Pomarańczowy BOOM
W Polsce ze świeczką szukać powiatu, w którym tak znacznie wzrosły w 2004 r. dochody mieszkańców. Raciborskie na tle kraju wygląda jak azjatycki tygrys.
Dochód wszystkich podatników w Polsce wzrósł w 2004 r. nieznacznie. Nie przekroczył nawet punktu procentowego – dowiedzieliśmy się w biurze prasowym ministerstwa finansów. Wykazane dochody z PIT wyniosły dwa lata temu 351 mld zł, rok temu niecałe 353 mld. Z danych raciborskiego Urzędu Skarbowego wynika natomiast, że dochód mieszkańców naszego powiatu poszybował w górę ponad 10%. Znaczyłoby to, że wasz region intensywnie się rozwija – skomentowano w ministerstwie.
Sprawdziliśmy, czy tak jest naprawdę. Dane statystyczne nie oszukują. Wzrost jest ewidentny – mówi Maria Jabłońska, zastępca naczelnika US Racibórz. Diabeł jednak, jak to zwykle bywa, tkwi w szczegółach. W 2004 r. po raz pierwszy z polskim fiskusem musieli się rozliczyć nasi krajani pracujący w Holandii. Miało to znaczący wpływ na wzrost dochodów. Po podsumowaniu wszystkich deklaracji PIT, okazało się, że w całym powiecie mieszkańcy zarobili aż 1,037 miliarda złotych. Rok wcześniej 940 mln zł. W ślad za tym poszedł też wzrost liczby podatników. Dwa lata temu było ich niecałe 56 tys., rok temu już prawie 58 tys.
Gdyby z deklaracjami PIT poszły do raciborskiego fiskusa osoby pracujące w Niemczech (zgodnie z umową międzynarodową nie mają takiego obowiązku), wówczas moglibyśmy poszczycić się jeszcze lepszymi danymi. Już teraz jednak równe są one wskaźnikom, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni czytając doniesienie o boomie gospodarczym w Chinach.
Rozliczenia za 2004 r. można interpretować na wiele sposobów. Kto weźmie do ręki dane wysnuje wiele ciekawych wniosków. Praca na Zachodzie z pewnością ratuje tysiące osób nie mogących znaleźć w Raciborskiem zatrudnienia. Zarobki tam są znacznie wyższe niż w Polsce. Portfele emigrantów zarobkowych do Holandii czy Niemiec są pełne pieniędzy. Pęcznieją wraz ze wzrostem kursu euro.
Problem jednak w tym, że w żaden sposób nie napędza to lokalnej koniunktury. Handlowcy narzekają, że ludzie uciekają do dużych okolicznych hipermarketów. Co ciekawe, żadna duża sieć nie chce inwestować w Raciborzu. Nie rozwija się sektor usług. Wynika to w dużym stopniu z faktu, że największy ruch w handlu mamy kilka razy w roku, na święta i w wakacje. To tradycyjny czas powrotów z pracy i odwiedzin z Niemiec. Gdzie więc są niemałe pieniądze zarabiane przez mieszkańców naszego powiatu? Najprawdopodobniej gromadzone na rachunkach na trudne czasy, bo wyjazdy Ślązaków na Zachód w ciągu kilku lat mogą się skończyć.
G. Wawoczny