Nerwowi bielszczanie
Raciborska Unia i MKS Krzanowice pożegnały w ubiegłą sobotę swych kibiców, rozgrywając na własnych stadionach mecze przedostatniej kolejki IV ligi. Unici zmierzyli się z jastrzębskim Górnikiem, remisując 1:1 - krzanowiczanie zaś podejmowali bielską Stal i wygrali 3:2
Podopieczni Franciszka Krótkiego nie zakończyli sezonu na własnym terenie zwycięsko - gorzej, że ich poczynań nie mogli oglądać kibice. A to za sprawą nie mających dobrej opinii fanów jastrzębskiego klubu, których każde pojawienie się gdziekolwiek zwiastuje dla gospodarzy meczu z Górnikiem niemalże najazd szarańczy. Na stadion OSiR policja także ich nie wpuściła - ale też wejść nie mogli mieszkańcy Raciborza. Mecz rozgrywano więc prawie przy pustych trybunach. Jastrzębianie obeszli „miskę” od strony zamku i choć widok poprzez ogrodzenie mieli marny, ich śpiewy słychać było na całym Ostrogu. Gospodarze zaczęli optymistycznie, bo po kilku akcjach otrzymali „prezent” - karnego za zagranie ręką obrońcy gości w polu karnym. Kopczyński jednak tak źle dawno już nie kopnął piłki z „wapna” - wprost w Sodzawicznego. Zamiast prowadzenia Unii 1:0, dość szybko zrobiło się 0:1. Po niegroźnej wrzutce Myśliwca nie utrzymał piłki w rękach Zając, oślepiony słońcem, wypychając ją pod nogi Piksy - a dla tego kop z 5 metrów do pustej bramki był formalnością. Przez następne pół godziny trener Krótki mocno się denerwował na boku, bo jego podopieczni, mimo uporczywych wysiłków, nie potrafili znaleźć recepty na dobrze ustawioną przez Stańka i Myśliwca zaporę defensywną, choć okazji pod bramką Sodzawicznego im nie brakło. Najlepszy w drużynie Unii był właściwie weteran Moneta - biegał za dwóch, rozgrywał na boki, ale partnerzy zbyt często tracili przypadkowo piłki i kończyło się groźnymi kontrami górników. W końcówce unitom udało się wreszcie przprowadzić składną akcję - Moneta rozegrał klepkę z Kopczyńskim, a obsłużony zagraniem w uliczkę Frydryk strzelił z kozła w długi róg. Po przerwie sytuacja na boisku niewiele się zmieniła, obie ekipy, już dawno nie walczące o nic w lidze, wyraźnie zadowoliły się remisem.
RTP Unia - Górnik Jastrzębie 1:1 (1:1). Br. 39 Frydryk - 20. Piksa. Unia: Zając - Praszelik, Kowalczyk, Marców - Podolak (41. Binek, 87 Świerczek), Pawłowski, Moneta, Jachimowicz, Bulandra (60. Fryk), Frydryk, Kopczyński (75. Pniewski).
Bardzo nerwowy i zacięty mecz obserwowali z kolei kibice w Krzanowicach. Gospodarze znakomicie rozpoczęli starcie z walczącymi o utrzymanie bielszczanami (sami zapewnili sobie czwartoligowy byt wygrywając wcześniej 1:0 w Bieruniu) - już w 5 min. Dudacy po raz pierwszy pokonał golkipera gości Browarskiego. Napastnik MKS wykorzystał kontrę partnerów - Drzymała ściągnął na siebie obrońców rywali, Sobeczko podał crossem do Dudacego i ten kąśliwie pociągnął nogą w długi róg bramki. Potem było na boisku mnóstwo walki, zaciętych starć, kłótni gości z arbitrem. Gospodarze umiejętnie trzymali rywali dalej od swego pola karnego i groźnie kontrowali. Efekty w postaci kolejnych goli przyszły jednak dopiero w drugiej połowie. W 65 min. Sobeczko szarżował lewą stroną i został sfaulowany przy narożniku pola karnego. Sam egzekwował wolnego - strzelił rogala obok źle ustawionego muru w krótki róg i było 2:0. W 77 min. gospodarze ponownie uciekli stalowcom - kontrę wyprowadzili Kaptur z Sobeczką, Drzymała skorzystał z dokładnej wrzutki Dudacego na 10 metr i przerzucił piłkę w okienko nad Browarskim.
Ostatnie 10 minut zamieniło się jednak w koszmar dla miejscowych. Uśpieni wysokim prowadzeniem rozluźnili szyki defensywne i bielszczanie z łatwością zdobyli dwa gole. Najpierw nikt nie przyblokował Suchowskiego, gdy po wyrzucie z autu wysuwał Natankowi futbolówkę na 16 metr - ten strzelił „szczura” w długi róg, zaskakując zasłoniętego Kłodę. Kolejnego gola rywale zdobyli niemal po identycznej akcji z lewej strony - tym razem podawał Natanek, strzelał Suchowski. Było już gorąco na boisku, a zrobiło się jeszcze bardziej, gdy arbiter główny gwizdnął koniec meczu w 91 min., w chwili gdy goście byli znów pod bramką Kłody - wściekli zaczęli się z nim przepychać i długo na środku boiska panował chaos, który próbowali opanować działacze obu ekip. Obie drużyny same sobie są w pewnym sensie winne tej sytuacji. Goście, bo gdyby grali wcześniej tak skutecznie, jak końcówkę, zakończenie przyjęliby w innych nastrojach. A gospodarze - bo prowadząc 3:0 pozwolili rywalom doskoczyć do siebie i dać nadzieję na urwanie remisu...
MKS Krzanowice - BKS Stal Bielsko B. 3:2 (1:0). Br. 6. Dudacy, 65. Sobeczko, 77. Drzymała - 81. Natanek, 87. Suchowski. MKS: Kłoda - Twardzik, Rauch, Szymański, Lis, Kaptur (77. Świderski), Abrahamczyk (87. Matioszek), Bednarz (46. Kunik), Dudacy, Drzymała.
(sem)