Agresja jest problemem
„Agresja w szkole - nie udawajmy, że jej nie ma” - konferencja pod takim tytułem odbyła się w Szkole Podstawowej nr 11. Powiat raciborski jest bezpieczniejszy niż sąsiednie, ale nie oznacza to, że z problemem można przestać walczyć. Muszą się w to jednak zaangażować zarówno nauczyciele jak i rodzice.
Poza SP 11 organizatorem sesji była Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna z Ostroga, zaś swoim patronatem inicjatywę objął prezydent miasta. Dyskusja zgromadziła nauczycieli, pedagogów szkolnych, wizytatorów i społeczników różnych profesji zajmujących się problematyką agresji. Punktem wyjścia były potwierdzone statystycznie doniesienia o rosnącej w Polsce, w tym w Raciborskiem, liczbie przypadków wymuszeń, pobić czy zachowań wulgarnych. Założeniem zaś próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, co robić, by te negatywne tendencje zahamować.Zdaniem Haliny Sitnikow z rybnickiej Delegatury Śląskiego Kuratorium Oświaty (prelegentka przytoczyła dane z zewnętrznego mierzenia jakości pracy 77 gimnazjów w zachodniej ścianie województwa śląskiego, czyli regionu raciborsko-rybnicko-wodzisławsko-jastrzębskiego, w których uczy się ponad 4,5 tys. młodzieży), problem agresji wymaga ciągłej interwencji ze strony zarówno szkoły jak i rodziców. Z danych kuratoryjnych wynika bowiem, że co szósty uczeń w tym regionie nie czuje się w szkole bezpiecznie, bo spotyka się z agresją, wulgaryzmami i wandalizmem. Do tego dochodzi nietolerancja jak i zjawisko „obcych ludzi w szkole”. Połowa uczniów nic nie wie o programach profilaktycznych. Statystycznie co drugi uczeń przeklina, co piąty dopuszcza się przemocy wobec rówieśników, co dziesiąty posuwa się do kradzieży, wymuszania haraczy czy spożywania alkoholu. Znacznie rzadszym, ale spotykanym zjawiskiem jest narkomania.
Powiat raciborski na tle sąsiednich wyszedł w kuratoryjnych badaniach najlepiej. Zjawiska wulgaryzmu, agresji, przemocy, palenia papierosów, kradzieży czy wymuszeń występują tu z mniejszym nasileniem niż w gimazjach rybnickich czy wodzisławskich - przekonywała Halina Sitnikow. Istotne jest jednak to, że występują, a uczniowie, jakkolwiek z ankiet wyszło, iż 80 proc. z nich nie spotkało się wymuszeniami, to aż 85 proc. przyznało z kolei, że nie czuje się w szkole dobrze, a to już poniżej średniej dla całego regionu. Dlaczego więc jest tak źle, skoro jest tak dobrze? - można przewrotnie zapytać. Odpowiedź dałyby chyba dokładniejsze badania.
Istotna jest też odpowiedź na pytanie, co dalej zrobić. Nina Banerska z Warszawy, zajmująca się problematyką agresji w szkole, przekonywała, iż zagadnienie to nierozerwalnie wiąże się ze stanem rodziny. Złe wzorce z domu są przenoszone do szkół, agresja ze strony rodziców bardzo często rodzi takie samo zachowanie w stosunku do rówieśników dziecka. Prawdziwe było więc stwierdzenie wizytator Sitnikow, że bez współpracy szkoły z rodzicami o skutecznej walce z patologiami nie może być mowy. Musi być szersza oferta edukacyjna w ramach zajęć pozalekcyjnych, skuteczniejsza akcja pedagogizacji rodziców i większe zaangażowanie ich w życie szkoły a także bardziej pieczołowita opieka nad dziećmi z rodzin patologicznych.
(waw)