Jak to downi po chłopsku chodzono
Jedenasto była Otylia
Otylia Urbas urodziła się w 1920 roku w Sudole jako jedenaste dziecko z trzynaściorga pociech Marianny i Józefa. Z Sudołem była związana do 1999 roku, gdzie mieszkała i zarządzała gospodarstwem. Niestety, ze względu na choroby, które nie pozwoliły jej pracować, przeprowadziła się do Domu Pomocy Społecznej „Złota Jesień”. Nigdy nie wyszła za mąż. Moi kawalerowie na wojnie zostali. Było ich dwóch. Zginęli za ojczyznę. A jak jo se za młodu nie wydała, to potym mi się już nie chciało - wspomina pani Otylia. Przez wiele lat zajmowała się domem. Jej ojciec zginął podczas wybuchu bomby i od tego czasu postanowiła zająć się matką. Pięciu braci wróciło z wojny, ojciec już nie. Jak się bracia pożenili to byłach doma, a potym chodziłach na kampanię do cukrowni - dodaje. Po wojnie podjęła pracę w Zieleni Miejskiej, gdzie przez ponad trzy lata pracowała przy odgruzowywaniu i odbudowie Raciborza. Przez sześć lat była też zatrudniona w PGR-rze w Studziennej. Kiedy matka pani Otylii poważnie zachorowała i zmarła w 1963 r., Otylia została sprzątaczką na kolei. Tam pracowała do renty.
Gańba chodzić po pańsku
Pani Otylia ubierała się „po chłopsku” do czasu, kiedy przeprowadziła się do DPS „Złota Jesień”. Jak jo ida jeszcze do Sudoła, to idam tam po chłopsku, bo mie jest gańba, bo powiedzom, że jo na stare lata głupnam i chodzam po pańsku. A jak kiedy umrzam to w chłopskich lontach niech mie pochowajom - tłumaczy raciborzanka. W jej szafie wiele miejsca zajmują dwa wiszące na biglach wykrochmalone „unteroki”, „mazelonki” i „fortuchy”. Dwa unteroki muszą być, by mazelonka fajnie leżała. Przodzi stare baby z Płoni nowet po trzy unteroki chodziły. Nie miały lajbików yny kiełbasy. Zamiast biustonoszy nosiły płócienne lajbiki poszyte z kneflami, a na brzuchu była wąsko kiełbasa napchano ostrzyczkami, popchanymi warzechą. Na kiełbasach lepszy siedziała mazelonka, a bez lato było za ciepło w lajbikach. W Sudole a w Bojanowie yny z lajbami chodziły. A tak Studzienna i Płonia to yny bez lajbów. Trza było mieć tyż pończochy a podwiazki. Pończochy musiały być yny czorne. Jak jo chodziła do cukrowni we mrozy na drugo zmiana, to Jezuchere, to tam kaj były podwiązki, toch całe kita miała czerwone a odmrożone. Do tego się nosiło półbuty - halbki, a bez lato lakierki. Bez zima było gańba chodzić w ciepłych szczewikach - to stare baby yny chodziły - wspomina Otylia Urbas. Panny chodziły pierwy w różnokolorowych ubraniach. Ale do ślubu yny po czornu. Po pańsku po biołu, a my odwrotnie chodzili. Chłop mioł cały ancug jedwobny, a młodo poni miała fortuch, kery mógł być kolorowy jak se kieroś wybrała. Fortuch musioł być rowno z mazelonką. Włosy do ślubu wyczesywała ekstra fryzjerka. Były związane sznurkom, a potem sztyry warkoczki splecione, a małymi harnadlami założone. Jak były chrube włosy to cztery warkoczki. A szeroki winiec z merty miała na głowie - dodaje.
Downi w Raciborskiem
Tradycyjnymi strojami w Raciborskiem były kaftany zwane jupami lub jaklami. Ich krój był zbliżony do pszczyńskich. Wyróżniały je jednak zdobienia w postaci kwiecistych aplikacji, które kupowano na czeskich Morawach. Kiecki były marszczone obficie z tyłu, ale o luźno puszczonych fałdach. Natomiast efekt pogrubienia sylwetki osiągało się przez noszenie lajbika z kiełbasą. Strój odświętny uzupełniał fartuch z chińskiego jedwabiu zwany sziną, chusty tureckie w oliwkowej tonacji oraz letnie chustki z czarnej satyny drukowanej w kwiaty. Popularne były też szydełkowe chustki heklówki.
Natomiast uroczysty strój dziewczyny składał się z szerokiej, marszczonej spódnicy mazelonki, kwiecistego jedwabnego fartucha, bluzki kosułki z bufiastymi rękawami i tybetowej chusty szatki. Szatka była skrzyżowana ciasno i związana na plecach w węzeł. Całości dopełniał wieniec, dawniej ze sztucznych kwiatów i świecideł, później z mirtu.
E.Wa