w rytm, by dogonić uciekających z punktami rywali. Jeszcze udało im się zmniejszyć na 21:23, ale błędy przy zagrywce i udany blok gości przy setbolu sprawiły, że przegrali 22:25. Później jednak było dużo lepiej - to podopieczni Daszkiewicza narzucili wreszcie swój styl gry. Chwilami ich blok wydawał się szczelny jak żelazna kurtyna. Kibicom nie oszczędzono mimo to nerwów, bo przy stanie 12:9 coś się zacięło w rafakowskiej maszynce i Sobieski nadrobił i z wynikiem wyszedł na 12:15. Czas, kilka mocnych słówek trenera obudziło gospodarzy. Znów zaczęli pewniej bronić i atakować. Uciekli na 19:17, utrzymując cały czas trzy punkty przewagi. Seta numer dwa wygrali 25:22. Kluczowy okazał się kolejny set. Rafako znów zaczęło agresywnie, prowadziło nawet już 16:6 i 17:10 - póki goście nie nabrali trochę energii i nie zaczęli zaskakiwać skutecznymi zagrywkami - i szczególnie blokami. Końcówka należała mimo to ponownie do drużyny Daszkiewicza i skończyło się na 25:16. Sobieski słabł z każdą minutą - i gdyby nie nonszalancja rafakowców, czwarty set skończyłby się równie szybko. A tak, mimo sporej przewagi punktowej - nawet 21:15 - chaotycznie atakujący gospodarze musieli się sporo namęczyć, by doprowadzić do meczbola 25:21. Drugie zwycięstwo turniejowe Rafako stało się jednak faktem. I oznaczało, że przed ostatnim starciem ze Strzelcami Op. gospodarze będą w doskonałej sytuacji - bo opolskie ekipy poprzegrywały ze sobą nawzajem i tylko cud mógł odebrać drużynie Daszkiewicza pierwszą lokatę.
Cudu nie było - Rafako wygrało ostatni swój mecz nadspodziewanie gładko 3:0. Goście z PZU Caro tylko w pierwszych dwóch setach stawili zacięty opór i trzeba przyznać, że poczynali sobie dzielnie. Gospodarze narzucili swój rytm gry, dobrze spisywali się przy siatce, ale trochę szwankowały ich zagrywki. Strzelce nadrobiły mimo to straty ze stanu 19:15 i wyciągnęły na remis - jeszcze mogło się wszystko zdarzyć. Daszkiewicz zareagował wzięciem czasu i kilkoma zmianami. Poskutkowało, bo wówczas pogubili się strzelczanie i Rafako wygrało seta 25:21. W drugiej partii sytuacja rozwijała się podobnie - prowadzili gospodarze, niesieni coraz gorętszym dopingiem widowni, choć chwilami rozkojarzeni pozwalali rywalom skutecznie bronić, zbyt czytelnie atakowali. Dość łatwo jednak wygrali 25:21 - i do pełni szczęścia brakowało już tylko szybkiego zakończenia. Trzeci set zaczął się jednak dobrze dla Caro, bo zyskały kilkupunktową przewagę i utrzymywały ją przez dłuższy czas. Dopiero chyba perspektywa kolejnego, męczącego seta pobudziła rafakowców do walki - wyciągnęli na 14:14, potem seryjnie zaczęli zdobywać punkty z ataku. Publiczność się niecierpliwiła, a goście chyba już przestali wierzyć w odwrócenie losów spotkania. Ostatniego seta raciborzanie wygrali 25:17. Na trybunach meczbola przyjęto trudną do opisania wrzawą i fetą. Puchar dla zwycięzców turnieju wręczył uradowany wiceprezydent Mirosław Lenk. Dodatkową nobilitacją był fakt, iż za najwszechstronniejszego gracza turnieju uznano Jakuba Michalaka z Rafako. Puchar dla siatkarza ufundowały firmy Złotnik Chrzanowski i Enter, a wręczył go Wiesław Szczygielski, przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Rady Miasta Racibórz.
Wygrana Rafako i pierwsze miejsce w grupie półfinałowej zapewniają awans do puli finałowej - do tejże wszedł także z drugiego miejsca Sobieski Żagań. Być może to nie koniec siatkarskich emocji w hali przy ul. Łąkowej - czynione są bowiem starania, aby również finał czterech drużyn rozegrany został w Raciborzu.
Turniej półfinałowy
Wyniki: Rafako - Wołów 3:2 (17:25, 25:22, 20:25, 25:16, 15:10), Żagań - Strzelce Op. 3:1 (25:21, 25:20, 13:25, 25:23), Rafako - Żagań 3:1 (22:25, 25:22, 25:16, 25:19), Strzelce Op. - Wołów 3:0 (25:16, 25:23, 25:20), Rafako - Strzelce Op. 3:0 (25:21, 25:21, 25: 17), Żagań - Wołów 3:0 (25:22, 25:21, 25:16).
Tabela:
1. Rafako Racibórz 6 9:3
2. WKS Sobieski Żagań 5 6:4
3. PZU Caro Strzelce Op. 4 4:6
4. TKKF Razem Wołów 3 2:9
(sem)