Kuję żelazo, póki gorące
Raciborska wokalistka Marzena Korzonek została zwyciężczynią tegorocznej edycji popularnego programu telewizyjnego „Szansa na sukces”. Dało jej to możliwość uczestnictwa w opolskich „Debiutach”, które... też wygrała.
Raciborzanka została laureatką Nagrody im. Anny Jantar na czterdziestym, Jubileuszowym Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Wręczono jej również nagrodę specjalną Polskiego Radia Programu Pierwszego. Po tych prestiżowych w świecie muzyki występach zaproponowano jej także umożliwienie śpiewania własnego repertuaru oraz nagranie solowej płyty i jej promocji. Marzena otrzymała także propozycję zaśpiewania w duecie z Krzysztofem Krawczykiem, którą jednak odrzuciła.W muzycznych planach wokalistki jest nagranie teledysku do własnej interpretacji „Modlitwy” Tadeusza Nalepy, którą ten ojciec polskiego bluesa zaakceptował bez dwóch zdań. Powiedział, że jej wykonanie jest pierwszym, które go nie zdenerwowało. Jak twierdzi Marzena, piosenka ta przyniosła jej szczęście, chociaż drogę do sali Kongresowej otworzyło jej piękne zaśpiewanie „Gdybyś była moja” Krzysztofa Krawczyka. Zmiana repertuaru, który miała przedstawić w Sali Kongresowej nastąpiła niespodziewanie. Niecały miesiąc przed koncertem finałowym Elżbieta Skrętkowska, reżyser „Szansy na sukces” zaproponowała Marzenie, by podczas występu w „Kongresówce” zaśpiewała utwór nie Krzysztofa Krawczyka, którym wygrała majową edycję, lecz właśnie „Modlitwę” Tadeusza Nalepy. To był jedyny wokalista, który śpiewał w moim „klimacie” - tłumaczy Marzena. Jednak droga do przygotowania tej piosenki i dostosowanie jej do możliwości głosowych raciborzanki była długa, chociaż czasu niewiele. Marzena bardzo późno otrzymała nagranie tego utworu, a do występu w warszawskiej Sali Kongresowej zostało zaledwie dwa tygodnie.
Uczestnictwo w finale „Szansy na sukces” wspomina bardzo mile. Soliści zaprzyjaźnili się ze sobą podczas czterodniowych warsztatów wokalnych w Wildze, pomagali sobie i wspierali podczas koncertu galowego. Nieco gorsza atmosfera panowała w „Debiutach”. Byłam bardzo zagubiona w opolskich „Debiutach”. „Debiuty” to wielka bufonada - podsumowuje wokalistka. Uczestnicy tego konkursu byli głownie nastawieni na ostre
współzawodnictwo i zwycięstwo. Ja podczas występu nie myślę o tym, że konkuruję, chcę po prostu zaczarować publiczność, bo publiczność to jury i tylko ona się liczy - mówi Marzena.
Jak twierdzi sama wokalistka, zwycięstwo w „Debiutach” jest pierwszym krokiem do tego, aby urzeczywistnić swoje marzenie, którym jest śpiewanie na wielkich scenach. Dlatego też kuję żelazo, póki gorące - tłumaczy. Będę dalej śpiewać jazz, soul, blues oraz piosenkę aktorską - dodaje na koniec.
E.Wa