Cztery gole w każdą stronę
Na inaugurację sezonu w lidze okręgowej Tworków stracił, a Krzyżanowice strzeliły cztery bramki. Dla jednych oznaczało to gorycz porażki, dla drugich smak zwycięstwa.
LKS Krzyżanowice pokonał pewnie „Maxpol” Kuźnię Raciborską 4:1 (2:0). Zajmuje 3 miejsce w tabeli. Już w pierwszej połowie gospodarze mogli prowadzić czterema bramkami. Po golach Dudacego (3 min.) i Kolorza (21 min.) ten drugi miał jeszcze dwie wyśmienite okazje – rywale w ostatniej chwili wybijali piłkę lecącą do pustej bramki. Po przerwie na 3:0 podwyższył Sebastian Piechota w 67 min. Goście śmielej zaatakowali i w 72 min. wywalczyli karnego – wykorzystał go Paweł Brakowiecki. Wynik ustalił Arkadiusz Kuhn - zmiennik chwalonego za występ oklaskami Arkadiusza Gacy. W 85 minucie Kuhn pokonał golkipera „Maxpolu” Edwarda Wita. Sędziowską trójkę z Sosnowca „śledził” rybnicki obserwator, o co poprosiła drużyna z Kuźni. Nie ma w tym żadnych podtekstów. Tu zawsze jest trudny teren. Do arbitrów nikt nie miał dziś zastrzeżeń. Byliśmy słabsi, bo nieprzygotowani do sezonu. Zabrakło też trójki podstawowych zawodników (Sadyka, Raucha i Niwy – red.) wskutek kontuzji i kartek – powiedział nam trener „Maxpolu” Leszek Jędraszczyk. Wygraliśmy zasłużenie. To dobry rezultat, ale za wcześnie na optymizm. Piłka nauczyła mnie pokory – skomentował szkoleniowiec zwycięzców Janusz Kosubek. Żółtymi kartkami ukarano: Roberta Derletę oraz Aleksandra Błasiaka i Waldemara Bieniewskiego. W barwach Krzyżanowic udanie debiutował Przemysław Łukoszek (po jego rajdzie padła czwarta bramka), mający na koncie występy w młodzieżowej kadrze Polski i testy w Koronie Kielce. Jego „transfer” załatwiano w ekspresowym tempie – niezbędne papiery z SMS Łódź, gdzie się uczył, ściągnięto na dzień przed meczem.
Pod czarną chmurą
Mecz w Tworkowie, gdzie przyjechały Jejkowice, trzymał w napięciu do ostatniej minuty. Gospodarze przeważali, ale to goście trafiali do siatki. Do przerwy było już dla nich 2:0, a tuż po gwizdku sędziego na drugą połowę Tworków przegrywał 0:3. Trzy minuty później Jejkowice podwyższyły na 4:0 a nad boiskiem zawisła ciemna, deszczowa chmura. Trochę przed ulewą, a trochę chyba rozczarowani przebiegiem meczu, kibice (przyszło ich kilkaset) zaczęli opuszczać stadion. „Miało być na opak”, „więcej jak sezon tu nie pograją” – takie opinie można było wychwycić. Przełomem była strzelona na dwie raty bramka Przemysława Kowolika w 79 minucie. Odtąd każda akcja gospodarzy mogła zakończyć się golem. Udało się dwa razy – w 82 i 88 min. (Halfar i Brachmański). Gdyby Mariusz Marcinkowski trafił z wolnego w 92 minucie punkt, goście zostawiliby punkt w Tworkowie, ale udało im się dowieźć zwycięstwo do końca. Potwierdzeniem przewagi LKS było kilkanaście rzutów rożnych i cztery żółte kartki dla piłkarzy z Jejkowic (u gospodarzy sędzia z Zabrza ukarał jedynie Fojcika). Szkoda mi chłopaków. Zostawili dużo zdrowia na murawie, a punktu nie ma. Graliśmy do końca, żeby nie stracić publiczności. Brakowało wyraźnie naszych obrońców kryjących. Wrócą dopiero za parę kolejek. Marcinkowski wszedł z marszu, nieprzygotowany. Jak wszystko zacznie trybić to przyjdą lepsze mecze – powiedział nam trener Robert Strójwąs.
Żeby tak słuchali trenera
Jaki był mecz Krzanowic w Wodzisławiu – Zawadzie? Chaotyczny. Nasi nie wypełniali zadań taktycznych, które postawił im trener Teresiak. Rywal nas cisnął, ale szczęśliwie przewagi nie wykorzystał – skomentował Hubert Barcik z KS 05. Działacz był pod wrażeniem beniaminka okręgówki. Narzucili nam szybkie tempo i się pogubiliśmy. Myślałem, że rywale się prędko wypompują, ale gdzie tam – podkreślał Barcik. Mimo to Krzanowice do przerwy prowadziły 3:1 po golu Czerwika (głową, już w 6 min.), samobójczej wrzutce bramkarza Zawady w 32 min. i trafieniu (po rykoszecie) Hnidy w 43 min. Skończyło się na 3:2 dla ekipy Józefa Teresiaka. Udanie debiutowali w drużynie Mazur i Postolak.
(ma.w)