Zimna krew Mazura
Student zapewnił zwycięstwo Krzanowicom. „Maxpol” przestał rozdawać punkty, a Krzyżanowice znów wygrały.
W Krzanowicach do ostatnich minut utrzymywał się podwójny remis - w golach i żółtych kartkach było 1:1. W 35 minucie Mateusz Adamczyk dał prowadzenie gospodarzom. Wyrównanie dla gości padło w kontrowersyjnych okolicznościach, zdaniem miejscowych pogubił się tu sędzia z Bytomia. W drugiej połowie Krzanowice próbowały przebić się przez skomasowaną obronę przyjezdnych, ale ataki kończyły się rogami lub przed polem karnym. Ładny strzał oddał z wolnego Hnida i gdy wydawało się, że padnie tradycyjny dla rywalizacji tych ekip remis w 88 min. Marek Mazur strzelił bramkę górnikom z Radlina, dobijając uderzenie Drzymały. Szczęśliwy strzelec przyszedł do KS 05 z „Pniówka” Pawłowice. Będzie studiował w PWSZ. Miał propozycję z raciborskiej „Unii”, ale stwierdził, że nauka i czwartoligowe treningi, 4-5 razy w tygodniu, będą dlań za dużym obciążeniem. Podjął więc decyzję, że spróbuje w Krzanowicach. Na początku mieliśmy przewagę i uzyskaliśmy prowadzenie. Nieuwaga sędziego, co składam na karb braku doświadczenia, bo arbiter był bardzo młody, mogła nas kosztować utratę zwycięstwa. Był ewidentny faul na naszym zawodniku, a sędzia puścił grę i przeciwnik wyrównał z tej akcji. W drugiej połowie mieliśmy niepotrzebnie trochę bałaganu – skomentował trener Józef Teresiak. Podkreślił, że w jego drużynie drzemie duży potencjał, tylko zawodnicy muszą się przełamać, tak jak Mazur w meczu z Radlinem.
Komfort na przyszłość
Nie było goli do przerwy w niedzielnym meczu Gorzyc z Krzyżanowicami. Później na prowadzenie wyszli gospodarze. Wyrównał Artur Pączko ładnym strzałem z 25 metrów. Na 2:1 trafił Artur Dudacy, a podwyższył na 3:1 Sebastian Piechota z rzutu karnego. Sędzia podyktował go za faul na Pączce. W końcówce Gorzyce strzeliły jeszcze bramkę, więc emocje były do samego końca. Grało się nam ciężko. Mecz toczył się na specyficznym, nierównym boisku. Pięknej gry tu nie było. My ją prowadziliśmy, mając do przerwy dwie dobre okazje do objęcia prowadzenia. Gorzyce nie miały żadnej klarownej sytuacji. Od 60 minuty przegrywaliśmy, jednak końcówka była nasza. Myślę, że zadecydowało to, że byliśmy mocniejsi fizycznie. Teraz mam komfort psychiczny przed kolejnymi spotkaniami, bo zgromadziliśmy dużo punktów i gdyby, odpukać, przytrafiła się nam jakaś głupia strata, to nie będzie to powód do zmartwień – powiedział nam trener Janusz Kosubek. Jego zespół dzięki serii spotkań bez porażki (3 zwycięstwa i remis) jest na 4 miejscu w grupie III śląskiej okręgówki.
Powiatowe derby
Zwycięstwo przed swoją publicznością odniósł „Maxpol” Kuźnia Raciborska pokonując beniaminka rozgrywek LKS Tworków 4:0 (0:0). Przed tygodniem trener Jędraszczyk narzekał, że jego podopieczni bawią się w „Świętego Mikołaja i rozdają punkty jak prezenty”. Złą passę przerwali w sobotę, dzięki trafieniom Michała Boka (78 min), Marcina Hómina (22) i Patryka Brakowieckiego (88). Bramkę samobójczą dołożył jeszcze Góralczyk (w 76 min, tak uznał sędzia zawodów) i Tworków będzie źle wspominać mecz w Kuźni. Przez pół godziny przeważaliśmy wyraźnie, później gra się wyrównała. Pechowa interwencja obrońcy rywali na 2:0 ustawiła mecz. Na pewno Tworków nie był aż tak słaby jakby wskazywał wynik. Niepotrzebnie się zagotowali, bo gdyby grali spokojniej to może by coś strzelili, a tak nie mieli sytuacji – powiedział nam Leszek Jędraszczyk, narzekający na „wąską ławkę”, spowodowaną kontuzjami i kartkami. Nie wyklucza, że „Maxpol” wkrótce się wzmocni. Zgrywamy zespół na sparingach w środku tygodnia. Dzięki temu graliśmy kombinacyjnie zwłaszcza w drugiej połowie i to był sposób na Tworków – dodał kierownik drużyny Aleksander Gładysz. Nie byliśmy w stanie pokonać rywali i trójki sędziowskiej. Szkoda, że czystka w PZPN nie dotarła jeszcze na peryferia. Zadecydowały też nasze indywidualne błędy. Jak jest coś do strzelenia, to trzeba to wykorzystywać – stwierdził Robert Strójwąs.
(ma.w, eŻ)