Droga wyboista przed nami
Niestety, z danych porównawczych wynika, że w zakresie innowacyjności i konkurencyjności gos-podarki, Polska ma długi dystans do nadrobienia, nie tylko w stosunku do celów stawianych przez Strategię Lizbońską, ale również do obecnego potencjału innowacyjnego większości obecnych krajów członkowskich UE.
Dramatycznie mało rejestrujemy wartościowych, zaawansowanych technologicznie patentów (ledwo powyżej 1 proc. średniej unijnej), nasze małe i średnie przedsiębiorstwa w znikomym stopniu interesują się pracami badawczo-rozwojowymi. Zresztą, wydajemy na nie, jako kraj, zbyt mało - ok. 0,7 proc. PKB (2003 r.), podczas gdy unijna średnia wynosi 2 proc, w USA 2,8 proc., a w Japonii nawet 3,1 proc. Tragicznie wygląda wskaźnik nakładów na jednego badacza: jest czterokrotnie mniejszy niż średnia w Unii Europejskiej, trzykrotnie mniejszy niż w Czechach, właściwie możemy się porównywać z krajami Ameryki Łacińskiej. Aby spełnić cele strategii lizbońskiej polskie prywatne nakłady na prace badawczo-rozwojowe powinny zwiększyć się siedmiokrotnie, natomiast publiczne dwukrotnie. Czy jest to cel realistyczny? Tak, o ile dalekosiężnym spojrzeniem wykażą się nie tylko przedsiębiorcy, wykorzystując na te cele np. część funduszy strukturalnych, ale i państwo, ułatwiając pozyskiwanie środków poprzez granty, ulgi podatkowe, itp. Obecne priorytety Unii Europejskiej (zawarte w tzw. VI Programie Ramowym), które w znacznej mierze decydują o możliwościach dofinansowania to: nauki informacyjne, biologia i medycyna, materiały i technologie materiałowe oraz edukacja.Na koniec warto podkreślić, że pozytywnym symptomem, w kontekście naszego dążenia do budowy gospodarki opartej na wiedzy, są błyskawiczne postępy jakich dokonują Polacy w podnoszeniu kwalifikacji i wykształcenia. Choć do pełni szczęścia jeszcze daleko, trzeba odnotować, że tzw. współczynnik skolaryzacji brutto (stosunek liczby osób uczących się na danym poziomie kształcenia do liczby ludności w wieku odpowiadającym temu poziomowi) dla szkolnictwa wyższego wzrósł z 13 proc. w 1990 roku do 41 proc. w roku 2000. Sukces będzie jednak pełniejszy, gdy kierunki wybierane przez młodzież lepiej będą odpowiadać potrzebom gospodarki. Na razie, niestety, również w grupie osób z wyższym wykształceniem wskaźnik bezrobocia jest wysoki.