Witaj, siostro, w domu!
Odkąd wróciłam, z wielką trudnością posługuję się polszczyzną. Często zdarza mi się, myśląc w obcym języku, że nie mogę sobie przypomnieć jakiegoś słówka – przyznaje siostra Akwilina Gurk z Annuntiaty. Nic dziwnego, przez 32 lata misji na Timorze Zachodnim posługiwała się językiem indonezyjskim. Obecnie pracuje w kraju rodzinnym.
Siostra Akwilina (Agnieszka) Gurk urodziła się w 1937 r. w Studziennej. Miała czworo rodzeństwa: Augustyna (już zmarł), Konrada, Łucję (siostra bliźniaczka, umarła mając 21 lat) i Józefa. Już w dzieciństwie marzyłam o pracy misyjnej – wspomina. Do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego wstąpiła w 1961 r. Trzy lata później złożyła pierwsze śluby zakonne. Nim jednak, w roku 1970, złożyła śluby wieczyste, otrzymała przeznaczenie misyjne do Indonezji, na wyspę Timor. Dwa lata czekała na wizę wyjazdową – rok w Raciborzu i rok w Rzymie. Tam, 24 października 1971 r. z rąk papieża Pawła VI otrzymała Krzyż Misyjny. W końcu dostała wizę i poleciała na Timor Zachodni Indonezyjski – wyspę Oceanu Spokojnego.
Najtrudniejsze początki
Wpierw uczyła się z niemieckiego języka indonezyjskiego. Jest on bardzo łatwy, opiera się o alfabet łaciński, jego konstrukcje gramatyczne są bardzo proste – mówi misjonarka. Księża już po trzech miesiącach lekcji mogą w tym języku wygłaszać kazania – dodaje. Dużo też czytała. Przez parę lat misji miała dostęp do polskiej prasy. Przez jeden rok ktoś przesyłał jej „Gościa Niedzielnego”. Wprawdzie otrzymywała go z 11-miesięcznym opóźnieniem, ale zawsze do niego chętnie zaglądała. Potem dostawała jeszcze „Naszą Rodzinę” i „Rycerza Niepokalanej”.
Ponieważ siostra z zawodu była dentystką, musiała urządzić gabinet. Najbliższy znajdował się bowiem w mieście Atambua, oddalonym o 30 km od wioski Halilulik, w której mieściła się jej placówka misyjna. Pierwszym problemem był brak elektryczności. Przez wiele lat używałam więc wiertarki nożnej. Zamówienia lekarstw i materiałów stomatologicznych musiałam robić z trzymiesięcznym wyprzedzeniem, gdyż sprowadzane były z wyspy Jawy – wspomina. Po jakimś czasie zaczęła również patrolować inne stacje misyjne, by umożliwić ludziom leczenie zębów. Zabierała ze sobą wszystkie narzędzia, medykamenty, a także niezbędną do pracy wiertarkę nożną. Nadto odwiedzała szkoły z prelekcjami na temat higieny jamy ustnej i konieczności leczenia zębów.
Świadectwo życia
Z Dobrą Nowiną do Timorczyków siostra Akwilina docierała przez świadectwo życia właśnie, po prostu służąc im. Często pomagała w kościołach przy rozdawaniu Komunii św., bo na msze przychodziło mnóstwo ludzi. Organizowała spotkania, szczególnie w maju oraz październiku. Pokazywała też przeźrocza maryjne. Do Kościoła mieszkańców Timoru przyciąga postawa miłości chrześcijańskiej. Zniechęca ich natomiast niezgodność życia z wyznawaną wiarą – twierdzi.
Misje w Indonezji przynoszą owoce. Gdy raciborzanka przyjechała do tamtej prowincji, było tam 60 sióstr, w tym większość z Europy. Aktualnie jest tam 140 zakonnic, ale tylko 5 Europejek. Warto dodać, że 26 sióstr pochodzących z Timoru głosi Ewangelię m.in. w Brazylii, Chile, Rosji, Afryce i Europie.
Druga ojczyzna
W ciągu 32 lat pracy misyjnej siostra zakonna dobrze poznała kulturę, obyczaje i tradycje tamtejszego ludu. Kobiety ręcznie tkają urzekające kolorowe stroje ludowe, które wszyscy ubierają tylko w czasie świąt – mówi. Timorczycy na co dzień trudnią się rolnictwem. Ich podstawowe składniki pożywienia to: ryż, kukurydza, słodkie ziemniaki oraz jarzyny. Bardzo lubią ostre przyprawy, które przyrządzają z różnych gatunków papryki. Na mięso ich nie stać, najczęściej jedzą więc suszone ryby. Sami uzyskują sól z nadmorskiej ziemi: przecedzają ją, następnie gotują; krystalizuje się na dnie garnka. Na Timorze są wyśmienite banany. Schłodzone w lodówce smakują jak lody – śmieje się siostra.
Lud Timoru jest bardzo serdeczny, gościnny i rozśpiewany. Prawie wszystkich wielkich gości wita tańcami i zawieszeniem na szyi szalu ręcznie tkanego, ozdobionego kwiatami. Także liturgię ubogaca tańcem i śpiewem – wzrusza się misjonarka. Przebywałam na Timorze 32 lata. Tam jest mój drugi dom, tam jest moja druga ojczyzna – dopowiada.
Łuk