Tam, gdzie Polska nie zginęła
Uczestnicy Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego przejechali tysiące kilometrów, by oddać cześć pomordowanym na Wschodzie polskim oficerom. Wśród członków wyprawy był także raciborzanin, Marek Nowak.
Rajd wyruszył 27 sierpnia z pl. Marszałka Józefa Piłsudskiego, sprzed Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Tam też, 1 października, odbyło się jego uroczyste zakończenie. Wyprawa prowadziła szlakiem kaźni tysięcy Polaków, przez Kuropaty, Katyń, Charków, Kijów, Bykownię a także miejsc znanych z historii oraz Sienkiewiczowskiej trylogii.
Odbył się po raz piąty. Jak co roku przyświecała mu idea złożenia hołdu żołnierzom Wojska Polskiego, bestialsko pomordowanym z rozkazu Stalina. Patronuje mu wiele znanych osobistości, m.in. prymas kard. Józef Glemp, kapelan Rodzin Katyńskich ks. prałat Zdzisław Peszkowski (jeden z ocalałych), były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski czy Komendant Główny Policji gen. Leszek Szreder. Co roku też ambasadorowie i konsulowie RP wspierają przedsięwzięcie od strony organizacyjnej, uczestniczą też w uroczystościach z udziałem polskich motocyklistów. Inicjatorem wyprawy jest Wiktor Węgrzyn.
Zdjęcia dla Łukaszenki
Marek Nowak był pierwszym motocyklistą z Raciborza, który wziął udział w rajdzie. Dowiedział się o nim z audycji radiowej, w której uczestnik poprzedniej edycji dzielił się swoimi wrażeniami. Przyznaje, że teraz i on o wyprawie mógłby mówić godzinami.
Po uroczystości inaugurującej rajd motocykliści przejechali do Sokółki, zaprzyjaźnionego miasteczka, 16 km od granicy z Białorusią. Tu powitali ich mieszkańcy wraz z burmistrzem miejscowości. Po przekroczeniu białoruskiej granicy dostali się pod „opiekę” tamtejszej milicji, która nie odstępowała ich na krok, filmując i robiąc zdjęcia. Przez cały czas byli też przez milicyjne samochody eskortowani. Najprawdopodobniej robili zdjęcia do archiwów Łukaszenki. Myślę, że bardziej chodziło im o osoby, które się z nami spotykały. Miało to też swoje dobre strony. Przed prowadzącymi nas radiowozami nawet ciężarówki zjeżdżały do rowów - wspomina Marek.
Ognie pamięci
Motocykliści odwiedzili cmentarze polskich żołnierzy w Lidzie, pod Winnicą, w Barze, Grodnie oraz we Lwowie, gdzie złożyli wieńce i zapalili znicze. Tam też spotkali się z członkami organizacji polonijnych. Od uczestników poprzednich wypraw usłyszałem wiele wzruszających historii, m.in. o tym, jak na jednej z uroczystości starsze kobiety tuliły się do motocyklistów i ze wzruszeniem całowały polskie orzełki, które mieli przypięte do skór. Dla tych ludzi bardzo ważna jest sama świadomość tego, że w Polsce pamiętamy o nich - mówi.
Dla Marka silnym przeżyciem był pobyt na cmentarzu w Katyniu. Wrażenie jest wstrząsające. Stajesz pod tym samym drzewem, pod którym stał oprawca, wiązał komuś ręce drutem, strzelał mu w tył głowy i robił to kilka tysięcy razy...tego się nie da opisać. Było mi trudno powstrzymać łzy, gdy uzmysłowiłem sobie, że mordowano tu Polskę, polską inteligencję, ludzi, którzy do dziś mogliby świecić przykładem - wspomina. W Katyniu oraz innych miejscach mordu polskich oficerów, o zmroku odprawione zostały uroczyste msze. Motocykliści, ustawieni w dwóch rzędach, trzymali w rękach płonące pochodnie, „ognie pamięci”. W uroczystościach brali też udział polscy dyplomaci i tamtejsi politycy. Odprawiający mszę w Charkowie ksiądz wspomniał nawet, że dzięki nam politycy zaczynają przychodzić w takie miejsca i składają hołd pomordowanym, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia - mówi raciborzanin.
Raciborski akcent
Motocykliści zwiedzili polskie twierdze w Chocimiu, Żwańcu, Okopach Św. Trójcy, Buczaczu, Jazłowcu i Kamieńcu Podolskim. W Smoleńsku odwiedzili ośrodek dla kalekich dzieci rosyjskich. Kilka dni spędzili w Odessie.
Obok 31 motorów, w rajdzie jechały też dwa samochody, wiozące wieńce i znicze oraz upominki i słodycze dla środowisk polonijnych. Ofiarowali im książki polskich pisarzy m.in. Sienkiewicza, Norwida, Słowackiego, przybory szkolne i zabawki. Nie zapomnieli też o rosyjskim przyjacielu, który od początku sympatyzował z rajdem i pomagał w jego organizacji. Oleg Iwanow, również motocyklista, został sparaliżowany. Uczestnicy rajdu przywieźli mu wózek inwalidzki oraz przekazali 1350 dolarów na rehabilitację.
Prezenty ufundowało wielu sponsorów, w tym także firmy z Raciborza. W imieniu kolegów serdecznie dziękuję prezesowi „RAFAKO” S.A. Jerzemu Thammowi oraz Piotrowi Karasiowi, Sebastianowi Sedlaczkowi z „Mieszka” S. A., Stefanowi Fichnie z „Ramety” i Markowi Rząsie, którzy odpowiedzieli na apel motocyklistów i przyłączyli się do tej szczytnej akcji - podkreśla Marek.
Koniec
Po powrocie do Polski motocykliści zostali uroczyście powitani w Jarosławiu, gdzie członkom Rodzin Katyńskich przekazali przywiezioną z Katynia ziemię, która została wmurowana pod pomnikiem pochodzących z tego miasta polskich żołnierzy, poległych na Wschodzie.
(A. Dik)