Z kart mojego pamiętnika
Dziś wujek Zbyszek wybiera się do Francji. Jedzie tam z wielką nadzieją, że może w końcu znajdzie pracę. Mama jest przeciwna tej decyzji, twierdzi, iż w krajach Unii Europejskiej jest tak samo ciężko o pracę jak u nas. Nasz kraj od niedawna jest członkiem Unii, ale faktycznie niewiele się zmieniło od momentu przystąpienia do niej. Wujek Zbyszek obiecał mi, że gdy znajdzie już jakąś dobrą pracę i mieszkanie, to zabierze mnie do Francji na wakacje. Hurra! Jeszcze nie byłam za granicą. Nareszcie moje marzenie o zobaczeniu wieży Eiffla spełni się. A może poznam tam jakiegoś przystojnego Francuza?
28 lipca 2004 r.
Wujek Zbyszek dzwonił do nas z Francji. Mówił, że pogoda jest świetna, ludzie bardzo mili, a zwyczaje są całkiem odmienne niż w Polsce. Chce koniecznie, abym do niego przyjechała, bo znalazł pracę. Wynika z tego, że w krajach Unii Europejskiej jest większa możliwość znalezienia dobrej posady. Mam nadzieję, że z biegiem czasu u nas też tak będzie.
29 lipca 2004 r.
Dzisiaj był upalny dzień. Od rana próbuję namówić mamę, aby zgodziła się na wyjazd do Francji. Mama ciągle mówi, że Unia źle wpływa na ludzi, że miało być lepiej po przystąpieniu do niej, a jest coraz gorzej. Twierdzi, że w sklepach mało jest polskich produktów, wszystko jest zagraniczne, a w dodatku strasznie wzrosły ceny. Ach, jak ciężko było namówić mamę. Na szczęście zadzwonił wujek. Powiedział, że tam jest pięknie zwłaszcza latem i na pewno będzie mi się tam podobało. Miał mocne argumenty wobec mamy. Powiedział, że nie uczę się języka angielskiego tylko po to, aby go nie używać. Nauczę się dobrze języka i zobaczę jak pięknie Unia zadbała o wygląd francuskich miast. Przypominam sobie, że ostatnio w naszej szkole był konkurs ekologiczny, któremu patronowała właśnie Unia Europejska. Ta wspólnota naprawdę dba o wygląd i czystość środowiska.
31 lipca 2004 r.
Mama przekazała mi dobrą wiadomość. Mogę jechać do Francji! Ale jest jeden mały problem. Nie mam paszportu. Pojechałyśmy więc z mamą do miasta, aby go wyrobić. Na miejscu pani powiedziała nam, że chcąc jechać do kraju członkowskiego Unii Europejskiej nie trzeba mieć paszportu. Ta Unia to naprawdę dobra sprawa. Mama pierwszy raz stwierdziła, że Unia pozytywnie ją zaskoczyła. Wyrabianie paszportu trochę kosztuje, ale odkąd Polska jest członkiem Unii nie jest on już potrzebny.
Miałyśmy z mamą jeszcze trochę czasu, więc wpadłam na pomysł, aby pójść na zakupy do centrum handlowego. W końcu jadę do Francji, a tam nie chodzi się w zeszłorocznych spodniach i wyblakłych bluzkach. Trochę zszokowały mnie ceny w sklepach, ale trzeba przyznać, że ubrania były bardzo modne i w dobrym guście. Wiele towarów było importowanych z innych krajów. Zaskoczyło mnie to, że ceny były podane w złotówkach i w euro - walucie Unii Europejskiej. Kupiłam wiele świetnych ciuchów. Cztery pary najmodniejszych dżinsów, kilka bluzek, trzy pary butów i śliczną, różową sukienkę na upalne wieczory w rytmie francuskiej muzyki. Mama nawet kupiła mi tusz do rzęs i szminkę, bo stwierdziła, że we Francji dziewczynki malują się już od dzieciństwa. Będzie cudownie!
3 sierpnia 2004 r.
Dziś wstałam o piątej rano. Jestem taka zdenerwowana. Tata około godziny ósmej zawiózł mnie na lotnisko. Mama oczywiście się rozkleiła. Wsiadłam do samolotu. Obok mnie siedzi pewien szesnastoletni Włoch, Paolo, który też jedzie na wakacje do Paryża. Siedzę, piszę w swoim pamiętniku i myślę. Już wyobrażam sobie te rewie mody, super kosmetyki i ciuchy. Jestem wdzięczna Unii, że przyjęła nasz kraj do swojej wspólnoty. Ach, prawie dolatujemy. Ten Włoch jest taki zabawny. Francja, Paryż… Przybywam!
Joanna Płaczek Kl.II b (na zdjęciu)
Gimnazjum w Mszanie
opiekun: Monika Kowalska