Zakaźny na miarę XXI wieku
Rozmowa z dr n. med. Iwoną Olszok, ordynatorem oddziału obserwacyjno-zakaźnego Szpitala Rejonowego w Raciborzu.
- Z jakimi najczęściej chorobami zakaźnymi pacjenci zgłaszają się na oddział w ostatnich latach?
- Bardzo dużo jest wirusowych zapaleń wątroby typu C, bywają też typu B. Ponadto z boreliozą, zatruciami pokarmowymi, lambliozą i zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. Wielu pacjentów przez bardzo długi czas nawet nie wie, że chorują na wirusowe zapalenie wątroby, bo nie ma żadnych objawów. Dowiadują się o tym po przypadkowym badaniu. Kiedy trafiają na oddział, choroba jest już czasem bardzo zaawansowana. Wirusowe zapalenie wątroby, w etapie końcowym, może prowadzić do marskości i raka wątroby.
- Jakie są źródła zakażenia, jeśli chodzi o wirusowe zapalenie wątroby?
- Zarazić się można w wyniku przerwania ciągłości tkanek. Najczęściej dochodzi do tego poprzez kontakt ze służbą zdrowia (niestety), kosmetyczką, fryzjerem czy tatuażystą. Należy też pamiętać o tym, że zakażenie jest również możliwe drogą płciową. Można uniknąć zachorowania na wirusowe zapalenie wątroby typu B poprzez zastosowanie szczepionki, co bardzo polecam, natomiast nie wynaleziono jeszcze szczepionki, która by zabezpieczyła przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu C.
- Czy kuracja w przypadku wirusowego zapalenia wątroby jest kosztowna?
- O tak, bardzo kosztowna, ale jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Stosujemy najnowocześniejsze metody leczenia. Podajemy pacjentom interferon w zastrzykach oraz lek doustny - rybawirynę. Leczenie jest kosztowne, bywa jednak, że to dla tych chorych osób jest jedyną szansą przedłużenia życia. Czasem jest to leczenie podtrzymujące, jeśli konieczna jest transplantacja wątroby. A są wśród nich młodzi, nawet dwudziestokilkuletni ludzie. Niestety, często okres oczekiwania na transplantację jest tak długi, że niektórzy go nie dożywają.
- Czy wystarczy zatem waszemu oddziałowi środków finansowych, aby przyjąć i podjąć się leczenia tych wszystkich pacjentów, którzy się tutaj zgłoszą?
- Prawdą jest, że zgłasza się do nas coraz więcej pacjentów. W ostatnim roku zostały zlikwidowane na Śląsku dwa oddziały zakaźne, w sumie 90 łóżek. To bardzo dużo. Oddział obserwacyjno-zakaźny w Raciborzu przyjmuje teraz chorych z ogromnego terenu, m.in.: z Rybnika, Jastrzębia, Wodzisławia, Żor, Knurowa, Gliwic, Zabrza. W związku z tym jest taki napór pacjentów, że największe obłożenie łóżka szpital w Raciborzu ma właśnie na naszym oddziale. Kontrakt na ten rok jest zbyt mały, by sfinansować ich leczenie, bowiem został tak skonstruowany jakby oddział obsługiwał tylko rejon raciborski (jeszcze wówczas nie wzięto pod uwagę, że leczyć się tu będą ludzie z terenów, gdzie zostały zlikwidowane oddziały zakaźne). Dyrekcja szpitala czyni starania i ma nadzieję, że uda się zwiększyć ilość pieniędzy przeznaczonych na leczenie pacjentów na naszym oddziale i wystarczy ich do końca roku.
- Jak Pani ocenia nowe warunki lokalowe na Gamowskiej porównując je z tymi, które były w starym szpitalu na Bema?
- Są nie do porównania! Po prostu wspaniałe. Na Bema były złe warunki sanitarno-higieniczne, oddział mieścił się w starym budynku, był nieprzystosowany do funkcji, które miał spełniać, a to w jego przypadku jest szczególnie ważne. Tutaj, na Gamowskiej, w nowiutkim wolno stojącym budynku są małe sale, każda z węzłem sanitarnym (w szpitalu na Bema wciąż były uciążliwe kolejki do toalety pacjentów po zatruciach pokarmowych). Mamy własny zespół diagnostyczny - pracownię USG, EKG, gastroskopii i rektoskopii. Mamy też własną izbę przyjęć, a przy oddziale jest usytuowana poradnia hepatologiczna, czyli chorób wątroby. Posiadamy specjalny boks melcerowski, czyli pomieszczenie dla osób cierpiących na szczególnie zaraźliwe choroby. Nowy oddział jest nawet wyposażony w specjalny system wentylacji! Cieszę się, że możemy pracować w tak dobrych warunkach, jest łatwiej, przyjemniej a pacjenci, mam nadzieję, będą szybciej wracać do zdrowia.
***
Dzięki uporowi pacjentów i przy aprobacie radnych powiatu, w Raciborzu powstał nowoczesny oddział obserwacyjno-zakaźny. Obsługuje całą zachodnią ścianę województwa śląskiego. W minionym tygodniu uroczyście przecięto wstęgę.
Oddział początkowo nie został ujęty w planie funkcjonalnym szpitala. Dla pacjentów, szczególnie chorych na wirusowe zapalenie wątroby, zabrzmiało to jak wyrok. Założyli więc komitet obrony oddziału i wymogli na władzach powiatu, by te postarały się o rozpoczęcie inwestycji. Pod obiekt wyznaczono pierwotne warsztaty i gabinet anatomii patologicznej. Zapewniono finansowanie - w sumie 6 mln zł z dotacji marszałka województwa oraz środków własnych powiatu. Powiat musiał też przesunąć w czasie niezbędne inwestycje w sprzęt dla działających już przy ul. Gamowskiej oddziałów szpitalnych.
Oddział początkowo nie został ujęty w planie funkcjonalnym szpitala. Dla pacjentów, szczególnie chorych na wirusowe zapalenie wątroby, zabrzmiało to jak wyrok. Założyli więc komitet obrony oddziału i wymogli na władzach powiatu, by te postarały się o rozpoczęcie inwestycji. Pod obiekt wyznaczono pierwotne warsztaty i gabinet anatomii patologicznej. Zapewniono finansowanie - w sumie 6 mln zł z dotacji marszałka województwa oraz środków własnych powiatu. Powiat musiał też przesunąć w czasie niezbędne inwestycje w sprzęt dla działających już przy ul. Gamowskiej oddziałów szpitalnych.
Efekt? Jak mówił podczas otwarcia dyrektor szpitala Wojciech Krzyżek, mamy oddział na miarę XXI w. Pierwsi chorzy pojawili się tu w połowie listopada. Byli ostatnimi, których hospitalizowano w starym szpitalu przy ul. Bema. „W nowym obiekcie na salach przebywa maksymalnie do 3 pacjentów, a każda z nich wyposażona jest w pełny węzeł sanitarny. Na miejscu są także pracownie retoskopii i gastroskopii. Jest też specjalna sala dla pacjentów z chorobami zakaźnymi. Posiada ona odrębne wejście. Cały oddział działa teraz w warunkach bardzo higienicznych i sterylnych, zgodnie z wymogami. Nie ma tu nawet tradycyjnych odwiedzin, a prawo pacjentów do odwiedzin bliskich rozwiązano przy pomocy urządzeń audiowizualnych. Przy wejściu na oddział znajduje się pokoik z monitorem i mikrofonem, a na każdej z sal umieszczono również monitory. Urządzenia te służą właśnie pacjentom do kontaktu z bliskimi odwiedzającymi ich w szpitalu” – opisuje rzecznik Starostwa Adam Misa. Problem jedynie w tym, że nowiutki oddział jest ubogi w sprzęt.
Rozmawiała Ewa Halewska