Tylko dla zawodowców
Raciborskie ulice i teren na północy od miasta już po raz dziesiąty był areną zmagań grupy ponad stu kolarzy, uczestniczących w Memoriale. A ten przez ten czas ze skromnego wyścigu amatorów przerodził się w poważny start zawodowców. Stanisław Borowik, dyrektor wyścigu, wraz ze współpracownikami sprawił, że coraz wyższa ranga imprezy - nadawana jej przez Międzynarodową Unię Kolarska (UCI) - była tylko kwestią czasu.
Ksobiak, Stafiej, Pawlak
Do Raciborza zjechało zgodnie z ustaleniami 115 kolarzy z krajowych grup i teamów zagranicznych - słowackich i czeskich. Wielu już miało za sobą starty po raciborskich drogach. I wiedziało, na co może sobie pozwolić. A trasa, począwszy od startu na Opawskiej, wiodąca w stronę Kornowaca, Łęgowa, Lubomi i Pogrzebienia, wbrew pozorom to nie spacerek.
Kazimierz Stafiej, zwycięzca sprzed roku, ostrzegł kolegów z grupy, by nie dali się zwieść tej pętli (w sumie do przejechania było 201 km). Wiedziałem, że w połączeniu z upałem, który po raz kolejny się trafił w dniu wyścigu, trasa bardzo wyczerpuje - mówił. Dlatego tutaj trzeba jechać bardzo ostrożnie i skupić się na końcówce. Żeby nie tracić sił. Miał rację. W sobotnie popołudnie żar lejący się z nieba zwalał z nóg nawet zawodowców i niejeden musiał uznać się za pokonanego. Już czas pierwszego przejazdu - ponad 40 minut - dowodził, że starzy bywalcy Memoriału wyciągnęli wnioski z edycji 2001 - kiedy to morderczego tempa nie wytrzymało prawie stu uczestników. I nie forsowali tempa. Ale i tak do mety dojechało jedynie niespełna dwudziestu zawodników. Sygnał do startu dała o 14.00 Adela Malinowska, wdowa po druhu Andrzeju, strażaku zmarłym w czasie pożaru.
Nie brakowało mimo to prób ucieczek, szarpaniny peletonu. Wszystkie były inicjowane przez słabszych kolarzy, mających za zadanie męczyć liderów konkurujących ze sobą grup. Pierwszą kontrę przez 50 km prowadził Jarosław Rięblewski z Polsatu CCC. Decydująca akcja grupy trójki kolarzy miała miejsce jedną pętlę przed końcem. Na piątym, szczególnym okrążeniu - poświeconym pamięci amerykańskich strażaków, ofiar tragedii 11 września w nowojorskim World Trade Center - uciekająca grupa rozegrała próbny finisz lotnej premii.
Peleton stracił ostatecznie do uciekinierów prawie 2 minuty. Pierwszy finiszował Bartłomiej Ksobiak (Servisco Koop) przed Kazimierzem Stafiejem (Mróz Supradyn) i Wojciechem Pawlakiem (Mikomax Browar Staropolski). Ale jak się później okazało, zwycięzca skorzystał z okazji, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Nie sądziłem, że dam radę. Chyba udało mi się zachować więcej sił - mówił kontent ze zwycięstwa młody kolarz Servisco. Zachował się nie fair, złamał reguły gry. Podczas ucieczki mówił, że nie będzie deptać, bo nie ma siły, może być trzeci. A przed metą „wyskoczył”. Taktycznie poszedł bezbłędnie do przodu, ale szkoda, że tak to skończył. Troszkę zaspałem na finiszu. Ale i tak skończyło się lepiej, niż sądziłem. Bez przesady, ale upał był nie do zniesienia - stwierdził Stafiej. Pawlak był rozgoryczony. Będziemy to pamiętać w następnych startach. Już tak łatwo Bartek nikogo nie nabierze. I nikt nie będzie chciał z nim pracować na trasie - powiedział. Przed rozdaniem nagród doszło zresztą do scysji miedzy kolarzami. Ukrainiec Bogdan Bondariew wściekły krzyknął w stronę triumfatora. „Przyznaj się, jak ich oszukałeś”. Na ziemię poleciał pucharek za wygranie lotnej premii. Ksobiaka pilnowali później strażnicy miejscy, by nie doszło do poważniejszych awantur.
Koperty pełne euro
Kategorie 1.3. raciborski klasyk otrzymał w tym roku po raz pierwszy. Im wyższa kategoria, tym większe wymogi stawiane organizatorowi przez UCI. Doceniono nasze starania w organizacji i stąd kolejne podwyższenie kategorii - wyjaśnił S. Borowik. To duży prestiż dla organizatorów - ale i większe wymagania. Przede wszystkim sportowe i finansowe. Kategoria 1.3 oznacza, że startować mogą wyłącznie grupy zawodowe. Wyższe muszą być nagrody dla najlepszych. To gwarantują taryfikatory UCI. Więcej pieniędzy trzeba więc z budżetu imprezy przeznaczyć na zwycięzców. Dość powiedzieć, że tegoroczny triumfator zarobił dokładnie 3140 euro, drugi zawodnik na mecie 1570 euro, a trzeci 1060 euro. Nagrody pieniężne otrzymało zaś pierwszych 23 kolarzy w klasyfikacji końcowej. Prawie godzinę trwało wręczanie im kopert z banknotami.
Budżet Memoriału wyniósł teraz 150 tysięcy złotych. Mniej niż przed rokiem o prawie 10 tysięcy. To zauważalny efekt recesji. Sponsorujących imprezę firm i instytucji trzeba szukać w całym kraju. Bo miasto i region nie wystarczy. Wysokie koszty udziału najlepszych kolarzy sprawiły, że nie cała krajowa czołówka mogła się stawić w Raciborzu. Komitet organizacyjny uznał, iż część pieniędzy lepiej zainwestować w imprezy towarzyszące - głównie koncerty. I tych nie zabrakło. W sobotę zagrała grupa „Tres”, w niedzielę zespoły „Waterloo”, „Badoo”, no i „Wesołe Trio”. Muzyczny wieczór zakończył się efektownym strzelaniem ogni sztucznych.
Na sportowo
Memoriał to nie tylko kolarstwo zawodowców. W sobotę, po starcie peletonu na szosę ruszyło ponad 30 młodych pasjonatów łyżworolek. Trzy grupy rywalizowały o nagrody. W kategorii dziewięciolatków wygrał Damian Hulbój przed Patrykiem Mainką i Konradem Świstowskim, w grupie dwunastolatków najszybszy był Paweł Lewandowski, na podium uplasowali się ponadto Mateusz Piekorz i Maksymilian Heider. Zaś w gronie piętnastolatków wygrał Michał Szapiński, drugi przyjechał Łukasz Peikert, trzeci Mateusz Giza.
Późnym popołudniem na placu koncertowym pod Minimalem odbył się ponadto konkurs siłowania na ręce. Wzięło w nim udział 16 chwatów o silnych ramionach. W finałowej grupie najlepszy okazał się Marcin Biegun, broniąc tym samym tytułu sprzed roku. Brązowy medalista mistrzostw Polski okazał się najmocniejszy. Drugi był Marcin Zubko, trzeci Bogdan Macheta, a czwarty Filip Uchwas. Najstarszym uczestnikiem tych zmagań był 58 letni Marian Wojcik. Poczynał sobie dzielnie, ale młodsi konkurenci zachowali więcej sil.
Nieco inne rodzaje turniejów odbyły się z kolei w niedzielę. Około południa rozpoczął się III Raciborski Rajd Rowerowy. Kilkanaście grup rodzinnych na dwóch kółkach ruszyło poza miasto, by ostatecznie zjechać na teren OSiR-u. Podobny rajd odbył się w Kuźni Raciborskiej. W cieniu drzewek, tuż przy pomniku Bożka, na kilkunastu stolikach ułożono z kolei szachownice. Kto był chętny, mógł zagrać w symultanie szachowej z drużynowym mistrzem świata Markiem Stryjeckim. Chwilkę czasu znalazł na to nawet Stanisław Borowik. Zremisowałem z mistrzem! - ucieszył się, by po chwili znów pośpieszyć na plac koncertowy i sprawować nadzór nad organizacją koncertów i zabawy ze strażakami. Marek Stryjecki zagra jeszcze jedną symultanę w Raciborzu - 3 września w hotelu Polonia o godzinie 15.30 - poinformował Piotr Chrobak z klubu szachowego Rzemiosło. W niedzielnej symultanie spośród 43 uczestników wygrali z nim jedynie Kazimierz Lach i Radosław Szczepanek, a oprócz Borowika remis wywalczył Krzysztof Piotrowski.
(sem)