Niecierpliwi?
Gdy właściciele obejrzeli dosłowny obraz „nędzy i rozpaczy” swego dobytku, udali się z pretensjami do wicestarosty Adama Hajduka. Państwa Sobólów znam jeszcze z pracy w magistracie. Pamiętam, że Urząd miał problemy z ich kioskiem na tzw. małym targowisku przy ul. Opawskiej. Chodziło o zaleganie z opłatami za dzierżawę. Później postawili swój obiekt na terenie ówczesnego Zakładu Lecznictwa Ambulatoryjnego, obok Ośrodka Zdrowia przy ulicy Ocickiej. Powiat przejął po ZLA tę działkę, a po przetargu ją sprzedał. Nowy właściciel żądał od nas, by oczyścić ją z pawilonu państwa Sobólów i umożliwić mu realizację jego inwestycji. Za pośrednictwem komornika wielokrotnie nalegaliśmy na usunięcie obiektu. Gdy wszystkie działania zawiodły, a procedury się wyczerpały pozostało nam jedyne rozwiązanie - powiedział nam wicestarosta i odesłał po szczegóły do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, który zlecił usunięcie pawilonu. Lucjan Knura stwierdził, że obiekt przy ul. Ocickeij postawiono bez pozwolenia na budowę. Przez pewien okres przymykałem oko, choć to była jawna samowola budowlana i wcześniej czy później musiała zniknąć. Sobólowie mieli to zrobić ponad 2 lata temu - dodaje Knura. Jak wynika z lektury dokumentów, kiosk handlowy branży nasienno-ogrodniczej Starostwo pozwoliło ustawić Stanisławowi Sobólowi, jako tymczasowy, w grudniu 1999 roku, na okres 120 dni od dnia rozpoczęcia budowy. Po tym czasie obiekt miał być rozebrany. Między 1 a 15 października tego roku powiatowy inspektor wyznaczył ostateczny termin. Kiedy ten czas minął, wykonałem to co do mnie należało. Wcześniej chodziłem, spotykałem się z nimi przy świadkach, ale bez skutku. Następnym razem nie będę pobłażliwy i będę się trzymał wyłącznie przepisów, bo nie warto być „ludzkim” - podkreśla inspektor. Na początku października Sobólowie wnioskowali do Starostwa o zgodę na przestawienie kiosku, na co uzyskali zgodę geodety powiatowego. Otrzymali ze Starostwa propozycję innej lokalizacji, nieopodal miejsca gdzie stał dotąd ich pawilon. Zarzekają się, że mieli już zamówiony dźwig by przenieść obiekt, a Starostwo nie zaczekało i zdewastowało ich własność. Zabezpieczyliśmy najważniejszy element pawilonu czyli konstrukcję. W te deklaracje Sobólów trudno było mi wierzyć, skoro nie wywiązali się tyle razy z wcześniejszych - uważa inspektor Knura. Poszkodowani w sprawie żalą się: Po co nam sama konstrukcja? Od podstaw będziemy odtwarzać pawilon? Wie pan ile to kosztuje? Nie stać nas. Chcieliśmy przestawić kompletny pawilon, bo na to były pieniądze. Powiedzieli nam, że nie prowadzili w nim działalności, bo właściciel terenu nie pozwalał na rozbudowę. Chodziło m.in. o posadzenie wokół drzewek i ogrodzenie terenu wokół obiektu, by wyeksponować towar i zachęcić klientów szerokim asortymentem. Uniemożliwienie „rozwinięcia skrzydeł” stawiało pod znakiem zapytania prowadzenie biznesu. Patowa sytuacja trwała latami, aż do połowy października, gdy pawilon usunięto. Państwo Sobólowie zgłosili na policję zniszczenie pawilonu handlowego oraz kradzież znajdującego się w nim towaru. Chcą, by wymiar sprawiedliwości osądził, po czyjej stronie jest racja. W tych dniach przesłuchiwano strony, trwało dochodzenie. O finale sprawy poinformujemy na łamach NR.
(ma.w)