Kochamy Racibórz
Trzeci Światowy Zjazd Raciborzan przeszedł do historii bez większego echa. Niewiele mówiono o nim zarówno przed jak i w trakcie trwania.
Tegoroczny III Światowy Zjazd Raciborzan miał znacznie skromniejszą oprawę niż w latach poprzednich. Wśród gości honorowych nie było przedstawicieli władz miast partnerskich Roth i Leverkusen (po wojnie odbywały się w nich zjazdy raciborzan w Niemczech) oraz Republiki Federalnej Niemiec. W uroczystym otwarciu w sali Raciborskiego Centrum Kultury przy ul. Chopina byli jedynie członkowie władz miasta i powiatu, Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców (DFK), Związku Raciborzan w Niemczech oraz Związku Wypędzonych (BdV). Swoją obecnością zaszczycił Racibórz książę Franz Albrecht, niegdyś właściciel zamków w Rudach i w Raciborzu. Był też Herbert Hupka, honorowy przewodniczący BdV.W mowach powitalnych przewijała się nostalgia za Raciborzem i idea paneuropejska. Należymy teraz do jednej europejskiej rodziny - mówiono. Jedynie książę wyraźnie nawiązał do ostatnich wydarzeń i skomentował je. Uznał, że integracja Polski z Unią Europejską jest jedyną dobrą drogą, ale trudną. Swój udział w zjeździe potraktował jako dowód pamięci o rodzinnych stronach. Raciborzanie mogli później spotkać 83-letniego księcia, który jak zwykle sam, z wrodzoną skromnością, spacerował po ulicach miasta.
W sobotnie popołudnie i wieczór uczestnicy Zjazdy mieli okazję bawić się na raciborskim zamku. Zaprezentowały się tu zespoły mniejszości niemieckiej. Szkoda, że DFK nie zadbało o nagłośnienie imprez. Przeszły przez to bez większego echa, jakby organizowane jedynie dla byłych i obecnych raciborzan narodowości niemieckiej.
(waw)