Nie pozwólmy się wykluczyć
Projekt regionalnego programu operacyjnego dla województwa śląskiego jest niekorzystny dla Raciborza. Dokument zamyka naszemu miastu drogę do unijnych funduszy i to w tak ważnych sprawach, jak rozwój szkolnictwa wyższego czy odtworzenie zabytkowego śródmieścia. „Trzeba bić na alarm, bo stracimy naprawdę dużo pieniędzy” – przekonuje Gabriela Lenartowicz, raciborska radna sejmiku wojewódzkiego. „Musimy stworzyć jeden silny front i bronić naszych interesów” - apeluje prof. Marian Kapica (na zdjęciu) z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej.
Nie możemy stawać na drodze do realizacji aspiracji Rybnika, ale musimy zadbać o interesy powiatu raciborskiego, o równe szanse dla wszystkich. Dziś nam te szanse chcą odebrać – przekonuje radna Lenartowicz, która na co dzień kieruje Regionalnym Biurem Projektów Europejskich oraz Śląskim Towarzystwem Gospodarczym „Pro-Europa” w Raciborzu. Program operacyjny to opracowywany obecnie na sześć lat dokument, który stanie się podstawą do pozyskiwania wielomilionowych dotacji z Unii Europejskiej. Dla samorządów to łakome kąski, bo bez brukselskiego wsparcia nie ma co marzyć o realizacji wielu ważnych przedsięwzięć. Województwa same ustalają, co jest dla nich ważne i gdzie chcą lokować pieniądze – dodaje radna. Jej zdaniem Racibórz potraktowano „per noga”. Zaczęła bić na alarm. Wspólnie z władzami powiatu chce działać na rzecz zmiany zapisów, tak by utworzyć gminom naszego powiatu dostęp do pieniędzy.
Największe pieniądze z UE będą przeznaczone na ochronę środowiska i przestrzeni oraz drogownictwo. Kryją się tu rewitalizacje obszarów zdegradowanych, miejskich i poprzemysłowych, rozbudowa infrastruktury ochrony środowiska oraz wzmocnienie regionalnych ośrodków wzrostu, czyli czterech aglomeracji miejskich, ujętych w planie zagospodarowania przestrzennego województwa. Te obszary to: licząca 24 miasta Aglomeracja Górnośląska; Rybnik oraz okoliczne gminy: Jastrzębie Zdrój, Żory, Wodzisław Śląski, Pszów, Rydułtowy i Radlin; region bielski oraz częstochowski. Racibórz został ujęty jako ośrodek regionalny, wspomagający Rybnik.
Zapis ten można by pozostawić w spokoju, a projektowi pobłogosławić, gdyby nie to, że tylko owe aglomeracje mogą starać się o pieniądze z UE na: renowacje prestiżowych obiektów oraz przyległego terenu, tworzenie reprezentacyjnych przestrzeni publicznych, infrastruktury okołoakademickiej oraz uzbrajanie pól wzrostu gospodarczego – stref aktywności gospodarczej. O pieniądze z Brukseli nie będzie więc się mogła starać samodzielna raciborska wyższa uczelnia, a mógł np. Rybnik, który własnej uczelni nie ma, a jedynie ośrodki zamiejscowe np. Politechniki Śląskiej. Rybnik będzie mógł remontować za unijne pieniądze chodniki wokół rynku, a my nie dostaniemy na zamek, dawne centrum górnośląskiej władzy – objaśnia istotę niekorzystnego zapisu radna Lenartowicz.
25 listopada próbowała przekonać samorządowców ziemi raciborskiej do wspólnych działań na rzecz zmiany zapisów programu operacyjnego – takiej, by również ośrodki regionalne, do których zaliczono Racibórz oraz Żywiec i Cieszyn, mogły starać się o pieniądze z UE na równych prawach z czterema aglomeracjami. Do działań aktywnie włączyły się władze Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej oraz wicestarosta Adam Hajduk. Niestety zabrakło niektórych wójtów. Nie było radnej wojewódzkiej SLD Jadwigi Hyrczyk-Franczyk. Nie przyszli też nasi posłowie – Andrzej Markowiak i Henryk Siedlaczek, którzy w kampanii obiecywali działać na rzecz ziemi raciborskiej.
Grzegorz Wawoczny