Czeski kant
Ponad 250 tys. zł - tyle PeKaO Leasing stracił na kontaktach z dwoma czeskimi biznesmenami, którzy byli udziałowcami pewnej firmy z podraciborskich Krzyżanowic. Do przestępstwa doszło pięć lat temu. Niedawno zapadł ostateczny wyrok.
W tej sprawie na ławie oskarżonych zasiedli dwaj Czesi, 43-letni Josef S. i Pavel S., mieszkańcy Ostrawy i Prerowa. Obok nich prokurator pos-tawił zarzuty również Grzegorzowi K. z Gorzowa Wielkopolskiego.Czesi byli udziałowcami firmy w Krzyżanowicach, która handlowała sprzętem oświetleniowym i nagłaś-niającym dla imprez rozrywkowych, w tym była polskim przedstawicielem znanego duńskiego producenta w tej branży. Mieli częste kontakty z Grzegorzem K., który handlował takim samym sprzętem w Gorzowie Wielkopolskim. Cała trójka darzyła się zapewne wielkim zaufaniem, skoro pos-tanowiła doprowadzić do podpisania umowy leasingu z PeKaO.
W umowie tej występuje dostawca sprzętu, leasingodawca, który finansuje jego zakup i leasingobiorca, który używa sprzęt i spłaca jego wartość powiększoną o koszty leasingu. Umowa znana jest w krajach zachodnich, głównie w USA, gdzie firmy wykorzystują ją do pozyskiwania nowych maszyn czy pojazdów. Ostatnio modna stała się także w Polsce, a unormowania jej dotyczące wciągnięto do kodeksu cywilnego.
W tej sprawie dostawcą sprzętu oświetleniowego Avolites Pearl oraz Martin Pal, jak wynika z zawartej w sierpniu 1998 r., umowy, był Grzegorz K., któremu PeKaO jako leasingodawca zapłaciło 212 tys. zł netto. Leasingobiorcą była krzyżanowicka firma kontrolowana przez Czechów. Przedstawicielowi PeKaO pokazano na miejscu towar po czym złożono na umowie podpisy.
Czesi zapłacili tylko trzy raty. Potem nagle przestali przyjeżdżać do Polski. Zaniepokojone PeKaO wysłało swoich przedstawicieli do Krzyżanowic. Na miejscu okazało się, że sprzęt zniknął. O sprawie zawiadomiono policję. Ta pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Raciborzu prowadziła potem postępowanie karne.
Obszerne akta sprawy ujawniły mechanizm oszustwa. Jak się okazało, Grzegorz K. nigdy nie dostarczył sprzętu, bo miał jedynie pośredniczyć w załatwieniu leasingu. Jego rola była jednak kluczowa. Szefostwo PeKaO przyznało bowiem, że gdyby nie K. z Czechami nigdy nie podpisano by umowy. Co gorsza, K. przelał na konta Josefa S. i Pavla S. owe 212 tys. zł, w tym 150 tys. zł na prywatne. Pieniądze miały sfinansować zakup w warszawskiej firmie branży audio.
Z początku sprawa wydawała się beznadzieja. Przesłuchani Czesi wyjaśnili bowiem, iż nie dostali żadnego sprzętu, więc nie płacili, a owe trzy raty „kazał im zapłacić ich prawnik”. Z czasem jednak, z obawy przed aresztowaniem, przestali przyjeżdżać do Polski, doprowadzając jednocześnie do zamknięcia ich firmy. Przyznali, że K. wpłacił na ich osobiste 150 tys. zł, ale na pokrycie ciążących na nim względem nich zobowiązań.
Polskie organa ścigania dokładnie przyjrzały się zgromadzonej dokumentacji. Jak Czesi nie dostali sprzętu, skoro pokazali go pracownikowi PeKaO w trakcie podpisywania umowy - skojarzyli śledczy. Coraz bardziej pewne stawało się, że obaj przedsiębiorcy kręcą. Przeciwko nim przemawiał również fakt, iż zapłacili trzy raty, a potem przez sześć miesięcy do momentu pierwszego przesłuchania nikogo nie powiadomili, iż nie mają przedmiotu leasingu.
Sprawdzono też dokumentację księgową firmy Grzegorza K. Wynikało z niej wprost, że nie miał żadnych długów wobec Czechów. Ich sekretarka z kolei zeznała, że obaj panowie załatwiali sprawę leasingu w głębokiej tajemnicy przed pracownikami. Dysponowali pieczątką warszawskiej firmy przybijaną na dowody wpłaty (tzw. KP).
Sąd uznał winnym jednego z Czechów. Podczas procesu w Polsce mieli listy żelazne. Skazany Josef S. ma teraz na karku 2 lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi naprawić szkodę PeKaO oraz uiścić 3 tys. zł grzywny. W pierwszej instancji postanowiono również ukarać Grzegorza K., który poświadczył nieprawdę. W drugiej instancji kara ta została uchylona.
(waw)