Zgubiło nas zaufanie
Inga i Ryszard Ligenzowie potrzebowali pieniędzy. Nie mogli ubiegać się o kredyt w banku, ponieważ już mają kilka pożyczek. Zaufali agencji kredytowej, którą znaleźli w gazecie. Stracili 220 zł i obawiają się, że będą musieli spłacić 14 tysięcy, których nie otrzymali.
Kredyt z dojazdem
W ogłoszeniu nie było nazwy firmy, za to dwa numery telefonów komórkowych i hasło „Kredyty z dojazdem do klienta”. Zadzwonili i po kilku dniach, 30 stycznia, zjawiło się u nich dwoje przedstawicieli agencji. Nie byli z Raciborza. Kobieta przedstawiła się jako Agnieszka M., taką też posługiwała się pieczątką. Mężczyzna to chyba jej kierowca. Był za to bardzo wygadany. Mówili, że jeżdżą z kredytami po całej Polsce – mówi Ryszard Ligenza. Spytałam się, co to za bank. Kobieta odpowiedziała mi, że spółdzielczy – opowiada jego żona. Za wizytę policzyli sobie 220 zł. Były to koszty wypisania wniosku kredytowego i przesyłki kurierskiej. Pieniądze bowiem, czyli 14 tys. zł miały być Ligenzom dostarczone następnego dnia przez kuriera. Do tej pory ich nie otrzymali. Dzień po wyznaczonym terminie zaczęli wydzwaniać pod podane w ogłoszeniu numery telefonów. Najpierw usłyszeli, że nie mają się o co martwić. Wkrótce jednak odzywała się już tylko poczta głosowa. Pod jednym numerem kobiecy głos informuje: „proszę zadzwonić później”, pod drugim mężczyzna radzi by ...dzwonić pod inny numer.
Argentyna?
Problem w tym, że Ryszard Ligenza podpisał dokument, którego, jak przyznaje, nie przeczytał do końca. Widziałem nagłówek, że jest to wniosek o przyznanie kredytu a nie decyzja – mówi emeryt. Po otrzymaniu pieniędzy mieliby spłacać pożyczkę przez 6 lat, w wysokości 270 zł miesięcznie. Po wizycie dwójki agentów zostało im jedynie pokwitowanie zapłaty 220 zł, wystawione na blankiecie, jaki bez problemów można kupić w sklepie z artykułami biurowymi. Oprócz pieczątki Agnieszki M., z tytułem doradcy finansowego, była również druga z nazwą firmy i katowickim adresem jej siedziby. Wydało mi się trochę dziwne, że na pieczątce nie było numeru NIP ani regonu - przyznaje Dariusz, syn Ligenzów.
Nie wiadomo, jaka była treść podpisanego przez jego rodziców dokumentu. Nie otrzymali żadnej kopii. Teraz obawiają się, że nie tylko stracili pieniądze za wypisanie wniosku, lecz być może, przez swoją nieuwagę zobowiązali się do spłaty 14 tys. zł których, ...nie otrzymali.
A to już przypomina tzw. system argentyński. Takie praktyki w Polsce są prawnie zakazane.
Podrobiona pieczątka
Nie wiadomo, w ilu gazetach agencja kredytowa się ogłaszała. Dwie reklamy umieściła w „Nowinach Raciborskich”. Zadzwoniła kobieta, chcąc wykupić reklamę. Faksem przesłała podpisane i opieczętowane zamówienie oraz treść ogłoszenia. Nie chciała obejrzeć projektu, ponieważ powiedziała, że wyjeżdża. Uzgodniliśmy szczegóły i jeszcze tego samego dnia przesłała nam potwierdzenie dokonanej na poczcie wpłaty – mówi Marek Kuder, kierownik biura reklamy „Nowin Raciborskich”. To, że pieniądze na koncie nie znalazły się od razu, nie wzbudziło podejrzenia, ponieważ przelew może iść za pośrednictwem poczty kilka dni, nawet więcej niż minęło między pierwszą a drugą edycją reklamy. Gwarancją był przecież dowód wpłaty.
#nowastrona#
Po tym, jak ogłoszenie ukazało się po raz drugi, pieniędzy na koncie w dalszym ciągu nie było. W tym czasie Marek Kuder próbował skontaktować się z Agnieszką M. Bezskutecznie. Pod numerami telefonów, takimi samymi, jak w ogłoszeniu, odzywała się jedynie poczta głosowa. Dotarł więc do poczty z Knurowa, której pieczątka widniała na przelewie. Okazało się, że taka operacja finansowa nigdy nie została tu zrealizowana, zaś pieczątka jest podrobiona. Zamierzamy zgłosić sprawę do prokuratury – oświadcza Marek Kuder.
#nowastrona#
Po tym, jak ogłoszenie ukazało się po raz drugi, pieniędzy na koncie w dalszym ciągu nie było. W tym czasie Marek Kuder próbował skontaktować się z Agnieszką M. Bezskutecznie. Pod numerami telefonów, takimi samymi, jak w ogłoszeniu, odzywała się jedynie poczta głosowa. Dotarł więc do poczty z Knurowa, której pieczątka widniała na przelewie. Okazało się, że taka operacja finansowa nigdy nie została tu zrealizowana, zaś pieczątka jest podrobiona. Zamierzamy zgłosić sprawę do prokuratury – oświadcza Marek Kuder.
Nie dać się nabrać
Ile osób dało się nabrać na szybki kredyt – nie wiadomo. Jak dotąd nie było żadnych zgłoszeń w tej sprawie na policji. Zwykle w takich przypadkach ludzie przychodzą po tym, gdy otrzymają polecenie spłaty pożyczki, której nie otrzymali – mówi Sebastian Dworak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu.
Joanna Urban, powiatowy rzecznik praw konsumentów twierdzi, że również do niej jak dotąd nie zgłosił się żaden z klientów Agnieszki M. Opowiedzieliśmy jej o tym, co spotkało naszych czytelników. Przyznała, że faktycznie, przypomina to system argentyński. Podziela obawy małżonków, że mogli podpisać zobowiązanie do spłaty zaciągniętego kredytu. Stwierdzić można to na podstawie umowy. W tym przypadku nie ma jednak żadnego dokumentu – mówi Joanna Urban, apelując o ostrożność.
(A. Dik)