Procesje konne o światowej sławie
Tegoroczne obchody osterreiten, czyli jazdy konnej wielkanocnej można uznać za wyjątkowo udane. Dopisała pogoda i dopisali również koniarze, którzy licznie uczestniczyli w procesjach. W Pietrowicach Wielkich było ich ponad 40, w Bieńkowicach prawie 50, a Sudole - dokładnie 116. Frekwencja widzów z całego powiatu, a nawet gości z Niemiec przeszła najśmielsze oczekiwania. Procesje te już dawno zyskały światową sławę i stały się przedmiotem badań folklorystów. Zainteresowały się również nimi polskie i niemieckie stacje telewizyjne oraz ogólnopolskie redakcje prasowe, które od lat relacjonują ich przebieg.
W samym Sudole zebrało się chyba ponad tysiąc gapiów, a zaparkowanie samochodu w dobrym miejscu graniczyło z cudem. Świadczy to o tym, że ten interesujący zwyczaj wielkanocny jest ciągle żywotny wśród tych lokalnych społeczności.
Obecnie, jak przed laty, uczestnicy tych trzech procesji gromadzą się wokół swoich kościołów parafialnych tuż przed godz. 13.00, i aby tradycji stało się zadość, udają się na doroczny, wiosenny objazd pól w poszukiwaniu Zmartwychwstałego Jezusa. Korowód otwiera jeździec z krzyżem procesyjnym, a tuż za nim jadą mężczyźni wiozący nieodzowne rekwizyty: figurę Jezusa Zmartwychwstałego i wielkanocny krzyż opasany czerwoną stułą. Jadą też proboszczowie i zaproszeni księża oraz włodarze danej miejscowości. Tuż za nimi formuje się orszak jeźdźców w czarnych bryczesach, białych koszulach, skórzanych kurtkach i dżokejkach na koniach uroczyście przyozdobionych pięknymi uździenicami.
W obrzędzie można wyróżnić pięć etapów: wymarsz, uroczyste nabożeństwo, objazd granic pól, wyścigi konne i powrót do kościoła. Jedynie w Bieńkowicach, po zakończeniu procesji i wyścigów konnych odbył się, jak co roku, wielki festyn wielkanocny, na którym wystąpiły dzieci i orkiestra dęta, a podczas zabawy tanecznej bawiono się do drugiej w nocy. Można było również wziąć udział w loterii fantowej, w której główną nagrodą był koń.
Organizatorem pietrowickiej procesji jest ks. dziekan Ludwik Dziech, który od lat prowadzi korowód od kościoła parafialnego do drewnianego kościółka św. Krzyża w Gródczankach. Stąd koniarze udają się na objazd swoich pól, by zapewnić sobie obfite urodzaje i pomyślność całego dobytku. Natomiast w Sudole największą atrakcją było przybycie koniarzy do linii mety na ul. Topolowej. Dawniej wierzono, że kto pierwszy ją przekroczy ten pierwszy „zeżniwuje”. Obecnie stanowi to raczej widowiskową prezentację umiejętności jeźdźców, którzy ścigają się na koniach dwójkami lub trójkami w pewnych odstępach. Największy aplauz publiczności zyskał w tym roku przejazd dzieci na kucykach.
Ewa Wawoczny