W rytmie lat 20.
Piątkowy koncert to nie tylko występ samej Septymy. Dziewczęta bardzo popularnego w Raciborzu zespołu śpiewały w rytmie jazzowych przebojów Duke´a Ellingtona, T. Wallera, Louisa Armstronga, George´a Gerschwine’a i innych znanych wykonawców złotej ery jazzu. A po odpowiedni nastrój postarali się muzycy Zespołu Bez Nazwy Antoniego Kucznierza. Jakby nie było ich widać, ale za to słychać - i to z przyjemnością. Kilka solowych kawałków zaśpiewała tego wieczora również sopranistka Agata Konior - „Jerico”, „Un Moto di gioia” Mozarta i „Blue Moonk” - ciekawy przerywnik wśród piosenek w amerykańskim rytmie.
Ale nie tylko muzyka była tego dnia na topie. Współgrała z nią nostalgiczna sceneria - jakby przeniesiona z nowojorskiego przedmieścia dziwnych czasów prohibicji. Z barem, posępnymi gangsterami i ich rozmarzonymi pupilkami, wdzięczącymi się do nich, ale i kapryśnymi chwilami - tęskniącymi za wielkim romansem i przygodą. Nie tylko członkowie grupy „Tetraedr” Grażyny Tabor odegrali ważne - ciekawe, że w całości nieme - role. Scenki zawiedzionej miłości, pojedynku czarnych charakterów, kawiarniane spotkania tworzyły klimat czasu, który przeminął dawno temu i daleko stąd. Liczyła się atmosfera, potęgowana przez mroczne tło, wymowne gesty aktorów, muzyka, taniec. Godzinny koncert przeplatany wspomnieniami i opowiastkami Franciszka Borysowicza trzymał publiczność w napięciu do ostatniej piosenki. I nie obeszło się bez bisów. Zasłużonych.
(sem)