Maria Wiecha wyjaśnia
Wracamy do sprawy dyscyplinarnego zwolnienia dyrektorki Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przy ul. Rzeźniczej. (...) „afera” została rozpętana anonimowym donosem skierowanym do pięciu „życzliwych” mi radnych – pisze m.in. M. Wiecha.
Ze środowiskiem raciborskich dzieci niepełnosprawnych i ich rodzin zetknęłam się bliżej po raz pierwszy 10 lat temu, gdy pełniłam funkcję nieetatowego członka zarządu miasta. Praca dla nich stała się dla mnie misją, jaką chciałam realizować nie tylko jako radna Raciborza, ale po prostu jako człowiek. Od początku „mierzyliśmy siły na zamiary”, stawialiśmy sobie cele i „stawaliśmy na głowie”, żeby je zrealizować. Dzięki zaangażowaniu i ciężkiej pracy wielu ludzi udało nam się stworzyć placówkę zapewniającą coraz większej liczbie podopiecznych dobre warunki rehabilitacji i osobistego rozwoju. Dziś z opieki Centrum obejmującego Warsztaty Terapii Zajęciowej, Ośrodek Dziennego Pobytu Rehabilitacji I Edukacji Dzieci Niepełnosprawnych oraz Gabinety Rehabilitacji korzysta około 100 dzieci i młodzieży, którzy znajdują tu nie tylko profesjonalną opiekę medyczną, psychologiczną czy pedagogiczną, ale także azyl w nie zawsze dla nich przyjaznym świecie. Środki finansowe na utworzenie, funkcjonowanie i późniejsze niezbędne rozbudowy placówki pochodziły z gminy, powiatu, Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i od wielu sponsorów, szczególnie raciborskich zakładów pracy. Caritas Diecezji Opolskiej poprosiliśmy o objęcie patronatu nad Centrum. Oprócz niewielkiej części wyposażenia placówki, jakie przekazała w 1997 roku, nie przekazywała żadnych środków materialnych ani finansowych, ani na funkcjonowanie, ani na kolejne rozbudowy placówki. W ostatnim czasie moja działalność w Centrum stała się obiektem licznych politycznych ataków, o których głośno było w mediach. Głośna sprawa pozbawienia mnie przez Wojewodę Śląskiego mandatu radnej ze względu na rzekome prowadzenie w Centrum działalności gospodarczej (chodziło o wydawanie posiłków dla podopiecznych Centrum oraz tanich obiadów dla niezamożnych mieszkańców miasta!) zakończyła się w Naczelnym Sądzie Administracyjnym w Warszawie uchyleniem decyzji Wojewody. Kolejna „afera” została rozpętana anonimowym donosem skierowanym do pięciu „życzliwych” mi radnych. Donos sugerował, że jako Dyrektor Centrum wyłudziłam od PFRON-u, a mówiąc wprost „ukradłam”, podczas rozbudowy obiektu w latach 1999-2002 ok. 300 tysięcy złotych. Sprawa ta dokładnie badana była przez Wydział Kontroli PFRON oraz przez prokuraturę i obie kontrole wykazały, że nie zginęła ani złotówka i że wszystkie fundusze zostały wykorzystane zgodnie z ich przeznaczeniem. Pewne wytknięte błędy formalne, które miały miejsce, nie wpłynęły na realizację zadania ani na rozliczenie z PFRON. Zarząd Główny PFRON uznał w listopadzie 2004 r., że przekazane nam środki zostały wykorzystane zgodnie z ich celem i tym samym zamknął sprawę. Prokuratura także umorzyła prowadzone śledztwo. Niestety ani ja ani Caritas nie doczekaliśmy się żadnego „przepraszam” za bezpodstawne oskarżenia. Oskarżenia pod moim adresem uderzały niestety także w Caritas. I to właśnie było, jak sądzę na podstawie otrzymanego uzasadnienia, główną przyczyną decyzji Księdza o zakończeniu ze mną współpracy. W Wielką Środę 23 marca br. otrzymałam listem zwolnienie w trybie trzymiesięcznego wypowiedzenia. W wypowiedzeniu tym Ksiądz Dyrektor „ubolewał” nad uwikłaniem Caritas „w nielicujące z jego misją rozgrywki polityczne”. Powołanie się na sprawę rozliczenia z PFRON, która była już wówczas przez sam PFRON uznana za zamkniętą, na postępowanie w prokuraturze, które było już wówczas zakończone i na nadmiar moich obowiązków, których nie jest bynajmniej więcej niż wówczas, gdy Centrum tworzyliśmy – traktuję jako preteksty, a nie rzeczowe argumenty. Decyzji księdza Drechslera podjętej w takiej formie i z takim uzasadnieniem przyjąć nie mogłam. Tu nie chodzi o „trzymanie się stołka”. Centrum nie traktowałam nigdy jako zwyczajnego miejsca pracy. Zawodowo związana jestem od lat z raciborskim Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Praca dla Centrum, praca dla niepełnosprawnych, była przez te lata mają pasją. Dodam, że przez 7 lat nie pobierałam w Centrum żadnego wynagrodzenia, a pobierana dopiero od 3 lat pensja za połowę etatu ma w kontekście całości niemal symboliczne znaczenie. Nie chcę tu sugerować, że „Centrum to ja”. Jak już pisałam, Centrum jest wspólnym dziełem bardzo wielu osób. Ale to ja, obok byłego Prezydenta, Pana Andrzeja Markowiaka, byłam jego głównym pomysłodawcą i reżyserem, to ja także wysunęłam propozycję by Centrum patronowała Caritas. A teraz po 10 latach ciężkiej pracy dla Centrum, Ksiądz Drechsler wysłał mi zwolnienie pocztą, bez rozmowy, bez „dziękuję” ani „do widzenia”. Czy to jest zachowanie „licujące z misją Caritas”? W osobistym liście, jaki wówczas wysłałam do Księdza Drechslera, pisałam: „Księże, jestem gotowa dyskutować na temat mojej roli w Centrum i biorę pod uwagę każde rozwiązanie, ale nie w takiej formie…(…)” Nie chciałam konfliktu, chciałam móc w jakieś formie, niekoniecznie w roli dyrektora pracować nadal dla Centrum, które wymyśliłam i przez tyle lat współtworzyłam, a w którym wiele jest jeszcze do zrobienia. Ale wysłane pismo pozostało bez odpowiedzi…Wobec braku odpowiedzi na mój list, odwołałam się do sądu pracy. Ksiądz Dyrektor, wiedząc, że wypowiedzenie z dnia 23 marca br. będzie ze względów formalnych bezskuteczne, pozbawił mnie 25 kwietnia br. wszelkich dotychczasowych pełnomocnictw i dostępu do kont Centrum. O decyzji tej poinformowałam władze miasta i powiatu, które wstrzymały w związku z tym swoje dotacje dla placówki. I to właśnie było podstawą dyscyplinarnego zwolnienia, jakie otrzymałam dnia 28 kwietnia br. W oczach księdza Dyrektora działałam na szkodę placówki. Natomiast ja uważam, że w sytuacji, gdy na mocy umów pomiędzy władzami samorządowymi i Caritas byłam osobą imiennie odpowiedzialną za realizację tych umów, w momencie, kiedy zostałam pozbawiona kontroli nad ich realizacją, miałam nie tylko prawo, ale obowiązek powiadomienia władz samorządowych o zaistniałej sytuacji. Chcę tu podkreślić, iż Ksiądz Dyrektor podjął swoje decyzje bez żadnych rozmów z władzami miasta czy powiatu, które przecież były stronami w sprawie. Moim zdaniem zignorowanie władz samorządowych Miasta Raciborza było właśnie podstawą dla Prezydenta Raciborza, Pana Jana Osuchowskiego do rozwiązania umowy z Caritas w terminie 6- miesięcznym.
Pisanie o tym przychodzi mi z trudem, bo wszystko to jest bardzo przykre, zwłaszcza w świetle prawie 10-letniej owocnej współpracy. Zwolnienie dyscyplinarne jest jednak sprawą poważną i budzi różne podejrzenia, co do jego przyczyn. Dlatego czułam się zmuszona przyczyny te wraz z okolicznościami przedstawić.
Maria Wiecha