Zdaniem naczelnego - Sukces ma wielu ojców
Wystarczyło tylko, by znalazł się namacalny dowód sukcesu a już znaleźli się chętni do przywieszania orderów. Pierś dumnie wypięło aż trzech prezydentów i radni.
Okazją do uczty w kameralnym gronie na ostatniej sesji Rady Miasta był wynik rankingu najlepszych samorządów, który ogłosił dziennik „Rzeczpospolita”. Racibórz znalazł się na 6. miejscu wśród miast (te największe, mające prawa powiatu ujęto w odrębnej kategorii, Rybnik zajął w niej II m., pokonując stolice województw). Wynik ucieszył prezydenta Jana Osuchowskiego i zaskoczył raciborzan. Gdzie nie posłuchać, tam narzekania na władze, a tu taki sukces.
Cóż! O miejscu w rankingu decydowały liczby a nie poziom dobrego samopoczucia mieszkańców. Ludzi zresztą o zdanie nie pytano i muszą teraz wierzyć w wynik statystycznego zestawienia i to, że władze spożytkują ten niewątpliwy splendor do lepszej promocji miasta.
Ostatnia sesja pokazała jednak, że władza zaczęła od promowania siebie. Przyjechał wicemarszałek województwa Marian Jarosz, który wręczył list pochwalny wystosowany do prezydenta Osuchowskiego przez marszałka Michała Czarskiego. Przewodniczący Rady Miasta Tadeusz Wojnar zaprosił z własnej inicjatywy byłych prezydentów: posła Andrzeja Markowiaka i Adama Hajduka. Oznajmił, że 6. lokatę trzeba również zapisać na konto Rady tej i poprzednich kadencji oraz obu zaproszonych gości.
Świętowali więc wszyscy. Na chwilę zjednoczeni zostali, skłóceni na co dzień, radni lewej i prawej strony oraz nie darzący się sympatią prezydenci Osuchowski i Markowiak. I co z tego, że stało się to, jak w starym porzekadle, które mówi, iż sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Ważne, że było podniośle i patetycznie.
A może, szanowni radni i prezydenci, zamiast wystawiać piersi do przodu lepiej mocno się w nie uderzyć? Cóż bowiem ludziom po szóstym miejscu w rankingu, skoro w Raciborzu niskie bezrobocie nie jest spowodowane boomem gospodarczym, ale migracjami zarobkowymi. Od połowy lat 90. do dziś, przez trzy prezydenckie kadencje, miasto się systematycznie wyludnia. Nie tworzą się nowe miejsca pracy w przemyśle. Młodzi nie widzą perspektyw w rodzinnym Raciborzu. Nawet na zakupy trzeba jeździć do sąsiadów, bo nie zbudowano porządnego hipermarketu.
Za chwilę o rankingu zapomnimy, a za jakiś czas historycy zajmą się oceną poczynań tych, którzy dzisiaj tak chełpią się cenzurką ogólnopolskiego dziennika. Przełom XX i XXI odnotują pewnie jako upadek Raciborza. Ale, o dziwo, obecni włodarze nie są jedynymi, którzy nie grzeszą skromnością. Już ich poprzednicy, w 1625 r., miast rajcami kazali się zwać senatorami. Racibórz miał wówczas tylko 1981 obywateli i stał się zapyziałym miasteczkiem. Co zrobił wtedy cesarz? Ano rozwiązał raciborską radę miejską, bo utrzymywanie w Raciborzu rozbudowanej administracji samorządowej było już zbędne.
Grzegorz Wawoczny