Wildek i 99 trupów
Na skraju lasu, w Rudzie Kozielskiej, stoi leśniczówka o nazwie Wildek. Przyjezdni często zachwycają się pięknie wyremontowanym budynkiem z malowniczą wieżą. Dodatkowym „urokiem” leśniczówki jest mrożąca krew w żyłach historia z nią związana.
Zamieszkujący ją obecnie leśniczy, Rajmund Michna, wspomina, że kiedy tu trafił 21 lat temu, dochodziły go różne głosy o historii tego miejsca. Ludzie mówili, że dawno temu mieszkał tu jakiś zbój i że dom jest położony na szlaku, którym uczęszczali kupcy i podróżni. Zbój ponoć zabijał ich i rabował a ciała zakopywał w piwnicy – opowiada Michna.
Rzeczywiście historia ta jest znana w okolicy. Ryszard Haider, pasjonat lokalnej historii, posiada dowody poświadczające istnienie niejakiego Eliasza – wycinek z ksiąg parafialnych odnotowujący śmierć jego syna 27. 03. 1879 r. - a także zbiorowe zdjęcie z polowania, na którym jeden z mężczyzn podpisany jest tym imieniem. Wiadomo tylko, że Eliasz był leśniczym, zamieszkującym Wildek na przełomie XVIII i XIX w. W tych czasach obowiązywał zakaz wstępu do lasu bez zezwolenia leśniczego. Nieliczni, którzy takowe dostali, musieli w lesie głośno śpiewać lub gwizdać. Do kłusowników lub innych „podejrzanych” leśniczy miał prawo strzelać. Okrutny Eliasz miał ponoć często tego prawa nadużywać. Pewnego dnia w okolicy znalazł się malarz świętych obrazków, do którego nadgorliwy leśniczy także strzelił. Ten jednak złapał kulę i zagroził mu, że się zemści. Eliasz bardzo się przestraszył, przeprosił go i obiecał, że to się więcej nie powtórzy. Malarz był niedoszłą setną ofiarą leśnika. Po śmierci tego ostatniego, w leśniczówce rzekomo znaleziono 99 ciał, ukrytych w piwnicy pod wieżą.
Sołtys Rudy Kozielskiej, Alfons Mazurek zaprzecza jakoby ofiary okrutnego leśnika miały być chowane w piwnicy. Na pewno w tych miejscach przebiegał szlak handlowy. Eliasz, prawdopodobnie leśniczy, był zbójnikiem, który okradał kupców i podróżnych, niektórych zabijał. Ci, wiedzieli już jakim jest człowiekiem i wcześniej dawali znać swoim krewnym, gdzie mają szukać pieniędzy. I faktycznie w latach 50. XX w. jeszcze znaleziono tam jakieś monety – twierdzi Alfons Mazurek.
O historii związanej z leśniczówką słyszała też inna mieszkanka Rudy Kozielskiej, Genowefa Starzec. Podobno mieszkał tam jakiś leśnik, który zabraniał wstępu do lasu i więził kupców, może ich także zabijał. Nie wiem dokładnie o co tam chodziło.
Jak zapewnia Ryszard Haider, o złej sławie Wildka świadczy sama nazwa, z niemieckiego Wild Eck to dziki róg. Nazwa ta wzięła się ponoć od niesławnego leśnika.
Obecny gospodarz na Wildku nie przywiązuje wielkiej wagi do tych mrocznych wspomnień. Kiedy dostałem przydział na leśniczówkę i wprowadziłem się tu, to przede wszystkim cieszyłem się, że mam gdzie mieszkać – opowiada. Historią nigdy się nie zajmowałem, a jeśli nawet coś tam było, to nic mi to nie przeszkadza. A że czasem mnie tam coś postraszy jak schodzę po kompot do piwnicy... - żartuje. Poza tym jestem osobą wierzącą i gdyby nawet coś dziwnego tu się działo, wiem jak sobie z tym radzić. Po prostu pomodliłbym się za nieszczęśliwe duszyczki – dodaje Michna. Odnowiony budynek leśniczówki nie sprawia jednak wrażenia nawiedzonego. Słynna wieża pręży się dumnie, a piwnica, która się pod nią znajduje, jak zapewnia gospodarz, jest zbyt mała, by pomieścić 99 trupów...
(e.Ż)