Dawno temu w Ekonomiku
Co się najbardziej pamięta ze szkoły w 30 lat po jej opuszczeniu? Stopnie w dzienniku, nauczycieli, a może pierwszego papierosa wypalonego w szkolnej toalecie? 22 października, w dniu jubileuszu 60-lecia istnienia Zespołu Szkół Ekonomicznych, szkolne wspomnienia ożywały.
Kiedy byłyśmy w klasie maturalnej, w 1976 r., chcieli nas zawiesić za wagary, które sobie zrobiłyśmy w Dniu Wagarowicza – opowiada jedna z absolwentek liceum ekonomicznego, rocznik 72-76. Nieprawda, to było w pierwszej albo drugiej klasie, ale na pewno nie w maturalnej – przerywa jej koleżanka. Musiałyśmy przyjść do szkoły z rodzicami, ustalono, że mamy przerzucić kilka ton koksu, na szczęście po sąsiedzku byli strażacy i nam pomogli – kontynuuje pierwsza z kobiet. Ale zachowanie i tak miałyśmy obniżone – dodaje. Klasa ta, o profilu finanse i rachunkowość, licznie zgromadziła się na uroczystości. Nie zabrakło też jej wychowawczyni, Barbary Marciniak, której byłe uczennice podały listę i zaczęło się sprawdzanie obecności. Okazało się, że na 32 osoby, obecnych jest 13: Czesława Hawryło, Anna Lenartowicz, Wanda Nawaryńska, Ewa Głombica, Edeltrauda Mucha, Teresa Kalisz, Urszula Sokół, Ewa Barzynko, Dorota Paszenda, Maria Ciepły, Maria Nachlik, Aniela Franiczek i Sylwia Zając. Dla wielu z nich było to pierwsze spotkanie od 29 lat, czyli od momentu ukończenia szkoły. Wspomnieniom nie było końca. Każde święto było dobre, żeby uniknąć kartkówki czy odpowiedzi, obojętnie, Dzień Dziecka czy Dzień Kobiet. Tymczasem, kiedyś, profesor Noworyta mówi nam: „Zastanówcie się, to w końcu jesteście dziećmi czy kobietami?” – opowiadają ze śmiechem.
Byłyśmy dosyć zgraną klasą i bardzo się przyjaźniłyśmy. Były wspólne wyjścia i spotkania. Bardzo lubiłam tę szkołę – wspomina Teresa Kalisz. Cudownie się znowu spotkać po 29 latach, niektórych koleżanek nawet nie poznałam – dodaje Sylwia Zając. Kobiety przywołują w pamięci szare mundurki i tarcze, ale też internat przy Ogrodowej, który tętnił wtedy życiem. Bardzo dobrze mi się mieszkało w internacie, życie było tam wesołe. Paliłyśmy papierosy na strychu, tam była taka dziura, prowadząca do szafy z bielizną pościelową. Pamiętam, że jak odsunęli tę szafę, to za nią była sterta petów. Któregoś dnia moja mama dostała list z internatu, że palę papierosy, to było w kwietniu. Wmówiłam jej, że to taki kawał na prima aprilis, że wszystkim tak wysyłają, i mama uwierzyła. A to była prawda – opowiada z przekorą Wanda Nawaryńska. A kierowniczka internatu, Czesława Piotrowiak, zatrzymywała listy od chłopaków, powtarzając, że uczennica powinna się uczyć a nie randkować – dodaje jej sąsiadka.
Bardzo się cieszę, że się z tymi „moimi dziećmi”, już trochę posiwiałymi i postarzałymi, mogłam dzisiaj spotkać. To była dobra klasa, można było z nimi wiele godzin przegadać, niekoniecznie na tematy lekcyjne. Mam wrażenie, że ze współczesnymi rocznikami już jest trochę gorzej, nie ma się z nimi takiego kontaktu, ale może po prostu się postarzałam i inaczej na to patrzę – zastanawia się wychowawczyni Ia z 1972 r., Barbara Marciniak.
Obchody jubileuszu rozpoczęła msza w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Raciborzu. Następnie odbyła się uroczysta akademia w Raciborskim Centrum Kultury. Po przemówieniach dyrektora i zaproszonych gości, były i obecny starosta raciborski, Henryk Siedlaczek i Jerzy Wziontek, wręczyli nagrody dyrektorowi ZSE Zenonowi Sochackiemu, Józefie Osuchowskiej oraz Stefanii Knop. Młodzież ZSE z pomocą grupy wokalnej „Miraż” i ZPiT „Strzecha” przedstawiła historię szkoły, w którą wpleciono najważniejsze wydarzenia odbywające się w tym czasie w kraju. Po tej niezwykłej „opowieści o szkole i ojczyźnie” przyszedł czas na odwiedziny w ZSE przy ul. Gimnazjalnej, gdzie absolwenci mogli spotkać się z byłymi kolegami i wychowawcami.
(e.Ż)