Kości pod murem
„Fragmenty kręgosłupa, żeber i kości piszczelowe leżą na wierzchu nieopodal tablicy upamiętniającej arcybiskupa Gawlinę, kilka kwater dalej w stronę kościoła, gdzie są zrównane groby. Kogokolwiek by to były szczątki, należy się szacunek”- napisał oburzony czytelnik w liście do naszej redakcji.
Na „walające się pod murem” kości natknął się na cmentarzu w Rudniku. Przypuszcza, że są to szczątki ludzkie. Taki widok na cmentarzu, a więc miejscu szczególnym właśnie ze względu na pochówek zwłok, zbulwersował naszego czytelnika.
Oburzające jego zdaniem jest to, że to nie jednostkowy przypadek. Już wcześniej spotkał się z czymś takim podczas pochówku bliskiej mu osoby: „(...) na górze ziemi były nie tylko szczątki zwłok (żeber, część czaszki), ale również resztki odzieży. Nawet po zakopaniu trumny koło usypanego grobu przez grabarza znajdowałem kości, które zakopywałem w ziemi. Bardzo mnie to bolało, ale myślałem, że to zdarzyło się po raz pierwszy. W tej chwili widzę, że to nagminna praktyka”- czytamy w liście. Zdaniem jego autora, odpowiedzialność za to ponosi grabarz oraz tamtejszy ksiądz, który „przecież też widzi, że wokół grobu, do którego spuszczana jest trumna w czasie pogrzebu leżą kości lub np. buty itp. i nie reaguje”.
Na wskazanym przez czytelnika miejscu faktycznie znaleźliśmy kilka kości. Leżały w trawie pod cmentarnym murem, między zdemontowanymi nagrobkami. Księdza proboszcza nie zastaliśmy na plebanii. Po kilku próbach udało nam się z nim porozmawiać na ten temat.
Proboszcz z niedowierzaniem przyjął od nas informację o leżących pod murem szczątkach. Zapewniał, że nigdy wcześniej nie widział, by coś takiego się zdarzyło. Przyznał natomiast, że faktycznie, może dochodzić do sytuacji, w której pogrzeb odbywa się na miejscu dawnego pochówku. Jak twierdzi, spowodowane jest to tym, że rudnicki cmentarz jest bardzo stary, zaś po wielu grobach nie pozostał już żaden ślad, oprócz spoczywających w ziemi szczątków. Nawet, jeżeli zostaną przez przypadek odkopane, z powrotem są umieszczone w grobie.
Zdarza się również, że rodzina zmarłego decyduje się na pochowanie krewnych w tym samym miejscu, by nie stawiać kolejnego pomnika. To jednak, według proboszcza, na jego cmentarzu nie jest praktykowane. Nie wyklucza, że tak może dziać się na dużych nekropoliach. W Rudniku w ciągu roku zdarza się jedynie kilkanaście pogrzebów.
Zgodnie z ustawą o cmentarzach i chowaniu zmarłych ponowne użycie grobu może nastąpić po upływie 20 lat, o ile nie zostanie wniesiona odpowiednia opłata. Nie podlegają temu mogiły, przedstawiające wartość historyczną.
(A. Dik)