Oszuści poszli z kwitkiem
Nowelizacja przepisów regulujących kwestie przyznawania dodatków mieszkaniowych i umożliwienie kontroli rzeczywistego stanu majątkowego wnioskodawców przyniosło spore korzyści finansowe miejskiej kasie. Dodatki stanowią dopłatę do czynszu dla najgorzej sytuowanych. Wypłacane są z budżetu miasta, który dostaje na nie częściową refundację z budżetu wojewody. Do momentu zmiany przepisów liczba wypłacanych dodatków stale rosła. Rosło też obciążenie z tego tytułu miejskiej kasy. Od kiedy mamy możliwość sprawdzenia, czy stan majątkowy wnioskodawcy jest rzeczywiście tak lichy, jak wynika z deklaracji, nagle okazało się, że na dodatkach zaoszczędziliśmy - mówi wiceprezydent Mirosław Lenk. W samym czerwcu tego roku zaoszczędzono blisko 112 tys. zł. O tyle bowiem więcej wypłacono w czerwcu roku ubiegłego. W lipcu w kasie zostało kolejne 80 tys. zł.
Niektóre kontrole potwierdzają nieuczciwość osób, które składają wniosek. W wielu przypadkach jednak trudna sytuacja majątkowa się potwierdza. Oszczędności wynikają zaś głównie z tego, że wiele osób, które dotychczas z dodatków korzystały, bo formalnie mało zarabiają, ale są nieźle sytuowane, gdyż mają inne źródła dochodów, teraz o dodatki się nie stara. Nie chcą ryzykować kontroli - wyjaśnia Lenk. Władze miasta ze zmiany przepisów są zadowolone. Jeszcze w tamtym roku musiały szukać dodatkowych środków na dodatki. Teraz oszczędzają, od kwietnia już blisko 300 tys. zł. Wygląda na to, że zaplanowana w budżecie kwota 3,2 mln zł zupełnie wystarczy.
Przepisy byłyby może jedyną przyczyną odwrotu oszustów, gdyby nie powszechne donosicielstwo. Wiceprezydent Lenk przyznaje, że urzędnicy odbierają sporo telefonów od „życzliwych”, którzy szczegółowo informują o sytuacji majątkowej swoich sąsiadów.
G. Wawoczny