Dziurawa wizytówka miasta
„To wstyd, że tak wygląda droga wjazdowa do miasta. Zamiast chodnika są dziury, kałuże i błoto, którym ciągle jesteśmy ochlapywani. Gdzie indziej, na małych uliczkach, kładziona jest droga kostka brukowa a my nie możemy się doprosić chodnika chociażby ze zwykłych płyt ” - skarżą się mieszkańcy kamienic i pracownicy sklepów przy ul. Rybnickiej.
100 metrów błota
Problemem jest dla nich około 100-metrowy odcinek pobocza, od skrzyżowania z ul. Fabryczną w stronę Obory, które faktycznie trudno nazwać chodnikiem. Podczas deszczu ludzie grzęzną tu w błocie. Do tego dziur jest tu więcej niż w przysłowiowym szwajcarskim serze. Najgorzej jest zimą, gdy kałuże zamarzną i ich nie widać. Wtedy można do takiej dziury wpaść i złamać sobie nogę.
Dla pracowników i właścicieli sklepów największym problemem jest błoto. Nie da się tego opanować. Odstrasza nam to klientów, którzy narzekają, że nie ma jak się tu dostać, bo zaraz są ochlapani. Jak nie ma błota, to jest straszny pył. Niszczy nam asortyment i sprzęt komputerowy - narzeka Marcin Małecki, syn właścicielki jednego z pobliskich sklepów. Przedsiębiorcy próbowali sobie z tym poradzić, brukując na własny koszt miejsce przed swoimi firmami. Gdyby nie to, pewnie musieliby skakać przez kałuże aby dostać się do środka.
Nie możemy spokojnie dojść do pracy. Jak pada, to już od samego wiaduktu cały czas trzeba się za siebie oglądać czy coś człowieka nie ochlapie. Jak widzę, że nadjeżdża duże auto, to staram się przed nim uciec - mówi Ewa Czemeryńska, ekspedientka w pobliskim sklepie. Głębokie dziury tworzą przy jezdni kałuże. Jak wjedzie w nie auto, to jest taki odprysk, że mam ochlapane całe okno wystawowe. Niejednokrotnie interweniowałam w tej sprawie. Jednak gdzie się nie zwróciłam, wszędzie odsyłali mnie do kogoś innego. Najśmieszniejsze jest to, że gdzie indziej zrywane są płyty chodnikowe, a w ich miejsce kładzie się kostkę. A tu nie ma niczego - twierdzi Ewa Iwulska, właścicielka sklepu. Niech położą tu choć te stare płyty - dodaje Marcin Małecki. Wynajmujemy tu lokale, sami zrobiliśmy sobie witryny. Z własnych pieniędzy odnowiliśmy elewację budynku. Urzędnicy mogliby nam choć trochę pomóc - dodaje Małecki.
Ryzykowne przejście
Kolejnym problemem, na jaki wskazują, jest brak w pobliżu przejścia dla pieszych. Ruch samochodów, także ciężarowych, jest tu ogromny. Mirosław Aniserowicz z okien swojego sklepu widział już niejedną sytuację, która mogła skończyć się tragicznie. Obserwuje ludzi, próbujących dostać się na drugą stronę ulicy. Przebiegają, skaczą między jadącymi samochodami. Niejednokrotnie auta hamowały w ostatniej chwili - opowiada mężczyzna. Jak idę na autobus, to muszę wyjść z domu dużo wcześniej. Długo trzeba czekać, bo żaden samochód się nie zatrzyma - potwierdza Matylda Majnusz, starsza kobieta, mieszkająca raptem kilkadziesiąt metrów od przystanku.
Kilka lat temu autobus zabił tu dziecko. Za chwilę może dojść do kolejnej tragedii. W lecie dzieci całymi grupami chodzą tędy na basen. Próbują przejść na drugą stronę między rozpędzonymi samochodami - opowiada Małecki.
O tym, jak niebezpieczny jest to odcinek świadczy nieudana próba wprowadzenia przed wjazdem pod wiadukt ograniczników wysokości dla ciężarówek. Zawieszone na łańcuchach metalowe płyty zostały ściągnięte już po pięciu dniach. Uszkodził je pęd powietrza, wytworzony przez jadące zbyt szybko tiry.
Czekamy na odpowiedź
Ulica Rybnicka jest drogą wojewódzką. Budowa chodnika czy utworzenie przejścia dla pieszych leży w gestii Wojewódzkiego Zarządu Dróg i Autostrad i nie zależy od miasta - powiedziała nam Urszula Sobocińska, naczelnik wydziału Gospodarki Miejskiej raciborskiego magistratu. Postaramy się w tej sprawie pomóc. Pisemnie zwrócimy się do WZDiA i przedstawimy sytuację. Poprosimy też o pisemną odpowiedź - zapewniła naczelnik Sobocińska. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że rozwiązanie nurtujących ludzi problemów nastąpi zanim w tym miejscu dojdzie do kolejnej tragedii.
Aleksandra Dik