Kuszące złoto zmarłego
Dopiero zażalenie brata zmarłego skierowane do gliwickiej Prokuratury Okręgowej sprawiło, że miejscowi śledczy na poważnie zajęli się bulwersującą sprawą podejrzenia o ograbienie zwłok. Przy okazji wyszły na jaw rażące zaniedbania raciborskiej policji. Wojciech Skibiński (na zdjęciu) ujawnił nam niechlujstwo raciborskiej policji. Uparcie będzie dążył do wyjaśnienia wszystkich okoliczności związanych ze śmiercią jego brata.
Sprawa dotyczy śmierci, 12 marca tego roku, 52-letniego Dariusza S. Mężczyzna spotkał się w mieszkaniu przy ul. Ocickiej ze znajomym. Wypili sporo wina. Kiedy wychodził do ubikacji na półpiętrze upadł na schody. Uraz wywołany uderzeniem był, jak stwierdził biegły medyk sądowy, przyczyną zgonu. Na miejsce zdarzenia przyjechała raciborska policja. Zatrzymano do wytrzeźwienia kompana zmarłego oraz wykonano oględziny. Czynności tej dokonano jednak wbrew regułom sztuki kryminalistycznej. Partactwo przeszłoby zapewne do historii, gdyby nie zainteresowanie brata zmarłego. To emerytowany milicjant, który przestudiował akta sprawy i bezlitośnie zaczął wytykać błędy kolegów po fachu.
Protokół na kolanie
Oględziny miejsca śmierci były bardzo pobieżne a wręcz niechlujne – mówi nam Wojciech Skibiński, który uznał, że sprawa powinna być nagłośniona tak, by rodziny zmarłych w chwili tragedii nie spotkały takie same problemy. Sporządzający protokół oględzin policjant był najwyraźniej „zafascynowany” tylko nieładem i brudem panującym w mieszkaniu. Pisał chaotycznie, miejscami mało czytelnie. Nie wspomniał nic o ułożeniu zwłok, przedmiotach znajdujących się w lokalu, nie mówiąc już o rzeczach, które miał przy sobie zmarły. Jako załącznik wymienił tylko znalezione świadectwo kwalifikacyjne oraz kartę ubezpieczenia zdrowotnego. Na miejscu był co prawda prokurator asesor, ale - jak przyznał potem szef raciborskiej Prokuratury Rejonowej - „z powodu swojego niewielkiego doświadczenia nie wyegzekwował wskazanych czynności od ekipy dochodzeniowo-śledczej”.
Dokładne oględziny miały tymczasem kluczowe znaczenie. Zmarły posiadał bowiem etui z wyrobami ze złota, portfel z dokumentami i kartami, zegarek no i obrączkę, po której na palcu został tylko ślad, kiedy ciało oglądał brat. Zbulwersowany brakiem precjozów Wojciech Skibiński zaczął dociekać, co się z nimi stało. Za skandal uznał jednocześnie fakt, że żonę zmarłego powiadomiono dopiero dzień później, choć funkcjonariusze znali jego dane adresowe.
Zegarek w szufladzie
W miarę jak Wojciech Skibiński robił się coraz bardziej dociekliwy, gros z cennych przedmiotów się odnajdywało. Zegarek zmarłego został mi zwrócony dopiero po wcześniejszej interwencji w Prokuraturze. Znalazł się w dziwnych okolicznościach w biurku pokoju nr 28 – twierdzi. Policja tłumaczy, że zegarek miał zatrzymany do wytrzeźwienia na miejscu zdarzenia kolega zmarłego. Z koperty, w której znajdował się sporo wart Atlantic, nie wynika jednak, kto, kiedy i do jakiej sprawy go zabezpieczył. Kolega zmarłego, jak czytamy w aktach sprawy, przyniósł też na komendę etui z wyrobami ze złota, które pozostało w mieszkaniu przy ul. Ocickiej. Ponoć znalazł je na szafie podczas porządków, które robił zaraz po tym, jak wyszedł z policyjnego aresztu. Wiem tymczasem, że to etui jest widoczne na stole obok ciała brata na zdjęciach wykonanych przez technika kryminalistyki zaraz po przyjeździe policji. To nagłe odnalezienie jest jakieś dziwne – komentuje brat Dariusza S.
Kolejne przedmioty znajdowały się u właściciela zakładu pogrzebowego, który zabrał zwłoki. Po sekcji dokonanej przez medyka sądowego wydał rodzinie znaleziony przy zmarłym portfel z drobną sumą pieniędzy, etui i okulary, długopis i klucze. Nic innego, jak zapewniał, denat przy sobie nie miał. Wojciech Skibiński sfotografował ciało brata. Na palcu „jak byk” widoczny był ślad po obrączce. Zaczął dociekać, co się z nią stało. Znalazła się cztery dni później, kiedy rodzina odbierała ciało zmarłego do pochówku. Wydał ją właściciel zakładu pogrzebowego. Rzekomo zapodziała się w jakieś szufladzie.
#nowastrona#
To przestępstwo a nie wykroczenie
To przestępstwo a nie wykroczenie
Prokuratura Rejonowa w Raciborzu umorzyła postępowanie w sprawie zgonu. Nie stwierdzono działań osób trzecich. Umorzono też wszczęte z zawiadomienia brata dochodzenie dotyczące zawłaszczenia należącej do zmarłego złotej obrączki. Prokurator uznał, że skoro ma ona wartość 200 zł, to czyn taki stanowi co najwyżej wykroczenie.
Zdaniem W. Skibińskiego jest inaczej. Ograbienie zwłok to czyn szczególny i z przestępstwem mamy do czynienia niezależnie od wartości przedmiotu. Rację przyznała mu nadzorująca pracę raciborskich śledczych Prokuratura Okręgowa z Gliwic. Nakazała wszcząć śledztwo i dokładnie wyjaśnić wszystkie okoliczności.
Do dziś nie ustalono, co brat posiadał przy sobie, bo policja nie pokusiła się o przesłuchanie żony zmarłego, która twierdzi, że jej mąż miał tego dnia 300 zł. Dopiero prokurator z Gliwic nakazał przeprowadzenie tej czynności – mówi Wojciech Skibiński. Jakby niechlujstwa policjantów było mało, to z akt sprawy wynika, że policja datuje swoje dokumenty na kilka miesięcy do przodu. Notatka urzędowa sporządzona przez policjanta, który przybył na miejsce zgonu nosi datę …12.11.2005 (sic!).
Po skargach i po moich prywatnych ustaleniach wielokrotnie byłem wzywany na policję na zasadzie aby mnie zmęczyć i żebym dał sobie na wstrzymanie – mówi Wojciech Skibiński. Postanowienie o wszczęciu śledztwa w sprawie ograbienia zwłok nosi datę 26 września 2005 r. W dniu 5 października policja z sufitu sporządziła notatkę, że żona zmarłego przebywa w Niemczech i wróci za około 6 miesięcy, co jest totalną bzdurą i kłamstwem – dodaje.
Prokurator rejonowy Janusz Smaga powiedział nam, że na sprawę zwróci szczególną uwagę. O postępach w śledztwie będziemy informować w kolejnych numerach.
Grzegorz Wawoczny