Wsadzę cię na wózek inwalidzki
„Grozili, że nas zabiją i zniszczą samochód. Żona mało nie padła od kija bejsbolowego” - mówili na komendzie państwo J. Od ich syna próbowano wymusić 600 zł haraczu. Nie dali się przestępcom. Dzięki temu trafili oni na ławę oskarżonych.
Do dramatycznych wydarzeń doszło w bloku na osiedlu przy ulicy Mysłowickiej. 1 sierpnia minionego roku ich syn Dariusz został zaczepiony przez znanego mu z widzenia, karanego już 21-letniego Marcina K. Mężczyzna oskarżył go, że przez niego poszedł do więzienia. Na tym się jednak skończyło. Syn poszedł do domu - mówili J. na policji. Po 20 minutach ktoś zadzwonił do drzwi. Był to Krzysztof D. Poprosił chłopaka, by ten zszedł na 9 piętro bloku. Nic ci się nie stanie - zapewnił D. Syn się zgodził. Było tam kilku mężczyzn, w tym Marcin K. Zażądał od niego 600 zł, które miały być rekompensatą za to, że K. poszedł za kratki - opowiadali policji J. Ostrzeżono go, że jak nie zapłaci to połamią mu kości. Jeśli zadzwonisz na policję, to wsadzę cię na wózek inwalidzki. Na początek dasz mi 200 zł - groził Marcin K.Wystraszony syn państwa J. wrócił do domu. Opowiedział o wszystkim rodzicom, gdy tylko ci zjawili się w mieszkaniu. Ojciec natychmiast zadzwonił na policję. Oficer dyżurny zapewnił, że radiowóz zjawi się natychmiast pod blokiem, jak tylko K. przyjdzie po haracz.
Po jakimś czasie Kazimierz J. wyszedł do pracy. W domu został syn z matką. W pewnym momencie zadzwonił domofon. To był Marcin K. Przyszedł po pieniądze. Syn J. powiedział mu, że ma wejść do góry. Po odłożeniu słuchawki domofonu, zadzwonił na policję i do ojca. Zaraz potem zbiegł na 9. piętro, gdzie czekali już K. i Krzysztof D. Za nim pobiegła matka. W pobliżu przypadkowo znalazł się także sąsiad.
Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. K. wyciągnął z reklamówki kij bejsbolowy. Rzuciła się na niego matka Darka. Chciała chronić syna. K. się zamachnął, ale kij na szczęście wylądował na ścianie. Jeszcze raz się zamierzył. Tym razem celem była kobieta. Przed uderzeniem ochronił ją Dariusz. Kij wylądował na jego lewym przedramieniu.
Marcin z K. z kompanem najwyraźniej spanikowali. Zaczęli uciekać do forda zaparkowanego pod blokiem. W pościg rzucił się za nimi Dariusz z ojcem, który przybiegł z pracy. Krzyczeli że nas zabiją i zniszczą samochód - zeznawali na policji. Napastnikom udało się jednak zbiec. Zaraz potem nadjechała policja. Kazała Dariuszowi zrobić obdukcję. W sprawie wszczęto postępowanie karne.
Dwadzieścia dni później ojciec Darka siedział w barze przy piwie. Nagle weszli do niego Marcin K. i jego 47-letni ojciec, też wcześniej karany. Zaatakowali J. Zaczęli okładać ofiarę rękoma. Krzyczeli, że jak syn nie wycofa spawy, to go zabiją. Na pomoc J. rzucili się pozostali klienci baru.
Niedawno raciborski Sąd Rejonowy wydał wyrok w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiedli Marcin K., jego ojciec oraz Krzysztof D. Wszyscy otrzymali wyroki więzienia w zawieszeniu. Najsurowiej sąd potraktował Marcina, bezrobotnego kawalera z wykształceniem podstawowym, na utrzymaniu ojca. Ma na karku dwa lata „odsiadki”, której uniknie jeśli przez cztery lata nie popełni żadnego przestępstwa.
(waw)