Hip-Hop na cenzurowanym
Przedwojenne baseny przy ul. Bema stały nieczynne od powodzi w 1997 r. Miasto próbowało bezskutecznie sprzedać ten teren. Wiosną znalazł się chętny do zagospodarowania obiektu, syn jednego z raciborskich przedsiębiorców budowlanych. Koncepcja zakładała wykorzystanie niecek basenów do zorganizowania parku rekreacyjno-sportowego z takimi atrakcjami, jak zawody w speed ball i paintball, tory do jazdy na deskorolkach i łyżworolkach oraz rowerach terenowych. Dzierżawca deklarował inwestycje rzędu 33,5 tys. zł. Zarząd miasta zdecydował nawet przez to obniżyć stawkę czynszową o 50 proc. na okres jednego roku.
Czas weryfikował wcześniejsze plany. Z czasem na czoło wysunęły się weekendowe imprezy plenerowe, których głównym punktem był jakiś koncert. Uruchomiono ogródki piwne. Wybudowano plac zabaw dla dzieci. Zaczęli przychodzić ludzie.
Problemem stała się jednak muzyka. Przepisy ustawy o ochronie środowiska zabraniają wprawdzie użytkowania na takich obiektach urządzeń nagłaśniających, ale ratusz wyraził zgodę, by raz na jakiś czas organizować koncerty. Baseny znajdują się, niestety, w pobliżu budynków mieszkalnych. Ich lokatorzy zaczęli słać skargi, że jest za głośno. Mieszkający w pobliżu radny zmierzył. Było ponad dopuszczalną normę, czyli 90 dB. Urząd Miasta wysłał pismo nakazujące ograniczanie głośności do minimum i bezwzględne respektowanie nakazu ciszy nocnej o godz. 22.00. Dzierżawca obiecał, że zastosuje się do nakazu. Kolejne imprezy spowodowały kolejną falę protestów mieszkańców. Urząd zareagował całkowitym zakazem emitowania głośnej muzyki powołując się na literę przepisów ustawy o ochronie środowiska.
Gwoździem do trumny okazał się koncert hip-hopowy. Zjechała czołówka polskich wykonawców tego gatunku. Zeszło się przeszło tysiąc osób, głównie młodzieży. Impreza zebrała pochlebne recenzje w Gazecie Wyborczej. Kłopot w tym, że było głośno i to po godz. 22.00. Koncert skończył się dokładnie o godz. 22.10. Reakcja ratusza była natychmiastowa. Władze wypowiedziały umowę dzierżawy i nakazały zwrócić nieruchomość. Uzasadnienie: wykorzystywanie basenów niezgodnie z warunkami umowy. Dzierżawca się z tym nie zgadza. Sprawa trafiła do sądu.
Na ostatniej sesji stała się przedmiotem dość długiej dyskusji. Radni zgodzili się, by dzierżawca przedstawił swoje argumenty. Imprezy organizowano według z góry ustalonego kalendarza przedstawionego wcześniej w Urzędzie Miasta, inwestycje w rozbudowę infrastruktury sięgnęły 80 tys. zł, zatrudnienie znalazło tu osiem osób, imprezy cieszyły się sporym zainteresowaniem, szczególnie ta hip-hopowa, która pokazała, że w Raciborzu może funkcjonować miejsce, gdzie bawi się młodzież - wyliczał, dodając, że inicjatywy młodych ludzi trzeba wspierać, a nie torpedować. Wyjaśnił, że ostatni koncert trwał co prawda o 10 minut dłużej niż powinien, ale tylko dlatego, żeby nie wzbudzić agresji młodzieży chcącej się jeszcze bawić.
Głosy rajców były podzielone. Jedni uważali, że prawo jest prawem, w tym to, które gwarantuje ludziom spokój i ciszę po godz. 22.00. Inni byli podobnego zdania, ale sugerowali, że miejsca organizowania imprez plenerowych muszą gdzieś być, a przez to mieszkańcy muszą znosić pewne uciążliwości. Sugerowali, by jednak próbować załatwić spór polubownie, dać dzierżawcy jeszcze jedną szansę.
Grzegorz Wawoczny