Droga do Edenu
Z jednej strony ludzie nie mogą doprosić się załatania dziur w sufitach i napraw sypiących się budynków, z drugiej – znajdują się sie pieniądze na budowę drogi na osiedlu, gdzie mieszkają prezydenci. Zwykłym obywatelom kapie więc na głowę podczas gdy ojcowie miasta cieszą się gładziutkim trotuarem.
Przedmiotem sporu jest nowiutka nawierzchnia ul. Dąbrowskiego, na osiedlu zwanym „Edenem”. Sprawą zainteresował się nasz czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Nieopodal na chodnikach można nogi połamać, a tu robiona jest taka droga. Chciałem dowiedzieć się, czemu ma służyć i jaki jest jej koszt - opowiada. Zwrócił się do Miejskiego Zarządu Budynków. Jako mieszkaniec tego miasta mam prawo wiedzieć, w jaki sposób wydatkowane są publiczne pieniądze - tłumaczy motywy swojej ciekawości. Interesujących go informacji nie uzyskał. Rozeźlił jednak szefostwo MZB.
Zdaniem Mariusza Mroza, dyrektora MZB, nasz czytelnik w telefonicznej rozmowie zachowywał się wulgarnie i agresywnie. Dyrektor ustalił kim jest wścibski petent i skąd dzwoni. Zapowiedział, że wystąpi do jego przełożonego z pytaniem, czy załatwianie takich spraw w godzinach pracy i ze służbowego telefonu jest dopuszczalne. Dyrektor Mróz zapewnił, że budowa drogi nie jest żadną tajemnicą. Dowiedzieliśmy się od niego, że kosztowała 92 tys. publicznego grosza. Prace zostały przeprowadzone rzekomo w wyniku interwencji straży pożarnej. Bezpośrednią przyczyną miało być zapalenie się tam samochodu, fiata 126 p. Nie było drogi przeciwpożarowej, więc zostaliśmy zobligowani przez straż pożarną do jej zrobienia - tłumaczy dyrektor. To, że na osiedlu mieszkają prezydenci, zgodnie z jego zapewnieniami, nie miało najmniejszego znaczenia.
Podobnych argumentów używa także wiceprezydent Mirosław Szypowski. Przyznaje, że faktycznie na remont budynków w zasobach MZB nie ma pieniędzy. Podkreśla, że w tym roku Rada Miasta nie przeznaczyła na ten cel ani złotówki, choć potrzeby w tej materii są ogromne. 90 tys. zł to tylko kropla w morzu potrzeb. To, że na osiedlu mieszkają prezydenci, nie oznacza, że nic nie można tam zrobić - mówi wiceprezydent Mirosław Szypowski. Budowa nie była przewidziana w budżecie. Jednak jest to zadanie wyższej konieczności ze względu na zapewnienie mieszkańcom bezpieczeństwa. Bez drogi ewakuacyjnej i służby ratunkowe miały utrudniony dostęp. Komendant straży pożarnej pisemnie wystąpił do prezydenta o uporządkowanie tej sytuacji - twierdzi wiceprezydent. Na pytanie o pismo odesłał nas do komendanta.
Takiego pisma sobie nie przypominam. Podobno miało być wysłane po pożarze samochodu sprzed dwóch lat. Sprawdziłem całą dokumentację, ale takiego zdarzenia na ul. Dąbrowskiego nie było. Owszem, zapalił się fiat 126 p ale na ul. Różyckiego. W ogóle nie przypominam sobie żadnej mojej interwencji w spawie tej ulicy - kategorycznie twierdzi Andrzej Brzozowski, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu. Jaki też ja mogę mieć wpływ na budowę drogi - dziwi się komendant. Rzeczywiście, gdyby zależało to od straży pożarnej to w pierwszej kolejności trzeba by poszerzyć inne wąskie dróżki w mieście a nie budować nową w Edenie.
To nie pierwsze kontrowersje wokół prezydenckiego osiedla. W „Nowinach Raciborskich” z września 2003 r. pisaliśmy o umorzeniu mieszkańcom „Edenu” niedopłat za ciepłą wodę. Wtedy też padło pytanie o to, czym różnią się mieszkańcy ul. Dąbrowskiego od mieszkańców ul. Chopina. Przed podobnym dylematem staną zapewne też inni raciborzanie, którzy nie mieli szczęścia mieć prezydenta za sąsiada.
(A. Dik)