Ordynator pod ścianą?
Zarzuty wobec mnie są trzymane przede mną w tajemnicy, przez co nie mogę się bronić - mówi zawieszony w czynnościach ordynator Szpitala Rejonowego w Raciborzu, w sprawie którego prowadzona jest wewnętrzna kontrola mająca potwierdzić lub wykluczyć stawiany mu zarzut uzależnienia wykonania świadczeń od korzyści majątkowych. Dyrekcja nie ujawnia publicznie szczegółów sprawy, bo jak argumentuje, może to zaszkodzić jej wszechstronnemu wyjaśnieniu.
W ciągu maksymalnie trzech tygodni ma się zakończyć wewnętrzne postępowanie w sprawie ordynatora posądzonego o uzależnianie wykonania świadczeń od korzyści majątkowych. Obwiniony zarzuca dyrekcji Szpitala Rejonowego, iż zachowując wszystkie informacje w tajemnicy nie pozwala mu się bronić. O sprawie pisaliśmy w poprzednim numerze Nowin Raciborskich.Nie mogę się bronić
Przypomnijmy, że na początku kwietnia dyrekcja Szpitala Rejonowego zawiesiła w obowiązkach jednego z ordynatorów i zakazała mu wstępu na oddział. Powodem było wszczęcie postępowania wewnętrznego, które ma wyjaśnić, czy prawdziwy jest zarzut uzależniania wykonania świadczeń medycznych od korzyści majątkowych. Dyrekcja nie chciała ujawnić szczegółów. Nam udało się ustalić, czemu w lecznicy nie zaprzeczono, iż wpłynął podpisany donos na ordynatora.
W sprawie do dziś trudno się czegokolwiek dowiedzieć. Dyrektor Wojciech Krzyżek dalej tłumaczy, że wynika to z troski o kompleksowe wyjaśnienie zarzutu. Ma nadzieję, że maksymalnie w ciągu trzech tygodni znany będzie wynik wewnętrznej kontroli. Albo ordynator zostanie oczyszczony, albo sprawa trafi do prokuratura, już jako zawiadomienie o przestępstwie.
W szpitalu przyznają, iż sprawa jest niezwykle delikatna, a o szczegółach wie ograniczony krąg ludzi po to, by uniemożliwić komukolwiek wpływanie na osoby mogące udzielić ważnych informacji. Jak się dowiedzieliśmy, nie brak osób potwierdzających naganne postępowanie ordynatora, ale mało kto chce się podpisać pod swoim zeznaniem.
Obwiniony ordynator Stanisław M. (powołując się na jedną z gazet lokalnych, która ujawniła jego nazwisko) uważa, że dyrekcja na siłę szuka osób mogących podeprzeć swoimi relacjami zarzut czerpania korzyści majątkowych. W rozmowie z nami stwierdził, iż zawieszenie i zakaz wstępu na oddział są sprzeczne z kodeksem pracy. Jest oburzony, że wszystko otoczone jest nimbem tajemniczości. Jak mam się bronić, skoro nie wiem, co dokładnie mi się zarzuca, poza tym, że wpłynęła skarga pacjentów. Pracuję ponad czterdzieści lat, jestem krótko przed emeryturą i po co miałbym sobie psuć dobrą opinię. Nigdy nie uzależniałem świadczeń medycznych od korzyści majątkowych - dodaje.
Zapowiada wniesienie pozwu o zniesławienie przeciwko dyrekcji szpitala. Daje do zrozumienia, iż sprawa może mieć kontekst polityczny. M. w poprzedniej kadencji Rady Powiatu był szefem Komisji Zdrowia, związał się z Forum Samorządowym, które przegrało ubiegłoroczne wybory i zasiada obecnie w ławach opozycji. M. nie zdobył mandatu do nowej Rady Powiatu. Jego zdaniem inicjatorem działań przeciwko niemu może być obecny p.o. zastępca dyrektora Szpitala ds. medycznych, dr Stanisław Płonka, członek komisji wewnętrznej badającej zarzuty, do niedawna szef prywatnej kliniki, z którym na początku roku kasa chorych zerwała kontrakt.
Według naszych informacji, których dyrekcja nie chciała nam potwierdzić, o przyjmowaniu korzyści majątkowych przez ordynatora, mowa była na zebraniu związku niewidomych, na których obecny był dyrektor Płonka. Obecni mieli się na ten temat wypowiadać publicznie. Potem wpłynął jeszcze podpisany donos. Te dwa fakty, jak ustaliliśmy, miały wpływ na podjęcie decyzji o zawieszeniu ordynatora i zakazaniu mu wstępu na oddział.
Pełniącym obowiązki ordynatora jest zastępczyni zawieszonego ordynatora M.
Grzegorz Wawoczny