Miłość jak kamień
Emilia i Franciszek Bulendowie z Lasaków sakramentalne „tak” powiedzieli sobie 70 lat temu, dokładnie 23 listopada 1935 r.
To była taka fajna dziewczyna! Jak malowana. Wszyscy się za nią oglądali - wspomina z dumą Franciszek Bulenda. Bardzo lubiła tańczyć. Jak szliśmy na zabawę, to nie przesiedziała ani jednej piosenki. Wszyscy chcieli z nią tańczyć - mówi. Byłem rad, że mogę sobie odetchnąć - odpowiada na pytanie, czy w takiej sytuacji był o żonę zazdrosny. Oj, ale Emilka o mnie zazdrosna to była. Jak tańczyłem z innymi dziewczynami, to patrzyła się krzywo, kazała siedzieć na ławce - dodaje, z czułością zerkając w stronę żony.
Małżonkowie poznali się na zabawie w Turzu, skąd pochodzi Emilia. Oczarowała go bujnymi blond włosami. Franciszek trzy lata starał się o to, by za niego wyszła. Połączył ich taniec, rozdzieliła wojenna zawierucha. Mąż został wysłany na front. Do dziś w jego ciele tkwią trzy odłamki po kulach. Życie mieliśmy ciężkie ale też kochaliśmy się mocno. Człowiek musi przejść biedę i rozkosze. Ale też w zgodzie musi żyć - podkreśla senior rodu.
Mają jednego syna Ryszarda, troje wnuków - Emilię, Klaudiusza i Rolanda oraz prawnuków - Laurę, Patryka i Adriana.
Pieszo do Raciborza
Bulendowie utrzymywali się z pracy na gospodarstwie. Wszystko robiliśmy własnymi rękami, bez narzędzi - wspomina Franciszek. Bardzo ciężko pracowali. Ciocia pieszo chodziła do Raciborza na targ, żeby sprzedać mleko, masło, jaja, co tam mogli - opowiada Gizela Przybyła, siostrzenica Emilii. Szyła, haftowała, malowała nocami, po dniu ciężkiej pracy na polu. Do dziś pamiętam ponaciągane na ogrodzie heklowane firanki. Jak doiła krowy, to im śpiewała, bo mówiła, że wtedy dają więcej mleka - wspomina Lidia Przybyła, córka szwagierki jubilatki. Dziadkowie są dla nas wzorem do naśladowania w miłości, wierności, pomaganiu jeden drugiemu - zapewnia wnuk Klaudiusz Bulenda. Mieli do siebie zaufanie. Wspierali się wzajemnie. Przeżyli razem wiele tragedii. Podczas powodzi stracili cały dobytek i nie załamali się - podkreślają z dumą członkowie rodziny.
Babcia malarka
Dumą napawa ich także talent artystyczny Emilii. W domu Bulendów widać go na każdym kroku. W oknach i drzwiach do dziś wiszą uszyte i zmyślnie upięte przez Emilię ozdobne zasłony. Ściany obwieszone są namalowanymi przez nią obrazami. Przedstawiają rodzinę Bulendów, młodych jeszcze małżonków wraz z roześmianymi dziećmi. Franciszek jest na nich przystojnym brunetem, zaś Emilia elegancką i piękną kobietą. Malowidłami ozdobione są zresztą całe ściany a nawet sufity ich domu. Pasją Emilii było też zbieranie staroci. Zniszczyła je powódź. Udało uratować się jedynie kilka, m.in. ponad stuletni stojący zegar oraz patefon. Emilka kocha kwiaty. Miała ich kiedyś cały ogród. Jej dom był najpiękniejszy w całych Lasakach. Ludzie specjalnie przychodzili, żeby sobie pooglądać - wspomina szwagierka Anna Czogała.
#nowastrona#
Jak drugie wesele
#nowastrona#
Jak drugie wesele
Jubileusz 70-lecia małżeństwa, czyli kamienne gody, obchodzili w domu, 28 listopada, w dniu 92 urodzin Emilii. Franciszek od swojej żony starszy jest o rok. Proboszcz ze Sławikowa, ks. Serafin Pogoda odprawił w domu dla małżonków uroczystą mszę. Przybyli członkowie rodziny oraz znajomi. List z gratulacjami przysłał ordynariusz opolski abp Alfons Nossol. Na uroczystości nie zabrakło też Dominika Koniecznego, wójta Rudnika oraz Teresy Dudek, kierownik tamtejszego USC. Prawdziwą niespodziankę jubilatom sprawił sołtys Miejsca Odrzańskiego, sąsiedniej wioski, choć należącej już do województwa opolskiego. Wraz z dwoma innymi muzykami zagrał solenizantom melodie z ich młodości. Orkiestra, torty, goście - wszystko to razem przypominało uroczystość sprzed 70 lat.
(A. Dik)