Z wizją na przestępców
Dwadzieścia kamer za 235 tys. zł ma monitorować centrum miasta. Jest projekt, niestety nie ma pieniędzy.
Na twarzach radnych, którzy na ostatniej sesji obejrzeli możliwości stosowanego w wielu miastach VDRS Beta Security System, widać było zachwyt. Dzięki łączności radiowej sygnał z rozsianych po mieście kamer płynie do centrum monitorowania. Można natychmiast reagować na zauważone zagrożenia. Tu też wszystkie obrazy zgrywane są na twarde dyski. Jeśli w zasięgu kamery dojdzie do zdarzenia kryminalnego, wówczas bez problemu, w kilka sekund, da się odtworzyć, to co się tu działo. Dla policji trudno o lepszy dowód.
Do systemu mogą się podpinać instytucje oraz firmy, głównie właściciele sklepów i zakładów usługowych. Co więcej, dysponując dobrym aparatem komórkowych mają możliwość kontrolowania w swoim telefonie wszystkiego, co się dzieje z ich własnością. Straż miejska będzie mogła posiadać kamery przenośne, monitorujące imprezy masowe.
Grupa Beta Sp. z o.o. zaproponowała miastu montaż 20 kamer stacjonarnych, rejestratora cyfrowego, urządzenie centrum monitorowania (mogłoby się znajdować w straży pożarnej, gdzie urządzane jest Centrum Powiadamiania Ratunkowego) oraz szkolenia. W najdroższej opcji ma to kosztować 235 tys. zł.
Jeśliby miasto zdecydowało się ogłosić przetarg, to zwycięski wykonawca uruchomi system w ciągu dwóch miesięcy.
Komentarz
Pomysł montażu kamer pojawia się na ustach naszych rajców średnio raz w roku. Ochoczo mówią o problemach bezpieczeństwa, ale już po sesji o wszystkim zapominają. Pożyteczne koncepcje wędrują na półkę, a przed kolejnymi wyborami jak bumerang wracają do ulotek wyborczych. Tymczasem w schedzie po poprzednim prezydencie, a obecnym pośle odziedziczyliśmy umiłowanie do systemu ISO 14001. Urzędnicy, uczniowie, nauczyciele, ba, nawet przedszkolaki wiedzą, że świetlówki zagrażają środowisku, a papierki i szkło trzeba wrzucać do osobnych koszy. Wiedza ta jest bez wątpienia przydatna, jednak za certyfikat ISO zapłaciliśmy już jednak z miejskiej kasy więcej niż kosztowałby nie tylko zwykły, ale wręcz kosmiczny system monitorowania. Inne miasta tymczasem wolą montować kamery, bo od certyfikatu cenniejsze jest dla nich bezpieczeństwo obywateli, by nie powiedzieć: ich zdrowie i życie.
Grzegorz Wawoczny